Więcej na ten temat w „Przeglądzie Sportowym”. Polecamy też obszerny wywiad z Łukaszem Piszczkiem w tym samym dzienniku.
SUPER EXPRESS
Rozmowa z Wasilijem Bierezuckim.
– Kto jest faworytem grupy A?
– Faworyci istnieją tylko na papierze. W 2004 roku wygrała Grecja, choć nikt na nią nie stawiał. Teraz nasza grupa jest najbardziej wyrównana, ale sądzę, że z grupy wyjdą Rosja i Polska.
(…)
– Gramy w Rosji i to jest plus, bo trener ma wszystkich na miejscu. Wcześniej było tak, że reprezentanci Rosji grali w zagranicznych klubach i w większości przypadków byli w nich rezerwowymi. A selekcjoner nie lubi powoływać rezerwowych. Teraz każdy kadrowicz gra w Rosji i ma pewne miejsce w swoim zespole. Na siłę zatem nie ma co wyjeżdżać za granicę.
FAKT
Wywiad z Józefem Wojciechowskim.
Takie treningi mogą im zaszkodzić.
– Ja przecież też biegam i trochę biegania nikomu jeszcze w życiu nie zaszkodziło. Tym bardziej, że zrobili wszystko żeby tysiące ludzi było niezadowolonych.
To jest to w końcu ten „klub Kokosa”?Â
– Nie powiedziałbym, że to jest „klub Kokosa”. To normalne ćwiczenia, a Kokosińskiego tam nawet nie ma. Z tego co słyszałem i czytałem, trenuje tylko część, a reszta leczy kontuzje. Wiem, ze lekarze mają pełne ręce roboty. Nawet jak kogoś sprzedamy, to przynajmniej zdrowego. Dla przykładu ten Aviram Baruchyan to miał już wszędzie kontuzje. Nawet go żołądek boli. Zobaczymy ile tych kontuzji człowiek może mieć. Nie ukrywam, że chcemy też sprawdzić charakter tych zawodników.
(…)
Sześć lat, 16 trenerów, ponad stu piłkarzy i wydane ponad sto milionów złotych. Jak pan to ocenia?
– Wyniki mówią same za siebie. Nie graliśmy o czwarte miejsce. Nie udało się dwa lata temu i teraz też. Mógłbym próbować dalej, ale mam już swoje lata. Sumując to uznałem, że ta zabawa jest zbyt kosztowano finansowo, zdrowotnie i zbyt czasochłonna. Przecież poprzedni właściciel, Jan Raniecki miał tylko pięć lat więcej ode mnie kiedy umarł przy Polonii. Może, gdyby się tak nie stało, to wtedy bym klubu nie przejął. Prowadziłem z nim negocjacje, kiedy on nagle zmarł, a Polonię dali mi na srebrnej tacy. Nie chciałbym skończyć tak jak on.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Łukaszem Madejem.
Śląsk jest zespołem niedoświadczonym w europejskich pucharach. Stać go na przełamanie niechlubnej passy polskich drużyn i pierwszy od 15 lat awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów?
– Każdy mówi, że Śląsk będzie bez szans. Może jednak właśnie na tym polega ten paradoks, że mimo wielkiej krytyki, jaka na nas spadała, udało nam się wywalczyć mistrzostwo, tak samo uda nam się zakwalifikować do Ligi Mistrzów. Wiadomo, że inne drużyny, jak np. Lech, miałyby łatwiejszą drogę, bo mają lepszy współczynnik i byłyby wyżej rozstawione. Na razie należy się wstrzymać z wyrokami, bo jeszcze nie wybiegliśmy na boisko. Można mieć budżet 100 mln euro i kupić świetnych zawodników, ale to nie gwarantuje sukcesu. Historia zna przypadki, że drużyny z budżetem mniejszym od Śląska grały już w Lidze Mistrzów.
(…)
To, że Śląsk zdobył mistrzostwo, sprawia, że pozostanie w tym klubie będzie dla pana priorytetem?
– Śląsk jest mistrzem i na pewno odchodziłbym z niego z dużym smutkiem. Wiadomo, że wkrótce drużynę czeka walka o Ligę Mistrzów i człowiek chciałby zostać. Mam jednak oferty, obok których nie można przejść obojętnie. Śląsk pod względem sportowym jest dla mnie bardzo atrakcyjną opcją, ale wiele też zależy od warunków, jakie zostaną mi zaproponowane, i od tego, jak długi będzie to kontrakt. W tej chwili najrozsądniejszym wyjściem byłoby pozostanie w Śląsku. Nie wszystko jednak zależy ode mnie. Mogę tylko powiedzieć, że jakieś rozmowy z prezesem prowadziłem i każda ze stron zna swoje oczekiwania.
POLSKA THE TIMES
Tekst o Robercie Lewandowskim. Raczej dla laików.
W Lechu Poznań talent Lewandowskiego eksplodował, i to już w pierwszym, inauguracyjnym meczu sezonu 2008/09 z GKS Bełchatów. Był na boisku ledwie cztery minuty, gdy strzelił swojego pierwszego gola w Ekstraklasie. I to piętą! Jego zachowanie po tej bramce było znamienne. Bo każdy inny piłkarz w szale radości biegałby po boisku i rzucał się na kolegów. A Lewandowski? – Podniósł tylko rękę i lekko się uśmiechnął. Jakby wykonał swoje zadanie i wracał do roboty. Na takie szczegóły zwracają uwagę skauci zachodnich drużyn – wspominał menedżer Lewandowskiego w rozmowie z „Polską”.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Część piłkarzy Śląska nie chcą już pracować z Orestem Lenczykiem.
