Reklama

Legia wraca z Finlandii z pewnym awansem i… starym, dobrym Broziem

redakcja

Autor:redakcja

12 lipca 2017, 22:01 • 4 min czytania 170 komentarzy

Debiut Legii w eliminacjach do Ligi Mistrzów zakończył się w sposób w stu procentach planowy. Innymi słowy, kelnerzy zostali pogonieni trzema bramki, a gdyby przyjezdni okazali więcej determinacji, mogliby zostać pogonieni znacznie bardziej dotkliwie. Tym samym Legia wpisała się w niespotykany u nas trend, czyli pewne i spokojne zwycięstwa polskich drużyn we wstępnych rundach europejskich pucharów. Na dziś bilans naszych ligowców wynosi 5 meczów, 5 zwycięstw, 15 goli strzelonych i 0 straconych.

Legia wraca z Finlandii z pewnym awansem i… starym, dobrym Broziem

Co można powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu? Różnica klas była aż nadto widoczna, więc właściwie ciężko wyciągać tu jakieś miarodajne wnioski. Niemniej mistrzowie Polski zaprezentowali dziś kilka nowinek w składzie. Przede wszystkim oglądaliśmy debiut Krzysztofa Mączyńskiego, który zagrał u boku Michała Kopczyńskiego (już bez opaski kapitańskiej, która trafiła do Jędrzejczyka), co w trakcie sezonu pewnie zbyt często zdarzać się nie będzie. Były wiślak zaprezentował się poprawnie, miał kilka przebłysków – jak przedryblowanie trzech rywali i posłanie kapitalnej piłki w pole karne do Hamalainena – i z pewnością pokazał, że może być wzmocnieniem Legii.

W 57. minucie gry Kopczyńskiego zmienił Szwoch, więc Mączyński został przesunięty na szóstkę, ale w normalnych okolicznościach pograł tam przez… 4 minuty. Bo właśnie wtedy, po faulu na nim, czerwoną kartkę obejrzał Clement, przez co w środku pola rywali zrobiła się wyrwa, a nowy nabytek Legii kompletnie przestał mieć cokolwiek do roboty w defensywie. Nadal więc nie wiemy, jak Mąka może wyglądać na tej pozycji. Podobnie nie wiemy, co de facto mogą dać Legii zmiennicy – debiutujący po powrocie do klubu Moneta i debiutujący w europejskich pucharach Szymański. Obaj byli aktywni, ale też obaj weszli na boisko, kiedy ogórki z Finlandii grały w dziesiątkę, a losy meczu były już całkowicie rozstrzygnięte.

Na dziesiątce zagrał dziś Thibault Moulin, który posłał kilka świetnych piłek i ogólnie dobrze rozprowadzał akcje oraz pokazał, że może być jakąś alternatywą na tej pozycji. Na środku obrony po raz pierwszy w historii oglądaliśmy duet Jędrzejczyk-Dąbrowski, o którym mówi się, że po ewentualnym odejściu Pazdana (dziś wykluczyła go choroba) może stworzyć ścianę nie do przejścia. Dziś jednak nie zawsze było to widać, bo Finowie kilka razy przedarli się pod bramkę Malarza. Wreszcie na prawej obronie zagrał Łukasz Broź, który na tle fińskich kelnerów wyglądał fantastycznie i właściwie można było ulec złudzeniu, że to Dani Carvajal dla jaj wystąpił sobie w meczu Legii.

Broź zagrał tak, że kibice Legii mogą się teraz zastanawiać, dlaczego umieścili go w czubie listy piłkarzy, których nie chcieliby już oglądać w klubie. W obronie skuteczny, a w ataku najaktywniejszy, raz po raz szarpał i rozrywał defensywę rywala. Był najgroźniejszym ofensywnym żądłem Legii, już w 7. minucie gry wywalczył rzut karny (zamieniony na gola przez Guilherme), a w 40. minucie idealnie zagrał na głowę Hamalainena, którego strzał dobił Nagy. Tak naprawdę Broź nie uczestniczył tylko przy trzecim golu (akcja Guilherme-Hamalainen), ale też po jego akcjach mogły wpaść przynajmniej jeszcze dwie bramki, gdyby tylko Hamalainen był skuteczniejszy…

Reklama

I może ten występ Brozia to dla kibiców Legii najbardziej pozytywna informacja dnia, bo przecież piłkarskich problemów w Mariehamn i tak nikt się dziś nie spodziewał. Tego samego Brozia, który jako jedyny z pierwszego zespołu Legii nie dostał przed rokiem nawet sekundy w Champions League, i który wiosną był jedynie opcją awaryjną na Ajax oraz na dwa mecze w lidze (gdzie m.in. nie zawiódł w super ważnym meczu z Koroną). A dziś pokazał, że on wcale nie zamierza rezygnować ze swojego miejsca w Legii, i że wciąż jest w stanie coś tej drużynie zaoferować. I z całą pewnością jest to postawa godna pochwały.

Ale dzisiejsze dobre występy indywidualne legionistów trzeba będzie potwierdzić też w meczach z trudniejszymi przeciwnikami, czyli już w kolejnych rundach eliminacji oraz w lidze. Z dzisiejszego wieczoru na Wyspach Alandzkich udało się wycisnąć maksa, czyli gładko wygrać 3:0 i zwyczajnie zapewnić sobie awans do następnej fazy. Teraz jednak czas już wracać do domu i zająć się poważnym graniem.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

170 komentarzy

Loading...