Niestety historia futbolu wielokrotnie udowadniała, że akurat u piłkarzy ogromny, niepospolity talent częściej idzie w parze z głupotą i szaleństwem, aniżeli z inteligencją i opanowaniem. Ostatnie popisy czołowych zawodników (Terry, Peszko, Balotelli czy Breno) wyraźnie wskazują, że w najbliższej przyszłości raczej nie zanosi się w tej kwestii na drastyczne zmiany. Jeszcze do niedawna po europejskich murawach biegał zawodnik, który był ucieleśnieniem genialnego wariata – świetny na boisku, poza nim już niekoniecznie. Swoimi wybrykami jak dotąd absolutnie przerasta wspomnianego już Super Maria(choć Włoch dzielnie depcze mu po piętach), dla którego mógłby stanowić swoisty życiowy drogowskaz. Człowiek o gigantycznej charyzmie, bezapelacyjnie wysokich umiejętnościach i niedorzecznie pokręconym życiu – Stefan Effenberg.
“Effe” obok Kahna, Elbera czy Matthäusa jest symbolem jednej z najlepszych drużyn w historii monachijskiego Bayernu, która w latach 1998 – 2001 panowała nie tylko na niemieckich boiskach, ale także w całej piłkarskiej Europie. 3 mistrzostwa oraz wicemistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec, 3 Puchary Ligi Niemieckiej, wygrana Ligi Mistrzów i Puchar Interkontynentalny solidnie zasiliły zasoby klubowego muzeum, a przecież mało brakowało by Bawarczycy dwukrotnie wygrali Champions League. Zapewne każdy pamięta dramatyczny finał na Camp Nou, gdy Manchester United dosłownie w ostatnich sekundach spotkania wyrwał Bayernowi zdawało się już pewne zwycięstwo.
Effenberg był kapitanem tego wielkiego zespołu, prawdziwym boiskowym przywódcą. Ówczesny trener Bayernu Ottmar Hitzfeld tak go scharakteryzował: “Kiedy inni zawodnicy chowają się za plecami kolegów, Effenberg pcha się naprzód.” Niemiec występował w środku pomocy, jednak nie zamykał się w ryzach definicji “defensywny” czy “ofensywny”. Popisywał się nienaganną techniką, świetnymi przerzutami oraz genialnymi prostopadłymi podaniami, po których bramki zdobywali Jancker, Zickler, Elber czy wcześniej Batistuta bądź Brian Laudrup, aczkolwiek nie unikał przy tym twardej walki w obronie, niejednokrotnie inspirując do walki pozostałych kolegów.
Niekonwencjonalność niemieckiego piłkarza nie kończyła się na murawie. Effenberg wielokrotnie stawał się tematem numer 1 futbolowego świata bynajmniej nie z powodu dobrej gry, a pozaboiskowych wybryków. Najgłośniejszą aferą wydaje się być romans z żoną byłego kolegi z szatni Bawarczyków oraz kadry narodowej Thomasa Strunza, który miał miejsce w 2002 roku. O niewierności żony Strunz dowiedział się… przeczytawszy znajdujący się w jej telefonie pikantny sms erotyczny od Effenberga. Wzajemne zauroczenie urodziwej Claudii i blondwłosego pomocnika okazało się trwalsze niż na początku przypuszczano – para wzięła ślub w 2004 roku. Należy wspomnieć, że “Effe” w czasie pierwszych miłosnych uniesień z małżonką kolegi sam był od kilku lat żonaty, co prawdopodobnie odzwierciedla jego stosunek do sakramentu małżeństwa, albowiem także w związku z Claudią nie wytrwał w bezwzględnej wierności – w 2006 roku, już po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych, zdradził ją z nowopoznaną sąsiadką.
Wyjątkowo głośnym echem odbiła się wydana w 2003 roku autobiografia piłkarza “Pokazałem im wszystkim”(“Ich hab’s allen gezeigt”), w której nie szczędzi krytyki m.in. Lotharowi Matthäusowi, kolejnemu ze swoich byłych boiskowych partnerów. Effenberg ostro gani byłego kapitana niemieckiej reprezentacji za zejście z boiska w finałowej potyczce z Man Utd w 99 roku. “Wciąż nie potrafię zrozumieć jak mógł dać się zmienić. (…)Prowadziliśmy 1:0 i musieliśmy utrzymać wynik do końca. Jak mogłeś zejść z boiska będąc naszym libero? Prędzej bym dał sobie połamać nogi.” Dosadnie karci Matthäusa za sytuacje z finału mistrzostw świata we Włoszech w 1990 roku, gdy ten nie chcąc wykonywać karnego, zostawia piłkę Andreasowi Brehme: “Lothar, który był kapitanem i wykorzystał mnóstwo jedenastek, pozwala strzelać Andy’emu Brehme. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której Brehme podchodzi i mówi: Lothar, daj ja strzelę.” Jakby tego było mało, Effenberg poświęca mu cały rozdział zatytułowany “Co Lothar Matthäus wie o piłce nożnej?”, który w całości złożony jest z… niezapisanych, pustych stron.