Kiedy podczas ostatniego meczu z Wisłą Kraków Rok Elsner strzelił gola decydującego o mistrzostwie Polski, nikt nie podbiegł do ławki, żeby cieszyć się razem z Lenczykiem. Normą jest, że gdy drużyna zdobywa tytuł, piłkarze podrzucają trenera do góry. Z pierwszym szkoleniowcem Śląska w Krakowie nikt tak nie fetował. W środę na nowym stadionie odbył się uroczysty raut – podsumowanie sezonu. Piłkarze bawili się do rana, Lenczyk ewakuował się z imprezy o 21. Nazajutrz zawodnicy mieli stawić się na trening na godzinę 10.
(…)
Jednym z kandydatów miałby być Adam Nawałka, który wycisnął niemało z borykającego się z potężnymi problemami finansowymi Górnika Zabrze. Wygasł mu kontrakt. Dłużej pracować w Zabrzu raczej nie chce, bo przy Roosevelta szykują się kolejne osłabienia. Nawałka się podoba, bo nie boi się stawiać na młodych piłkarzy i ma oko do wyławiania perełek. A we Wrocławiu potężną czkawką odbija się fakt, że gwiazdą w skali całej ekstraklasy okazał się na przykład pochodzący z niedalekiej Świdnicy Arkadiusz Piech. Do Śląska był przymierzany kilkakrotnie, ale za każdym razem komuś przy Oporowskiej brakowało odwagi, by dać mu szansę. Tymczasem liczba transferowych pomyłek Lenczyka zaczyna przybierać niepokojące rozmiary.
Wywiad z Łukaszem Piszczkiem.
Pomocnikiem był też pan na początku u Favre w Hercie, aż w końcu ten trener zrobił z pana obrońcę. Tłumaczył, co takiego dostrzegł, że zdecydował się na tak radykalną zmianę?
Na treningach często ćwiczyliśmy sytuacje jeden na jednego. Trzeba było najpierw atakować, a później bronić. Trener chwalił mnie za zachowanie w defensywie. Mówił, że szybko wszystko łapię, że to go interesuje. Jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, jakie ma plany wobec mnie.
Â
A kiedy pan się zorientował?
Przed sparingiem z szóstoligową drużyną trener napisał skład na tablicy i zobaczyłem swoje nazwisko na prawej obronie. Krzyknąłem, że chyba się pomylił. Odpowiedział, że to mało znaczący mecz i chce wypróbować kilku zawodników na boku pomocy, a mnie w obronie. Graliśmy z amatorami, różnica była ogromna, wiadomo, więc często włączałem się do akcji ofensywnych. Favre pochwalił mnie za dobry mecz, ale zbagatelizowałem jego opinię. Tłumaczyłem, że graliśmy z szóstą ligą i każdy by sobie poradził na prawej obronie. W Bundeslidze wróciliśmy do codzienności i znów stałem się pomocnikiem. Byłem przekonany, że obrońcą byłem jednorazowo. Szybko o tym zapomniałem.
(…)
I po kilku dniach grał pan już pierwszy mecz w mistrzostwach, z Niemcami.
W hotelu na Rodos, w wielkiej sali, oglądała go Ewa, Mariusz i pozostali znajomi. Przed nimi siedzieli nasi rywale z towarzyskich gierek przed hotelem. Zgłupieli, kiedy na wielkim ekranie ukazało się zbliżenie mojej twarzy. Była 65. minuta, zmieniałem Wojtka Łobodzińskiego. Obrócili się i uważnie przyjrzeli naszej grupie. Upewnili się, że mnie brakuje, i znów spojrzeli na ekran. Ewa opowiadała, że miny mieli takie, jakby ducha zobaczyli. Facet, którego znali z hotelowego boiska, nagle znalazł się tysiące kilometrów dalej i grał przeciwko ich rodakom.
SPORT
Rozmowa z Orestem Lenczykiem.
Ma pan listę graczy, których chce pan pozyskać?
Listę miał tylko Schindler. Owszem, wypominają mi w mediach, że jakąś mam i kogoś żądam. Nie przesadzajmy. Klub będzie dysponował budżetem, który musi wziąć pod uwagę wydatki i zyski. Zweryfikujemy wszystko w najbliższych dniach. Już zalewają mnie telefony od menedżerów, którzy zazwyczaj chcą sprzedać kota w worku. A kibice chcą, żeby zbudować drugą Barcelonę. To niemożliwe, bo trzeba działać na miarę swoich możliwości.
Niektórzy twierdzą, że pan też odejdzie.
Mam bardzo dobry słuch i potrafię analizować to, co ludzie mówią. Wiem, że są tacy, którzy chcieliby się mnie jak najszybciej pozbyć. Mam kontrakt ważny jeszcze przez rok. A planuję urlop, a nie odejście. Był już klub, który się po mnie zgłosił, a ja powiedziałem, niech poczeka. Jeszcze z 10 lat.





