Gdybym miał obecny rozum będąc nastolatkiem, to pewnie byśmy teraz nie rozmawiali…

redakcja

Autor:redakcja

13 kwietnia 2012, 15:16 • 24 min czytania

– Myślę, że każdy musi sobie stawiać w życiu wysokie cele. Jeżeli stawiasz sobie wysokie cele, to i te mniejsze ci się spełnią. Czy jestem zadowolony? Mam 30 lat, przede mną jeszcze cztery, pięć sezonów na bardzo dobrym poziomie – mówi w rozmowie z Weszło! فukasz Madej, który kiedyś uznawany był za złote dziecko polskiej piłki. Dziś jest jedynym poza bramkarzami, dobrze grającym zawodnikiem Śląska, z którego jednak odchodzi po zakończeniu sezonu. Opowiedział nam o swojej karierze, o złych decyzjach, które podejmował, o medalu, którego jednak nie sprzedał, o planach na przyszłość i o żalu jaki pozostanie po odejściu z Wrocławia. Na początek zadaliśmy mu jednak pytanie, które frapuje tej wiosny obserwatorów rozgrywek ekstraklasy.
– Co się z wami stało przez tę zimę?
– Ciężko powiedzieć, co się stało. Te wyniki nie są takie, jakich by tu każdy we Wrocławiu oczekiwał. Cokolwiek bym teraz powiedział, to będzie źle. Każda odpowiedź będzie głupia, bo poza meczem z Cracovią i rewanżem z Arką wygląda to fatalnie. Chociaż na Lechu też nie graliśmy źle… No coś się z nami stało, ale to nie są rzeczy, które można roztrząsać publicznie. Trzeba to rozpatrywać w szatni, we własnym gronie, a nie na zewnątrz.

Gdybym miał obecny rozum będąc nastolatkiem, to pewnie byśmy teraz nie rozmawiali…
Reklama

– Ale wy wiecie, co się stało?
– Do końca nie wiemy. Nigdy nie ma prostej odpowiedzi, prostej recepty na to, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Zresztą wy też jesteście na stadionach, widzicie nasze mecze i pewnie nie macie prostej odpowiedzi, dlaczego jest tak, a nie inaczej.

– Z tego co ja widzę na meczach, to jesteście nie najlepiej przygotowani fizycznie, a już na pewno gorzej niż w poprzedniej rundzie. Niedawno potrafiliście wygrywać mecze agresją, zadziornością, nieustępliwością, a teraz stoicie na boisku.
– Ciężko jest mi odpowiedzieć na takie pytanie, bo myślę, że ono nie powinno być skierowane do mnie, tylko do trenerów, którzy się nami zajmują. Nawet jakbyśmy byli źle przygotowani, to nikt z nas, piłkarzy, nie powinien o tym mówić, bo takie rzeczy należy rozwiązywać w szatni.

Reklama

– Ty chyba nie stosowałeś się sumiennie do tego, co trener wam kazał robić w okresie przygotowawczym, bo wyglądasz na boisku dużo lepiej niż reszta drużyny? Sprawiasz czasem wrażenie, jakbyś przygotowywał się do rundy gdzieś indziej.
– Nie no, przygotowywałem się ze wszystkimi. Może niektórzy zawodnicy za szybko uzyskali swoją najwyższą dyspozycję, za dobrze wyglądali w początkowym okresie i może dlatego teraz wyglądają słabiej. Ciężko jest mi odpowiadać na takie pytania, bo ja nie jestem fizjologiem, nie jestem człowiekiem, który się na tym do końca zna. Mogę tylko powiedzieć za siebie, że ja nie czuję się najgorzej. Czuję się dobrze, a czy jest jakiś problem? To nie jest już pytanie do mnie.