Wcześniej w wywiadzie dla niemieckiej edycji “Playboya” stwierdził, że bezrobotni są leniwi i nie chce im się pracować, jednocześnie wskazując nadreńskim politykom rozwiązanie problemu: “Obciąłbym im zasiłki do minimum, tak aby każdy z nich musiał iść do pracy. Po prostu większość z nich żyję wystarczająco komfortowo dzięki pomocy społecznej, więc nie mają ochoty codziennie wstawać wcześnie rano i iść do roboty” Wypowiedź wywołała falę oburzenia, na którą “Effe” zareagował spokojnie, rzucając: “Nie miałem zamiaru obrażać tych bezrobotnych, którzy naprawdę szukają pracy, ale sądzę że większość jest dokładnie taka jak ją określiłem.”
O ile konsekwencje akurat tych zdarzeń nie były specjalnie uciążliwe dla Effenberga, o tyle nie zawsze tak było. Chociażby epizod pomocnika w niemieckiej kadrze zamknął się na zaledwie 35 spotkaniach właśnie ze względu na trudne do wytłumaczenia zachowanie. Na EURO’92 Niemcy zajęli drugie miejsce, przegrywając w finale z całkowicie niedocenianą drużyną Danii. “Effe” wyśmienicie grał przez całe mistrzostwa, co nie pozostało niezauważone – wraz z trzema kolegami z kadry został przez UEFA wybrany do jedenastki marzeń turnieju. Tudzież nalazł się w składzie na odbywające się 2 lata później w USA mistrzostwa świata. Właśnie wtedy dał o sobie znać specyficzny charakter piłkarza. W 75 minucie ostatniego grupowego meczu przeciwko Korei Południowej przy wyniku 3:2 dla Niemiec selekcjoner Berti Vogts postanowił wpuścić na boisko obrońcę Thomasa Helmera. Jak łatwo się domyślić, murawę opuścił Effenberg. Jednak schodząc z murawy, niezadowolony ze zmiany i reakcji na nią niemieckich kibiców, pokazał fanom środkowy palec. Natychmiastowo został usunięty z zespołu, a Vogts zapowiedział, że już nigdy nie zagra w drużynie prowadzonej przez niego: “Jak długo będę selekcjonerem, tak długo nie istnieje temat Effenberga jako reprezentanta. Takie zachowanie jest niedopuszczalne w kontekście tego, że tysiące Niemców oszczędzało pieniądze żeby przyjechać na mistrzostwa świata za ich drużyną a do tego wielu Amerykanów ogląda nasz zespół po raz pierwszy w życiu.” Co prawda słowa nie dotrzymał, bo w 1998 roku ponownie powołał “Effego”, niemniej przez 4 – letnią absencję ominęło go EURO’96, na którym jego koledzy zaprezentowali się wspaniale, zdobywając złoty medal.
Niemiec notorycznie miewał kłopoty z prawem. W 1996 roku skopał śpiącego przed jego posesją bezdomnego, parę lat później dyskutującego z nim fana wytargał jak uczniaka za ucho(na tyle mocno, że chłopak wylądował w szpitalu), w 2001 roku w jednej z dyskotek pobił kobietę, za co musiał zapłacić 125 tysięcy marek grzywny sądowej plus 50 tysięcy kary klubowej. W 2003 roku podczas kontroli drogowej nazwał policjanta dupkiem, tłumacząc się później, że źle go zrozumiano, bo stwierdził jedynie “miły dzień”. Prawo jazdy zabrano mu za jazdę pod wpływem alkoholu.
Opisując Effenberga nie można pominąć epizodu we włoskiej Fiorentinie, gdzie występował w latach 1992–94. W pierwszym sezonie pobytu piłkarza we Włoszech Viola niespodziewanie spadła do Serie B, doprowadzając swoich fanów do furii. W przeciwieństwie do Briana Laudrupa, który uciekł do Milanu, Niemiec wraz Batistutą postanowili zostać i wyprowadzić florencki klub na prostą. I rzeczywiście już po roku Fiorentina powróciła do Serie A, a “Effe” dopiero wówczas opuścił słoneczną Italię, wracając do Niemiec do Borussii Mönchengladbach.
W 2002 roku opuścił Bawarię, przenosząc się do VFL Wolfsburg, gdzie pograł tylko rok, po czym został wyrzucony przez obejmującego Wilków Juergena Roebera. Kością niezgody okazała się waga środkowego pomocnika. Nowy opiekun zespołu uznał, że “Effe” ma nadwagę, ten jednak sądził, że waży w sam raz i ani myśli schudnąć. Kariera krnąbrnego zawodnika zakończyła się w 2004 roku, po rocznych występach w katarskim Al – Arabi. Effenberg nie bał się ani na boisku ani poza nim. O ile na murawie niczym nieskrępowana odwaga jest jak najbardziej pożądana i działała na korzyść pomocnika, o tyle w życiu prywatnym przysporzyła mu wielu problemów. Jego dotychczasowe życie najlepiej skomentował sam zainteresowany: “Zawsze szedłem swoją drogą, zawsze płynąłem pod prąd. I myślę, że wyszło mi to na dobre.”
MATEUSZ JANIAK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIĘŁ»NE!
wl****@we****.pl
hi*******@we****.pl
an****@we****.pl
ni****@we****.pl