Sympatyk Legii, ErykGocław podesłał nam swój felieton o toksycznym wpływie Miroslava Radovicia na drużynę.
Jego toksyczny związek z Ljuboją przypomina stare dobre czasy podstawówki, gdy dwóch chłopaków trenujących piłkę w jakichś klubach sportowych na wf-ach grało tylko ze sobą, obawiając się podać do kogokolwiek innego, by czasem nie zaburzył ich wizji gry. Podobieństw ze szkołą jest zresztą więcej – kiedy już jeden z Jaśnie Panów Piłkarzy zagra do któregoś z „kotów”, a ten ośmieli się zepsuć podanie, albo nie daj Boże drybling… Nie ma zmiłuj, ramiona latają jak samoloty na Okęciu, twarze wykrzywione jak po kwasach, młodzi zjebani jak prawdziwe koty, tyle że w wojsku.
(…)
I tak sobie ten nasz duecik rozgrywał kolejnych rywali, tyle że coś im w końcówce się nie udało. Ljuboja fajnie kiwał, tyle że w róg, albo w kierunku swojej bramki, Rado rozrzucał piłki, ale jakoś nic nie mogło wpaść. Ludzie, przegraliśmy z Lechią Gdańsk, męczyliśmy się z Widzewem, przerżnęliśmy u siebie z Pyrkami, przecież to kompletnie dyskwalifikuje tych wszystkich grajków.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected].