Niepowtarzalną okazję, by pójść w ślady Legii i zgarnąć nagrodę frajerów sezonu, tylko że w pierwszej lidze, mają piłkarze Pogoni Szczecin. Jeszcze siedem tygodni temu byli liderem z czteropunktową przewagą nad drugim zespołem, dziś – próbują pozbierać się do kupy, przy okazji modląc o potknięcia rywali. W ciągu niespełna dwóch miesięcy zaprzepaścili coś, na co długo pracowali i coś, co wydawało się prawie pewne. Awans do ekstraklasy. Teraz szukają odpowiedzi, jak w tak krótkim czasie można było to wszystko spieprzyć.

Szczecinianie, dotychczas murowani faworyci do awansu, wiosną rozdają punkty na prawo i na lewo. Trzy wędrują do Stróży, trzy do Ząbek, trzy do Elbląga, trzy do Niecieczy, trzy do Nowego Sącza, jeden do Radzionkowa, jeden do Grudziądza. Łącznie: 17. Siedemnaście punktów oddanych w prezencie. Bilans Pogoni w tej rundzie jest więc przerażający. Dwa zwycięstwa, dwa remisy, PIĘĆ porażek. Tabela, uwzględniająca tegoroczne mecze, wygląda tak:
Jeszcze chwila i będzie można zakrzyknąć – odwróć tabelę, Pogoń na czele.
Podopieczni trenera Tarasiewicza wciąż liczą się w walce o awans, tracą trzy punkty do drugiego Piasta, ale szósty Kolejarz traci ich pięć. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki, Portowcy – delikatnie mówiąc – faworytem wyścigu człapania do ekstraklasy nie są. Dlatego stawiamy proste pytanie: co z tą Pogonią się stało?!
Dawid Kucharski: – No, to jest tragedia. Gramy dobrze, nasi środkowi obrońcy ustawieni są 40 metrów od bramki rywala, mamy sytuacje, obijamy poprzeczkę, ich bramkarz wyjmuje trzy „setki”, a ich napastnicy oddają jeden strzał, bo ten drugi to straszny babol… i przegrywamy z Kolejarzem 1-2. Słowami nie da się tego wytłumaczyć. Drużyny, które grają z nami, strasznie się murują, parkują autobus w polu karnym i załatwiają nas zabójczymi kontrami. To jest niesamowicie irytujące.
Mariusz Kuras, były piłkarz i trener: – Tak silna ekipa w pierwszej lidze czasami może być… zgubna. Na zapleczu gra jest zupełnie inna, bo dominują agresja i siła fizyczna, a w ekstraklasie na pierwszym planie są taktyka i wyrachowana gra. Być może teraz Pogoń płaci za swoje transfery. Transfery piłkarzy, którzy w ekstraklasie mogli być nawet wybitni, ciągnęli wózek w swoich drużynach, ale w pierwszej lidze – co zabrzmi paradoksalnie – mają niemałe problemy.
Vuk Sotirović: – Mamy dobrych zawodników, trenera, świetne warunki do pracy. Awans powinien przyjść łatwo. Powinien… Dziś wygląda to jednak źle. Bardzo źle.
Bartosz Ława: – Sami pytamy siebie, dlaczego jest jak jest, ale nikt nie potrafi odpowiedzieć. Nie wiadomo, gdzie tej odpowiedzi szukać.
Kuras: – Ewidentnie coś nie trybi. Piłkarzom doszła duża presja, bo oczekiwania nadal są ogromne – ma być awans. Może niektórych to przerasta? Jeśli tak, to nie wiem, czego się spodziewali, bo ciśnienie w Szczecinie było, jest i będzie. Z presją trzeba nauczyć się nie tyle żyć, co grać.
Ława: – Do presji jesteśmy, a przynajmniej powinniśmy być przyzwyczajeni. To przecież część naszego zawodu, ale… może coś w tym jednak jest? Z każdą porażką, z każdym niepowodzeniem, gra się coraz trudniej. W dwóch ostatnich meczach rywale oddali trzy strzały, a strzelili cztery gole.
Radosław Janukiewicz: – W większych miastach presja zawsze jest większa, ale wszyscy od początku zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Gramy o dużą kasę, wysoką stawkę, ale nie powinno to nikomu wiązać nóg. Jeśli przerażałaby nas presja w pierwszej lidze, to po co awansować, skoro w ekstraklasie jest ona większa?
