Jak tylko złożył podpis na umowie, okrzyknięto go nową nadzieją Śląska. Przyszłym motorem napędowym zespołu. Minął tydzień, dwa, trzy i nagle okazało się, że faceta, mimo przyzwoitego jak na polską ligę CV, nie widać nawet w meczowej osiemnastce. Sprawdzamy raz – nie ma. Sprawdzamy drugi – dalej cisza, nikt go nie widział. W końcu jest, wchodzi! Ale co z tego, skoro gra mniej więcej tak samo, jak ostatnio cały Śląsk, czyli do kitu. Przeczytaliśmy dziś dość obszerny wywiad, którego Stevanović udzielił „Wirtualnej Polsce” i oto ukazuje się nam kolejny ligowy prawdziwek. Nowy wrocławski Andraz Kirm.
Cytujemy jeden fragment:
A jak tam twój polski po trzech miesiącach od transferu?
Mogę powiedzieć, że w miarę nieźle. Wciąż nie mam… znaczy się, miałem jedną 45 minutową lekcję w ciągu dwóch miesięcy pobytu.
Tylko jedną?! Tutaj w klubie? To przecież nie idzie się nauczyć nawet zwrotów powitalnych…
Tak, od teraz muszę rozpocząć naukę na poważnie….
Akurat teraz. Patrzcie, właśnie dzisiaj się zdecydował. Od razu przypomina nam się pewna krótka historyjka. Trener pyta piłkarza: „Znalazłeś już mieszkanie?”. „Nie, jeszcze nie”, odpowiada tamten. „No, to już nie szukaj…”
I z tobą, chłopie, jest tak samo. Teraz? Teraz, to ty już nie musisz.