Dzisiaj kolejna część waszych pytań do Zbigniewa Bońka. Nie brakuje tematyki krajowej oraz zagranicznej, aktualnej oraz historycznej. Zapraszamy do lektury. Jeśli ktoś chce przysłać swoje pytanie – może to zrobić tym razem do środy, do godziny 18.00 (email: [email protected]).]
Kompas: Jest sporo rozbieżnych zdań, czy Pep Guardiola wykonał w Barcelonie wielką pracę, czy tylko zrobił to, co by zrobił każdy trener, bo dostał samograj. Co pan uważa?
Dla mnie Guardiola jako trener Barcelony był wyjątkowy, znakomity, wspaniale prowadził zespół, nie wyskakiwał przed orkiestrę, kiedy to nie było potrzebne. Moim zdaniem ma wielkie zasługi w prowadzeniu zespołu i w tym, że ten zespół wygrał aż tyle trofeów. Natomiast wiadomo, że ostatecznie – w każdej drużynie – o końcowym sukcesie decydują piłkarze… Jego odejście wynikało z przesilenia, przeciążenia, w ogóle mu się nie dziwię i wydaje mi się, że inteligencja Guardioli polegała na tym, że wolał odejść wcześniej niż prowadzić zespół o rok za długo.
A jeszcze co do argumentów, że łatwo się prowadzi taki zespół jak Barcelona… Nie ma takich drużyn, które wygrywają same. Wręcz przeciwnie – panować nad sukcesem jest trudniej niż nad porażką. Co po trochu widzimy w Polsce, gdzie Stilić albo Śląsk śpiewają coś o Legii…
Redakcja: – Jakie jest pańskie zdanie na ten temat?
Kompletna głupota, idiotyzm i pokazanie, że zawód piłkarza wykonują młodzi ludzie, którzy nie do końca wiedzą, o co w życiu chodzi. Dostali od Boga trochę daru do kopania piłki, chociaż nie za dużo, ale nie potrafią z niego należycie korzystać. Kiedy grałem w Widzewie to naszymi największymi rywalami był ŁKS i Legia. Na boisku to była walka na śmierć i życie, ale kiedy studiowałem w warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego to trenowałem… z Legią.
W głowie mi się nie mieści, że piłkarz może w takim tonie wyrazić się o przeciwniku. Najbardziej zawiodłem się na Mili, bo uważałem go za człowieka, który inteligencją wyrasta ponad ligę, a okazało się, że to tylko było złudzenie. Szkoda… Takie przyśpiewki to temat dla kibiców, oni mogą naśmiewać się z innych klubów, ale zawodnikom to nie przystoi.
Nielatający Holender: Panie Zbigniewie, jak zapatruje się Pan na kwestie własnościowe klubów, nie tylko tych największych – czy obecnie jest szansa przetrwać w czołówce bez właściciela, który jest szejkiem, oligarchą czy amerykańskim potentatem? Na przykładzie angielskiej Premier League możemy zauważyć, że większość klubów, jeśli nie wszystkie, ma takiego „mecenasa”, a różnica polega głównie na hojności właściciela. Jak widzi Pan przyszłość klubów, np. w sytuacji, gdy przykładowemu szejkowi znudzi się posiadanie klubu piłkarskiego? Czy przyszłością są inicjatywy kibiców, jak np. manchesterski FC United?
Inicjatywa FC United nie jest mi specjalnie znana, ale uważam, że takie całkowite rządy kibiców na dłuższą metę nie są niczym dobrym. Oczywiście, Barcelona funkcjonuje trochę jako takie „przedsiębiorstwo publiczne”, ale to trochę inna struktura. W każdym razie – w piłce albo musisz mieć wielki pomysł, albo wielkie pieniądze. Na przykład w Polsce piłka nie jest jeszcze aż taka droga, dlatego jeśli ktoś ma pomysł to może sobie poradzić.
Co się stanie, jeśli szejk się znudzi? Będzie trzeba zacisnąć pasa, zredukować wydatki, wiadomo. Klub generuje przychody i sęk w tym, by wydatki ich nie przewyższały. Jednak trzeba też pamiętać, że bogatych ludzi na świecie jest wielu i wycofanie jednego nie musi oznaczać, że nie przyjdzie inny. Ludzie bogaci często potrzebują „twarzy”, a futbol taką „twarz” im może dać.
