Błyskawiczne działanie zarządu Barcelony to dość niespotykana historia, ale tym razem tak było. W czwartkowy poranek delegacja katalońskiego klubu udała się do Lizbony, a już po kilkunastu godzinach, ogłosiła nowy transfer – Nelsona Semedo. Koszt transakcji? Trzydzieści milionów plus pięć baniek w postaci ewentualnych bonusów, które będą zależeć o sukcesów Portugalczyka w nowym klubie.
Cena wydaje się całkiem przyzwoita, ponieważ Semedo z Benficą związany był do 2021 roku, a w kontrakcie miał wpisaną klauzulę, która opiewała na 60 milionów euro. Od dłuższego czasu mówiło się więc o około 50 milionach euro, które trzeba położyć na stół, aby kupić tego 23-latka. Wyszło jednak dużo taniej, a to dość dziwna sprawa, ponieważ agentem piłkarza jest Jorge Mendes, który znany jest z dwóch rzeczy. Po pierwsze jego hiszpańscy klienci mieszają przy płaceniu podatków, a po drugie – potrafi wycisnąć od niemal każdego klubu naprawdę duże pieniądze. No, a żadną tajemnicą nie jest, że zarząd Barcelony, na przestrzeni ostatnich lat nie zrobił kompletnie nic, aby nazwać ich rekinami biznesu. Cóż, tutaj jednak trzeba oddać im honor i szacunek, bo ta cena jest naprawdę ok. Oczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę sumy, jakie obecnie płaci się za piłkarzy. Być może pomogły dobre relacje z Benficą, która doceniła ostatni ,,charytatywny gest” Barcelony? Mamy tutaj na myśli sprzedaż Alejandro Grimaldo, którego Barcelona wytransferowała do klubu z Lizbony za dwa miliony euro, co było przeceną roku.
📍 Barcelona
👋 Nélson Semedo
🔵🔴 pic.twitter.com/vuAI9fxVYv— FC Barcelona (@FCBarcelona) 14 lipca 2017
Nelson Semedo ma dopiero 23 lata. W Portugalii uchodzi za wielki talent i nic w tym dziwnego, bo poprzedni sezon miał naprawdę fenomenalny. W Benfice rozegrał 31 spotkań w rozgrywkach ligowych, a od razu trzeba zaznaczyć, że nie były to bezproduktywne występy, bo osiem asyst i jedna bramka to naprawdę dobre liczby jak na bocznego obrońcę. Co więcej, w pozostałych rozgrywkach dobił cztery kolejne ostatnie podania. Młodziutki Portugalczyk zaliczył także sześć występów w barwach narodowych. Na ostatnim Pucharze Konfederacji zagrał w dwóch spotkaniach. Zwłaszcza w meczu o trzecie miejsce pokazał się z dobrej strony.
Katalońska prasa widzi w Semedo nowego Daniego Alvesa. Portugalczyk nie ma najlepszych warunków fizycznych, bo mierzy jedynie 178 centymetrów, a waży 65 kilogramów. Nadrabia jednak niesamowitym przyspieszeniem, które uchodzi za jego największy atut. Jego nominalną pozycją jest prawa obrona, ale znakomicie spisuje się również na skrzydle. Co więcej, to bardzo uniwersalny zawodnik, ponieważ potrafi grać również na lewym boku obrony. Nie ma problemu z grą kombinacyjną, gdyż jest świetnie wyszkolony technicznie. Bardzo szybko wpaja wszelkie nowości taktyczne, których oczekuje od niego trener. Wydaje się więc, że to idealny zawodnik dla Barcelony, która zawsze stawiała na uniwersalnych bocznych obrońców. Wystarczy przypomnieć choćby wcześniej wspomnianego Alvesa czy Abidala.
Semedo przychodzi do Barcelony jako gracz, który z marszu ma wejść do pierwszej jedenastki. Z jego transferu na pewno ucieszył się Sergi Roberto, który wreszcie będzie mógł grać na swojej nominalnej pozycji, czyli w środku pomocy. Presja będzie jednak duża, ponieważ Semedo został drugim najdroższym obrońcą w historii klubu. Najdroższy był Dani Alves, który trafił do Barcelony za nieco ponad 35 milionów euro. Bez wątpienia porównań do Brazylijczyka nie uniknie, a mierzy się w końcu z legendą. Czas pokaże czy sprosta oczekiwaniom i doścignie legendę Barcelony na boku obrony.