– To chyba twoja najlepsza runda odkąd trafiłeś do Śląska. Dziwne, że złapałeś formę akurat w momencie, kiedy całej drużynie nie idzie, bo wcześniej kiedy zespół grał lepiej, to często się nie łapałeś do składu.
– Myślę, że nie tyle ta runda, co cały sezon jest udany w moim wykonaniu. W rundzie jesiennej już grałem bardzo dobrze, mecze z Lechem, z Legią, z Polonią Warszawa. To były te mecze, takie okno wystawowe w polskiej lidze i w każdym z tych spotkań strzelałem bramki albo zaliczałem asysty. Myślę nawet, że tamta runda była jeszcze lepsza niż ta, ale ta się jeszcze nie skończyła i mam nadzieję, że nie będę grał gorzej i strzelę jakąś bramkę czy bramki. Nie ma co ukrywać, że cały ten sezon mam udany, bo jestem podstawowym zawodnikiem. Jeśli spojrzeć na rozegrane minuty w meczach ekstraklasy, to jestem w czołówce drużyny. Statystyki mam niezłe, bo 5 bramek i 4 asysty, więc trzeba się z tego cieszyć i dokładać kolejne cegiełki, żeby było jeszcze lepiej.

– Nie jest tak, że zacząłeś teraz lepiej grać, bo kończy ci się kontrakt i chcesz się pokazać przed podpisaniem kolejnego?
– Powiem tak: przecież mnie w Polsce wszyscy znają. Wiedzą, że potrafię grać w piłkę. Prawda jest jednak taka, że grałem prawie całą jesień i grałem nie tylko dużo, ale też dobrze. Miałem duży wpływ na wyniki tej drużyny, która była liderem na zakończenie rundy. Ale zawsze ta forma przychodzi tak nieoczekiwanie, że nie można jej kontrolować i powiedzieć: – O teraz będę grał dobrze. Nie. Po prostu, teraz jestem w formie, dobrze przepracowałem okres i widocznie to wypaliło. Nie można powiedzieć, że teraz gram lepiej, bo mi się kończy kontrakt. Mógłbym chcieć grać dobrze, ale gdybym nie miał formy, to i tak bym nie grał i na dobrych chęciach by się tylko skończyło.

– Czasem może jednak bywać tak, że jest forma, ale nie ma tylu chęci?
– Nie, bo człowiek jeżeli tylko wychodzi na boisko, to myśli tylko o tym, żeby jak najlepiej grać i wygrywać. Zawsze powtarzam, żeby zawodnik dobrze grał, to musi być dobrze przygotowany i musi mieć czystą głowę. To nastawienie psychofizyczne jest najważniejsze. Przecież mnie już nikt nie nauczy lepiej grać w piłkę. Mogę grać lepiej tylko dzięki swojemu doświadczeniu. Mogę grać lepiej niż wtedy, kiedy miałem dwadzieścia lat, bo jestem bardziej doświadczony. Lepiej przewiduję pewne zachowania na boisku. Czuję się lepiej niż wtedy, gdy miałem dwadzieścia lat. Dlaczego? Bo mam już tyle tych spotkań rozegranych, że wiele rzeczy mnie już nie zaskakuje na boisku tak jak kiedyś.

– Mówisz, że trzeba mieć czystą głowę, ale świadomość, że klub nie chce przedłużyć z tobą kontraktu, chyba ją zanieczyszcza? To chyba nie jest coś, co daje człowiekowi spokój?
– Zgadza się…

