Pokazy buractwa zamiast popisów piłkarskich

redakcja

Autor:redakcja

13 kwietnia 2012, 22:52 • 4 min czytania

Koronie Kielce wydaje się, że przegrała z sędzią Pskitem, podczas gdy przegrała sama ze sobą. I co gorsza – nie potrafiła tej porażki przyjąć z honorem, tylko zdecydowała się na jakieś żenujące stwierdzenia po końcowym gwizdku. Trener Leszek Ojrzyński dopatrzył się spisku, twierdząc, że arbiter z Łodzi celowo wykartkował jego zawodników przed meczami z łódzkimi zespołami (podobno w czasie następnej kolejki ma też zostać rozpylona sztuczna mgła, w celu utrudnienia zwycięstwa kielczanom), natomiast Paweł Golański mówił coś o parodii futbolu. Niestety, tak się zdarza, kiedy emocje odbierają rozum.
Korona walczy o awans do europejskich pucharów, ale jej zawodnicy muszą uświadomić sobie jedno – jak trafią na sędziego z Hiszpanii, to mogą nie dokończyć meczu, bo z powodu liczby wykluczeni arbiter odgwiżdże walkowera. Dzisiaj taki Kamil Kuzera w ciągu pierwszych 10 minut popełnił trzy faule i po każdym z nich mógł otrzymać żółtą kartkę. I sędzia wręcz uratował Kuzerę, że ten po przerwie nie wyleciał z boiska. Jovanović jedzie wślizgiem na połówce boiska i jeszcze podnosi nogę na wysokość kolana, a potem dziwi się, że dostaje żółtą kartkę (dziwił się też komentujący Grzegorz Mielcarski, ale przypominamy, że kiedyś Mandziejewicza i Ratajczyka prawie wysłał na wózki inwalidzkie). Potem ten sam Jovanović, wiedząc, że ma żółtą kartę, fauluje szykującego się do strzału w polu karnym przeciwnika i jest wielce zdziwiony, że wylatuje z boiska. Powinien się raczej cieszyć, że nie dostał bezpośredniej czerwonej, bo będzie mógł zagrać w następnym spotkaniu.

Pokazy buractwa zamiast popisów piłkarskich
Reklama

Kielczanie zamiast grać w piłkę, postanowili grać na nerwach sędziemu. Golański wsadza palce w oczy przeciwnikowi, a potem jest zaskoczony, że ten przeciwnik leży. Korzym zachowuje się jak kompletny kretyn, bo najpierw w bezsensowny sposób dostaje żółtą kartkę wykluczającą go z gry w następnej kolejce, a potem jeszcze poprawia atakiem na bezpośrednią czerwoną, co oznacza przynajmniej dwa spotkania pauzy. Lenartowski podchodzi i wybija piłkę ustawioną przez przeciwnika, a potem jest zdumiony, że za coś takiego sędzia wyciąga żółtą.

I tak dalej.

Reklama

A na sam koniec piłkarze Korony niszczą drzwi do pokoju sędziowskiego, co już jest czystym wieśniactwem. Powinni zrozumieć, że jeśli arbiter ma zamiar gwizdać szczegółowo, to on się do ich stylu gry nie dostosuje – tylko oni mają się dostosować do stylu prowadzenia meczu przez sędziego, w przeciwnym razie przegrają. I nie ma co pluć, przeklinać, udzielać płaczliwych wywiadów. Graliście, drodzy panowie, skandalicznie nędznie, ale do tego też zachowywaliście się skandalicznie. Myśleliście, że arbiter się was przestraszy, że go stłamsicie, a tu dupa – facet sobie stał niewzruszony z boku i ilekroć przeginaliście pałę, wyciągał kartkę. Proste. Powinniście mu zresztą podziękować, że nie wywalił z boiska jeszcze Tomasza Lisowskiego – to był jego największy błąd.

Przykro to stwierdzić, ale dzisiaj oglądaliśmy wytrysk buractwa.

A Zagłębie – najlepiej punktująca drużyna 2012 roku, brawa! – grało tak, jak w poprzednich meczach. Ta drużyna nie prezentuje futbolu specjalnie przyjemnego dla oka, natomiast strasznie trudno jest jej strzelić gola – ze względu na doskonale grających Banasia i Horvatha. Ł»elazna defensywa plus trochę szczęścia z przodu – i są kolejne punkty. Już jesteśmy ciekawi, co ten zespół pokaże w przyszłym sezonie, bo ostatnio regułą jest, że Zagłębie ma lepszą rundę wiosenną od jesiennej (tzn. jak strach zajrzy w oczy to lubinianie zaczynają grać).

Tak czy siak – wielkie brawa dla trenera Hapala za pracę, jaką wykonał zimą, bo Zagłębie dzisiaj po prostu bardzo trudno jest pokonać, trudno o trzy czy cztery dobre sytuacje w meczu grając przeciwko tej drużynie. A jeszcze jesienią strzelić bramkę lubinianom było łatwiej niż wdepnąć w kupę na trawniku przed dużym blokiem.

A co do Korony jeszcze – odkąd w dobrym stylu ograła 3:0 Polonię Warszawa w kolejnych trzech spotkaniach zdobyła zaledwie jeden punkt. Przegrała w Zabrzu (przeszła obok gry, do tego kosztowny błąd Małkowskiego), zremisowała z Lechem (niezły mecz, ale błąd Małkowskiego w doliczonym czasie gry), no i teraz przegrała z Zagłębiem (i znowu błąd Małkowskiego, przy golu na 0:2).

Bardzo ważne zwycięstwo zanotował dzisiaj GKS Bełchatów, a gola kolejki – zaryzykujemy z tą prognozą – zdobył Marcin Ł»ewłakow. Wielokrotnie chwaliliśmy ten zespół za styl gry i w zasadzie kamień spadł nam z serca, że oddalił się od strefy spadkowej. Wiemy, że w Bełchatowie nie ma zbyt wielu kibiców, ale przynajmniej jest tam drużyna, która potrafi wymienić pięć podań. Dzisiaj miała o tyle łatwiej, że grała przeciwko permanentnie słabej na wyjazdach Jagiellonii. Tomasz Hajto ma z tą drużyną taki sam problem, jaki mieli poprzednicy. Za czasów Michała Probierza (trzy lata) Jagiellonia na wyjazdach zdobyła 22 procent możliwych do zdobycia punktów, za czasów Czesława Michniewicza (pół roku) 21 procent, a za czasów Hajty (ta runda) – na razie 6,6 procent.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama