O odejściu Lucasa Barriosa z Borussii Dortmund mówiło się już od dawna. Człowiek, który był koszmarem sennym Roberta Lewandowskiego w pierwszych tygodniach jego gry dla niemieckiego klubu, ostatecznie przegrał rywalizację i uciekł z Zagłębia Ruhry. Jego problemy zaczęły się od kontuzji, która rok temu wyeliminowała go z walki o skład. Na jego pozycję wskoczył Lewandowski i… już jej nie oddał, aż do ostatniego meczu sezonu, który dla Barriosa okazał się być pożegnalnym.
– Lewandowski ma dobry sezon. Muszę to uszanować. Jestem przecież profesjonalistą – powiedział po meczu z Kaiserslautern jego bohater, Lucas Barrios. Strzelił trzy bramki, Kicker wycenił go na notę 1,0, więc odejście z Dortmundu ma naprawdę godne. Zastanawia jedynie kierunek podróży – po napastnika Borussii zgłaszały się przecież swego czasu i budująca dream team Malaga, i niedawny finalista Ligi Europy Fulham, a nawet największy rywal dortmundczyków w walce o dominację w Niemczech, Bayern Monachium. Ten ostatni zresztą chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, wzmacniając rywalizację dla Mario Gomeza, jednocześnie osłabiając Borussię.
Spekulacje o uznanych klubach interesujących się Barriosem były jednak coraz rzadsze – Paragwajczyk podczas meczów swojego zespołu oglądał plecy biegającego we wszystkie strony Jurgena Kloppa, a kolejne gole Lewandowskiego potwierdzały, że obecnie nie ma czego szukać w uznanych ekipach. Zamiast kierunku hiszpańskiego, czy angielskiego, coraz częściej mówiło się o Rosji, czy… Chinach.
I to właśnie tam ostatecznie wyląduje Lucas Barrios. Guangzhou Evergrande, aktualny mistrz Chin, tworzy na bazie latynoamerykańskich graczy regionalną potęgę. Razem z Paragwajczykiem, w tej egzotycznej lidze grać będą Cleo (znany z występów w Partizanie Belgrad) oraz Dario Conca, mający za sobą ponad 100 spotkań w brazylijskich Vasco da Gama oraz Fluminese. Na boisku będzie miał za to okazję spotkać się z Nicolasem Anelką, którego także skusiły wysokie zarobki, jakie oferuje większość chińskich klubów.
Dla Lewandowskiego jest to kolejny wyraźny sygnał od klubu. Borussia nie chce słyszeć o potencjalnym transferze, a tamtejsi działacze mówią wprost – „Lewy” wypełni swój kontrakt do końca, czy to się mu podoba, czy nie. Teraz, gdy nie ma już w Dortmundzie Barriosa, polski napastnik może się zrelaksować i czekać na rozwój wydarzeń. Co prawda nadal brzęczeć nad uchem będzie mu Shinji Kagawa, szeroko uzewnętrzniający się na temat walorów Barriosa i niedogodności płynących z gry wraz z Lewandowskim, ale prasowe nagłówki mówią wszystko – w Dortmundzie karty rozdaje Polen Power. I nawet jeśli zaproponowane przez Wyborczą „Polussia” brzmi bardzo infantylnie, to niezaprzeczalny fakt – polskie trio ma w Borussii coraz silniejszą pozycję…
JAKUB OLKIEWICZ