Piter: Zibi, jak zapatrujesz się na walkę na zapleczu włoskiej ekstraklasy? Czy któraś z drużyn może być czarnym koniem w nadchodzącym sezonie Serie A? Prowadząca Pescara ma wielu uzdolnionych zawodników, ale jej skład na przyszły sezon może się znacząco zmienić, wydaje mi się, że zostając, gracze tacy jak Immobile i Insigne mają szanse zostać gwiazdami. Jak wyglądają szanse na powrót Sampdorii i ewentualnie jak zapatrują się we Włoszech na derby Genui czy to w Serie A lub B?
We Włoszech piłka to religia i raz na piętnaście czy dwadzieścia lat zdarza się, by mniejsza drużyna, jak to się mówi – z prowincji, odegrała pierwszoplanową rolę. W przyszłym sezonie rządzić więc będzie Juventus, Inter, Milan, Roma, Lazio, Napoli czy Udinese. Pescara gra fajny futbol, tak jak wszystkie drużyny prowadzone przez Zdenka Zemana, ale jednak z takim futbolem nie zawojują Serie A. Poza tym pamiętajmy, że wymienieni przez ciebie zawodnicy są tylko wypożyczeni z mocniejszych klubów i po sezonie do nich wrócą. Trudno więc zgadywać, w jakim składzie Pescara przystąpi do rozgrywek pierwszoligowych.
Jeśli chodzi o derby Genui to już na 99 procent się wyjaśniło, że jeśli miałyby być, to tylko w Serie A. I bardzo dobrze.
Redakcja: – Skoro już padło słowo „Udinese”. Wojciech Pawłowski powinien już potrafić coś powiedzieć po włosku czy niekoniecznie?
– Włoski to łatwy język, wydaje mi się, że gdyby powiedział po włosku: „przepraszam, ale jeszcze nie mówię dobrze, wolę nie udzielać wywiadu przez telefon” to byłoby to dość normalne. Ł»yczę mu jak najlepiej, talent ma, ale do sukcesu potrzebny jest talent i ciężka praca. Wiadomo, że to nie otoczenie będzie dostosowywać się do niego, to on musi dostosować się do otoczenia, im szybciej zacznie, tym lepiej dla niego. Mam nadzieję, że nie zaniedba żadnego szczegółu.
Goki: Jak wiadomo (dość powszechnie w Polsce) w latach osiemdziesiątych wyjeżdżając na „Zachód” trzeba było podpisać lojalkę u „pana pułkownika”, że będzie się współpracowało. Chciałbym, aby się Pan do tego ustosunkował – jak wyglądało to z Pana strony?
Ze mną takiego tematu nie było. Niczego nie podpisywałem i chyba ci wszyscy „cichociemni”, którzy jeździli za kadrą zdążyli się zorientować, że namawianie mnie na to nie ma sensu. Gdyby mój wyjazd był uzależniony od podpisu to bym nigdy nie wyjechał.
Maciej Napierała: Jaki jest Pana stosunek do finansowego motywowania drużyny grającej mecz z naszym rywalem do np. mistrzostwa czy spadku? Czy w Pana karierze (zarówno w Polsce jak i Italii) miał Pan kiedyś do czynienia z taką motywacją (zarówno w jedną jak i drugą stronę)?
Są różne metody na wyzwolenie mobilizacji, to zależy od pomysłu, głowy, inteligencji. Jeśli przyjdzie prezes – po telefonie z innego klubu – i powie, że mecz, na którym ci specjalnie nie zależało masz potraktować śmiertelnie poważnie w zamian za dodatkową premię to może nie jest to w stu procentach idealne, ale też nie jest to nic strasznego. Z tego co słyszałem, mądre kluby robią inaczej. Prezes klubu X dzwoni do prezesa z klubu Y i mówi: – Ten piłkarz, którego mamy od ciebie kupić, to jak wygracie będzie warty dla nas nie 5 milionów euro, tylko 7 milionów euro.
