Jak wynika ze słów Andrzeja Voigta – to ten prezes, który nadstawił dupsko, żeby piłkarze go sprali w ramach „chrztu” – zawodnicy ŁKS-u pod wieloma względami nie dorośli, by grać w tak świetnie zorganizowanym klubie. – Organizacyjnie i finansowo jesteśmy znacznie bliżej ekstraklasy niż sportowo – oświadczył w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.
Jest to dość zaskakujące stanowisko, bowiem mowa o klubie, który jeździł na zgrupowania za pieniędze zebrane przez kibiców, który nie posiada żadnej bazy treningowej, którego stadion to ruina i który ma wobec piłkarzy ogromne zaległości finansowe (od stycznia na konto każdego piłkarza wpłynęło średnio około jakieś dwa-trzy tysiące złotych). W skrócie – jest to klub, który nie ma nic poza piłkarzami, w dodatku nieopłacanymi na czas.
Niestety, tak świetnie zorganizowany klub jak ŁKS pana Voigta może nie otrzymać licencji na grę w pierwszej lidze. Oczywiście, przez piłkarzy. – To efekt niezwykle roszczeniowej postawy zawodników, którzy od dawna nie grali na poziomie, jakiego byśmy oczekiwali. Chyba jest jakaś korelacja między poziomem sportowym i poziomem człowieka. Niektórzy nie zauważyli, że zmieniły się warunki i ŁKS nie jest już dojną krową – powiedział Voigt. – Umowy są święte, jednak jeżeli ktoś oczekuje wypłacenia wszystkich zaległości w ciągu tygodnia czy dwóch, to żyjemy w dwóch różnych światach.
Roszczeniowa postawa piłkarzy polega na tym, że chcieliby otrzymać pieniądze, które zobowiązał się im wypłacić klub. Oczywiście, czekają na to nie tydzień, nie dwa, nie miesiąc i nie dwa, tylko znacznie, znacznie dłużej. Niektórzy – latami. Ale to widocznie ci, którzy nie dorośli do grania w ŁKS i prezentują jedynie „roszczeniową postawę”.
– Jako zarząd klubu nie będziemy akceptować negocjacji z pozycji siły. Są różne inne rozwiązania prawne, które mogą spowodować, że ŁKS będzie grał w 1. lidze bez względu na to, czy zawodnicy z przeszłości dostaną swoje wynagrodzenia czy nie – stwierdził jeszcze pan prezes. Wytłumaczmy – negocjacje z pozycji siły polegają na tym (zdaniem Voigta), że piłkarz mówi: „zapłaćcie mi moje pieniądze”. Negocjacje normalne (zdaniem Voigta) polegają na tym, że klub mówi: „za kilka lat”, ewentualnie „nic z tego, a teraz idź się poskarż”. O, wtedy to są całkiem normalne negocjacje.
Na szczęście, przyszłość ŁKS-u wygląda wspaniale. Wiecie dlaczego? Ponieważ ŁKS-u praktycznie nikt nie sponsoruje. Problem to ma Legia (ITI), Wisła (Telefonika) czy inne kluby uzależnione ściśle od swego właściciela. Cytat: – W przeciwieństwie do wielu klubów ekstraklasy, które czekają bardzo ciężkie chwile ze względu na ich zadłużenie idące w dziesiątki milionów zł i na kłopoty z firmami, które były do tej pory źródłem ich finansowania, ŁKS tak wielkich problemów nie ma.
Jak to się mówi – no woman, no cry!