Sotirović: – Kibice dali ostatnio upust swoim emocjom, choć ja uważam, że powinni nas wspierać. Mecz z Kolejarzem jeszcze się nie zaczął, a w naszą stronę już poleciały wyzwiska. Mobilizująco to raczej na nas nie podziałało. Zarzucają nam, że przechodzimy obok meczów, odpuszczamy, nie angażujemy się. Komuś, kto przyszedł do klubu z czołówki, nie chciałoby się wywalczyć awansu? Bzdura. Poza tym, w przypadku awansu drużyna dostanie premie, niektórzy automatycznie przedłużą kontrakty, będą zarabiali więcej.
Kuras: – Mocny nacisk kibiców, groźby wobec piłkarzy niczego dobrego nie przyniosą. Jedni, owszem, dadzą sobie radę, ale drudzy będą bali się chodzić po ulicy. Taki bojaźliwy impuls może podziałać w drugą stronę. Przeżyłem to na swojej skórze dwa razy, również w Szczecinie, ale oddziaływało to negatywnie. Kibice muszą dopingować zespół, może to być doping pełen złośliwości. Niech piłkarze czują, że ludzie walą tłumnie na stadion. To im pomoże, a nie strach przed przyjściem na trening. Za dodatkową ingerencję odpowiadać powinien zarząd i trener. Dlatego do kibiców apeluję do spokój, choć wiem, że łatwo mi mówić z boku. Bądźcie wyrozumiali, ale wymagajcie, wymagajcie i jeszcze raz wymagajcie.
Ława: – Rozumiem kibiców, ich złość. Oczekiwali awansu, oczekiwali samych zwycięstw, więc puszczają im nerwy. My też mieliśmy inny plan – szybko wywalczyć promocję do ekstraklasy. Jednak to, co dziś wykrzykują na trybunach, nie jest przyjemne. Trudno się gra w takich warunkach, przy takich okrzykach i wyzwiskach.
Kuras: – W kluczowym momencie sezonu, gdy nie ma miejsca na błąd, należy wygrywać seriami, Pogoń się zacięła. Zespół nie dość, że jest w dołku, to ma trudny terminarz. Wszyscy, z którymi jeszcze się zmierzą, wciąż o coś walczą.
Kucharski: – Porażka w Elblągu była najbardziej dotkliwa, kompromitująca. Ten mecz nas zdołował. Zespół, który walczy o awans nie ma prawa przegrać ze spadkowiczem.
Sotirović: – Można rozgrzebywać tę porażkę z Olimpią, ale oni z nami walczyli, bardzo się starali, w dodatku boisko było tragiczne. Mnie gryzie porażka z Dolcanem, bo ci wyglądali naprawdę słabo. Taka prawda. Przegrać z taką drużyną to wyjątkowa sztuka. Sztuka, której my jednak dokonaliśmy. Wstyd! Wielu pewnie trudno uwierzyć, że w pięciu meczach zdobędziemy piętnaście punktów, skoro w ostatnich dziewięciu zdobyliśmy osiem. Ale my w to naprawdę wierzymy.
Kucharski: – Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że sezon jest już stracony. Nie jest. Trzeba szybko wrócić przynajmniej do punktu wyjścia. Teraz to już nieważne, czy w brzydkim, czy w bardzo brzydkim stylu, ale musimy zdobywać punkty. Ci, którzy są przed nami, mogą tak samo pogubić punkty, jak pogubiliśmy je my. Jeszcze nie w tej, ale w następnej kolejce możemy wrócić już na drugie miejsce.
Janukiewicz: – Najpierw musimy zacząć od siebie. Potknięcia rywali nic nam nie dadzą, jak nie zaczniemy wygrywać.
Ława: – Jakiś czas temu wszystko było w naszych nogach, a teraz ostatnie pięć spotkań musimy wygrać i liczyć na potknięcia rywali. Jesteśmy przyparci do muru, z nożem na gardle. Nie ma już miejsca na jakikolwiek błąd.
Sotirović: – Nie wiem, może ktoś już powoli przestaje wierzyć, ale chyba większość zespołu się wspiera, wciąż mamy nadzieję, że nie wszystko stracone. Dzwon bije, zegar tyka i to już ostatni moment, żeby wziąć się w garść. W środę gramy mecz o życie.
Przepytywał PIOTR TOMASIK