Warto wspomnieć, że dzisiaj kwestia premii ma coraz mniejsze znaczenie. Zdarza się, że piłkarz zarabia rocznie 5 milionów euro, a premia za wygranie Ligi Mistrzów wynosi 300 tysięcy euro. Dostaje więc pieniądze nie za to, jak gra i co wygra, ale za to, że w ogóle jest piłkarzem. Co ciekawe, we Włoszech w ogóle nie ma premii za mecze, są tylko premie za cel. To w Polsce płaci się za wygranie pojedynczych spotkań.
Bartek A.: Panie Zbigniewie, doskonale się Pan orientuje we włoskim rynku transferowym. W związku z tym chciałbym zapytać o rzeczywistą sytuacje Bartosza Salamona (przez niektórych zwanego Salomonem). Czy we Włoszech ten zawodnik rzeczywiście uważany jest za tak wielki talent? Czy prawdą jest, że tym zawodnikiem interesują się największe kluby jak Roma, Juventus czy nawet słynna Barcelona? Czy może jednak jego menedżerem jest Pan Kucharski albo agent o podobnej strategii i wciska kit kibicom? Ciekaw jestem jaka jest sytuacja tego zawodnika i jego realne szanse na zrobienie wielkiej kariery, bo takich talentów o które „biły się” już największe kluby trochę mieliśmy (patrz np. Krychowiak), a wyszło jaka zawsze. Bardzo dziękuję za odpowiedź i serdecznie Pana pozdrawiam.
Nie wiem, kto jest jego menedżerem, to mnie nie interesuje. Zimą był okres, kiedy o Salamonie bardzo dużo się mówiło. Zadzwoniłem wtedy do kolegi, który komentuje Serie B i powiedział mi na temat naszego rodaka same pozytywne rzeczy – że to ciekawy chłopak, że inteligentny, umie wyprowadzić piłkę, nadać akcji tempo, czuje „geometrię” boiska. Później jednak już zamieszanie wokół Salamona trochę ucichło, dzisiaj nie widzę tego nazwiska w mediach zbyt często. Ciekaw jestem, co z niego będzie, opinie zbiera dobre, ale pamiętajmy – piłkarzem nie jest się od szyi w dół, tylko od szyi w górę. Najważniejsze, co ma w głowie.
Damian Ludwicki: Jakie jest pańskie zdanie na temat Danijela Ljuboji i jego roli w sukcesach i porażkach Legii w tym sezonie? Pytam, bo w jednym z poprzednich odcinków „Wrzutki…” nazwał Pan Ljuboję zawodnikiem przecenianym (ale, rozumiem, niekoniecznie słabym), w Cafe Futbol stwierdził Pan, że jest to zawodnik inteligentny, który wie, co chce zrobić na boisku (czyli raczej pozytywnie), a na Weszło! Zostało napisane, że stoi Pan na czele byłych piłkarzy krytykujących Ljuboję (a więc tak jakby oceniał go Pan negatywnie).
Na temat Ljuboji mam takie zdanie – jest to inteligentny facet, bo wie, jak sobie przedłużyć karierę i gdzie najłatwiej zarobić na stare lata. Dlatego właśnie przyjechał do Polski. Na pewno ze względu na umiejętności i doświadczenie odgrywa w zespole dużą rolę, ale jeśli odgrywa aż tak dużą, to musi też biegać, nadawać ton, brać odpowiedzialność, robić nie tylko to, co najłatwiejsze, ale też to co najtrudniejsze w najtrudniejszych, krytycznych momentach. On natomiast ustawia się szeroko, gra w martwej strefie, między liniami, tam gdzie jest najluźniej. Tam lubi wymienić piłkę, zagrać krótko – ale to najmniejszy problem. Wolałbym, żeby wziął odpowiedzialność za wynik, spróbował minąć obrońcę i strzelić gola… Cóż, przejął dowodzenie w drużynie, a skoro tak to za brak mistrzostwa Polski pretensje trzeba mieć głównie do niego. To on ten zespół miał pociągnąć, a moim zdaniem tego nie zrobił. Poza tym wygląda słabo fizycznie, po stracie piłka go już nie interesuje…
Dla mnie – chociaż jest indywidualnie dobry – jest też cwany, gra trochę na alibi, gra tak, by dziennikarze nie mieli do niego pretensji. Podejdzie do trzech rzutów wolnych, pokaże się. Akurat na tyle, by przedłużono z nim kontrakt. Ale tak naprawdę niewiele z tego wynika. Pewnie gdyby Legia zamiast niego miała Rudniewa to zakończyłaby ligę z dziesięciopunktową przewagą nad wicemistrzem kraju.
Lasinho: Panie Zbigniewie, co sądzi Pan u zainteresowaniu Łukaszem Piszczkiem ze strony Realu Madryt? Czytając wywiad, m.in. z Jerzym Dudkiem, widać, że wielu polskich ekspertów sądzi, że Łukasz sobie poradzi, w co osobiście w ogóle nie wątpię. Jednak czy presja wytwarzana przez środowisko piłkarskie w Polsce, medialny szum, dotyczący przede wszystkim trójki z Dortmundu, nie zadziała na nich paraliżująco podczas turnieju? Jakby nie było, tylko Łukasz, i to na „pół gwizdka”, był na wielkiej imprezie reprezentacyjnej.
Przede wszystkim od dzisiaj aż do końca sierpnia będziemy czytali, kto się kim interesuje. To jest interes dla mediów, dla menedżerów, a na koniec dnia zdecydowana większość z transferów w ogóle nie dojdzie do skutku. Podejrzewam, że na dziś transfer Łukasza to przede wszystkim fakt medialny, chociaż uważam, że ten chłopak poradziłby sobie w każdym klubie na świecie. A co do presji… Jeśli coś nie wyjdzie trójce z Dortmundu to nie z powodu presji, ale dlatego, że Dortmund gra inaczej, a reprezentacja Polski inaczej. Jak mawia Mateusz Borek – presję to ma kontroler lotów na Heathrow, a nie piłkarz. Piłkarz ma adrenalinę, dreszczyk emocji. Jeśli Piszczek na Euro 2012 zagra słabo to na pewno nie z tego powodu.
Arek Piech: czy nie uważa pan, panie Zbyszku, że trener Smuda za bardzo zlekcewazył piłkarzy Ruchu i Śląska przy powołaniach?
Szczerze muszę powiedzieć, że dla mnie nie ma w Śląsku i Ruchu piłkarzy, którzy mogliby grać w podstawowej jedenastce reprezentacji. Natomiast wiadomo, że piłkarzy dobrych trzeba umieć premiować. Gdyby Piech został powołany do szerokiej kadry to krzywda nikomu by się nie stała, a byłoby to pokazanie, że selekcjoner docenia ligowy trud. Ale to nie okres, żebyśmy zajmowali się takimi sprawami…
Pepe92: Witam, chciałbym poruszyć temat Widzewa. Jak wszystkim wiadomo w RTS-ie nie dzieje się najlepiej. Pan Cacek obiecywał wielki Widzew – który w okresie 5 lat miał grać w Lidze Mistrzów (2013/2014) – a klub obecnie stoi przed możliwością bankructwa. Chciałbym się pana zapytać, co pan by poradził w takiej sytuacji panu Cackowi, czy lepiej klub oddać miastu czy szukać jakiegoś głupka, który kupi klub i będzie chciał go utrzymywać? Powiem też panu jako kibic Widzewa, że kibice mają już dość tych obietnic i są ostro wkurwieni na panów Mateusza i Sylwestra Cacków i obecnie to widać po frekwencji, jaka jest na naszym stadionie: 5,5 tys. a pamiętam że przez ostatnie dwa lata frekwencja utrzymywała się na poziomie 8 tys.
