Dotarliśmy do Islamabadu. My, grupa pościgowa wyprawy K2 Ski Challenge, kierowana przez Bogusława Leśnodorskiego. Grupa właściwa, czyli Jędrek Bargiel i jego ludzie, pracuje w górze, szykuje trasę ataku szczytowego. W jednym z poprzednich wpisów wspomniałem, że baza pod K2 znajduje się 120 km od najbliższego stomatologa. Dygresja ta miała głębsze uzasadnienie w postaci konieczności wizyty Dariusza Załuskiego u dentysty. Ból zęba w górach stanowi poważny problem i nie chodzi tylko o wyłączenie członka ekipy z działań (stan na pograniczu utraty świadomości, do powikłań typu sepsa włącznie). Co zrobić z takim osobnikiem? Maszerować przez tydzień lodowcem w dół? Zamówić śmigłowiec, a jeśli tak, kto za niego zapłaci, ekipa, agencja czy ubezpieczyciel? Nie lada orzech do zgryzienia, serio.
Wracając do informacji z pierwszego zdania, dolecieliśmy punktualnie, tuż przed czwartą rano. Przesiadaliśmy się w Istambule. Lot przyjemny choć męczący, a właściwie męczył jeden dzieciak, który wrzeszczał od startu do lądowania. Udało się w miarę sprawnie przejść przez odprawę imigracyjną oraz celną. Tutaj natomiast małe potknięcie, bo celnicy wyłapali dwa wózki i trzeba było opłacić coś na kształt myta. Po wyjściu przed terminal spotkaliśmy się z Anwarem i Alim, przedstawicielami agencji górskiej, która nas tutaj obsługuje.
Pierwsza informacja: Darek jest już po zabiegu i jego stan się poprawia. Ufff… Druga: nie ma samolotu do Skardu i to sporo komplikuje. Przede wszystkim opóźnienie pościgu, po drugie konieczność pozostania w Islamabadzie do wtorku. Bagaże upchnęliśmy do busika, sami wsiedliśmy do taksówki. Mimo że na zegarze piąta rano, sam przejazd dostarczył nam wielu atrakcji. Pusta droga, ale folklor ruchu miejskiego daleki od naszego europejskiego standardu. Po dotarciu do hotelu walnęliśmy się do łóżek. Chwila przerwy w śnie na śniadanie (omlet z marchewką i czymś zielonym), potem znowu sen. Jest gorąco, duszno i parno. Pot się leje ciurkiem.
Po południu ruszyliśmy się na miasto, jakieś zakupy, wieczorem kolacja w afgańskiej restauracji, którą z rozmarzeniem wspomina Piotr Snopczyński. To znakomity, bardzo doświadczony wspinacz, który dołączył do naszej ekspedycji. Guru. Uczestnik wcześniejszych wypraw Jędrka Bargiela. Solowy zdobywca Sziszapangmy (8013 m) i Gaszerbruma II w zespole Alkiem Lwowem (8035 m). Dobry duch wyjazdu. Nasz ekspert od kwestii codziennych w Pakistanie, bo był tu kilkanaście razy. W wyprawach na ośmiotysięczniki uczestniczył piętnastokrotnie, w tym na trzech zimowych. Po kolacji przepak i jazda w stronę Skardu. Do pokonania mamy efektowny odcinek Karakoram Highway. Pierwszy nocleg w Chilas. Będzie się działo!
Zdrowia i Przygód
DARIUSZ URBANOWICZ