Trudno mi się wypowiadać na ten temat. Kiedyś zostałem poproszony, by ratować Widzew i zrobiłem wszystko, by ten klub odbudować. Szliśmy wtedy w górę, ale przede wszystkim pilnowaliśmy wydatków. Trzeba umieć zarabiać, ale przede wszystkim trzeba wydawać mniej niż się zarabia. Ł»yczę Widzewowi i panu Cackowi, by wyplątali się z obecnych problemów, ale oni muszą to zrobić beze mnie – bo oni wiedzą, na co idą pieniądze i ile, które wydatki można obciąć, gdzie przeinwestowano i dlaczego. Zawsze można wskazać jeden punkt, od którego wszystko zaczyna się psuć i moim zdaniem takim momentem było to, kiedy pan Cacek bez konsultacji ze mną – chociaż to ja miałem się zajmować sprawami sportowymi – zwolnił Michała Probierza. Trzeba umieć dobierać piłkarzy i współpracowników, w futbolu jak w rzadko którym biznesie trzeba po prostu stawiać na właściwych ludzi. Pan Cacek to sympatyczny, fajny facet, świetny biznesmen, ale w futbolu dynamika pewnych zdarzeń go zaskoczyła. Ł»yczę mu, żeby się uporał z problemami, chociażâ€¦ wątpliwości mam.
Maciej Seredyński: Jaką kwotę zapłacili piłkarze/działacze Widzewa piłkarzom Wisły w sezonie 81/82 za „granie na serio” (sic!) w meczu ostatniej kolejki przeciwko Śląskowi Wrocław? Czy piłkarze Widzewa wiedzieli, a może inspirowali pomysł, aby Wisła sprzedała mecz także Śląskowi, wiedząc że w takiej sytuacji piłkarze Śląska nie będą grali z pełnym zaangażowaniem przez co łatwiej będzie utrzymać Wiśle korzystny dla Widzewa wynik?
Poczytałem ostatnio o tamtej kolejce… Z tego co pamiętam to byłem wtedy zawieszony, nie grałem w meczu Widzewa. A co do kulisów meczu Śląsk – Wisła to trzeba byłoby zapytać panów Sobolewskiego i Wrońskiego, ale tych moich wielkich szefów już niestety na świecie nie ma… Natomiast nie dopatrujmy się czegoś nadzwyczajnego w tamtym sezonie – Wisła się nie sprzedała i koniec. Chwała jej za to.
Boss Theo: czy gdyby był pan piłkarzem Polonii, to tez biegałby pan za Jarosławem Bako tylko po to, żeby przelew się zgadzał, czy jednak wolałby pan poszukać innego klubu?
Gdybym był piłkarzem Polonii to bym starał się mieć taki wpływ na zespół, byśmy nie grali takiej bryndzy, bo to co Polonia prezentowała przez cały sezon to był po prostu sknadal. To co mnie najbardziej w Polonii martwi – a trochę zorientowałem się w realiach klubu – to to, że funkcjonuje w klubie 4-5 osób, z czego ze dwie w sztabie i ze trzy w zespole, które skupiają się nie na swoich obowiązkach, ale na tym, by szybko raportować prezesowi, co się dzieje wewnątrz ekipy. Gdyby skupili się na pracy, zamiast na nadawaniu, Polonia miałaby więcej korzyści, więcej spokou i kibice nie byliby świadkami tylu różnych ruchów i przesunięć.
Polonia… Skoro Polonia biega dzisiaj to mogę powiedzieć, że szkoda, że nie biegała w styczniu albo w lutym, bo dałoby to w czasie rundy wiosennej lepsze efekty. Trochę mnie dziwi osoba trenera Baki, który był bramkarzem na reprezentacyjnym poziomie, a dzisiaj zajmuje się łamaniem kręgosłupów piłkarzom, udręczaniem ich. Z tych obecnych treningów klub nie będzie miał absolutnie żadnego pożytku. Powiem tak… Jeśli Trałka nie umie podać prostopadle piłki, to gdyby w maju i w czerwcu wykonał 10 tysięcy podań prostopadłych… Jeśli Cani ma warunki fizyczne, ale słabo uderza piłkę głową, to gdyby codziennie oddał 200 uderzeń po centrach… Jeśli dwójka środkowych obrońców popełnia błędy w ustawieniu, to gdyby codziennie przez dwie godziny pracowała nad taktykąâ€¦ Jeśli Wszołek ma problem z dośrodkowaniem na dużej prędkości to gdyby codziennie zrobił 50 slalomów zakończonych wrzutkąâ€¦ To wszystko miałoby sens. A bieganie dla biegania to kompletna głupota. Wyniknąć mogą z tego same problemy.