– No i jak to odbierasz, że nie zaproponowano ci nowej umowy?
– Tak, że po prostu trener mnie nie chce w tej drużynie, bo jeżeli dalej nie powiedział prezesowi, żeby ze mną na ten temat rozmawiać, to sprawa jest jasna. Myślę, że z prezesem Piotrem Waśniewskim dogadałbym się w tydzień, bo go szanuję i wydaje mi się, że on mnie również. Uważam, że to nie trwałoby więcej niż tydzień i byśmy się dogadali. Wychodzi jednak na to, że trener mnie nie chce, prawda? Tylko to też jest dziwne, bo jestem podstawowym zawodnikiem drugiej drużyny w kraju i nie dostaję od swojego klubu żadnej propozycji. Tak naprawdę, przestało mi już na tym tak bardzo zależeć i już nawet nie zaprzątam sobie tym głowy. Nie myślę o tym, bo wiem, że mam jakieś inne propozycje, które mnie zadowalają. Jedne bardziej, drugie mniej, ale takie, które dadzą mi satysfakcję, że gdzieś tam jestem doceniony w innym klubie. I o tym myślę, a nie o tym, czy ktoś mi w Śląsku zaproponuje kontrakt, czy nie. Oczywiście, że zżyłem się z Wrocławiem, zżyłem się ze Śląskiem, zdobyłem wicemistrzostwo Polski i daj Boże, żebyśmy zdobyli teraz mistrzostwo. Moje dziecko chodzi tu do szkoły, ja się tutaj dobrze czuję, moja rodzina również. Fajnie byłoby tu zostać i pograć dla tego klubu, ale nic na siłę. Nie wolno w życiu robić nic na siłę, jeżeli ktoś cię nie chce, to tylko po sobie pozostawić jak najlepsze wrażenie i żeby kibice tutaj mnie dobrze pamiętali.

– Ale chyba pozostaje pewien żal, bo jesteś jednym z tych zawodników, na których budowano ekstraklasowy Śląsk, grasz w nim trzeci sezon i też dzięki tobie klub jest teraz w tym miejscu, zapowiadają się dla niego dobre lata, ale ty już nie będziesz spijał tej śmietanki?
– Gdzieś tam może jakiś żal jest. Ale po prostu za dużo już w piłce przeżyłem. Oczywiście, żal pozostanie… Ł»al jest na sto procent, że podstawowy zawodnik, który miał duży wpływ na to, które mamy teraz miejsce, gdzieś tam jest niechciany. Trener powiedział, że o tym kto przedłuży kontrakt będzie decydowała forma, a moja forma jest dobra, czyli…

– Czyli trener kłamał?
– Nie chcę tak mówić, nie chcę używać takich słów.

– Czyli powiedział nieprawdę?
– Czyli trzeba się pytać trenera. Ja nie będę do nikogo chodził i się prosił, bo i ja nie zostanę na lodzie i klub też. Śląsk poradzi sobie beze mnie, a ja poradzę sobie bez Śląska, ale będzie szkoda i będzie żal opuszczać Wrocław.

– Jak Orest Lenczyk przyszedł do Śląska to przekazał władzom listę zawodników, których nie potrzebuje już w drużynie. Wiedziałeś o tym i grałeś ciągle ze świadomością, że trener cię nie chce?
– Trener, jak przyszedł, to wziął mnie na rozmowę i powiedział, że potrzebuje jeszcze dziesięciu takich zawodników jak ja. Później, z różnych względów, nie wiem do końca jakich, nie grałem. Trener tłumaczył to bardziej defensywną taktyką, ale jeżeli dostawałem szanse, to się starałem je wykorzystywać. Nawet w tym sezonie wicemistrzowskim były takie mecze, że gdzieś tam się korzystnie zapisałem. Natomiast teraz jestem podstawowym zawodnikiem. A jeśli było tak jak mówisz, to mogę powiedzieć tylko tyle, że ja z ust trenera nic takiego nie usłyszałem.

– A nie dało się tego odczuć?
– Dało się odczuć, kiedy latem trener miał zgłosić listę transferową. Ale tylko dzięki mojemu uporowi, chęci do pracy i niepoddawania się, jestem w tym miejscu, w którym jestem. I tylko dzięki sobie jestem ważną częścią tej drużyny.

– Nie miałeś momentu zrezygnowania, takich myśli, żeby to rzucić i jak cię nie chcą, to odchodzisz i masz to wszystko gdzieś? Wolałeś udowodnić im, że się mylili? Dużo ludzi by sobie odpuściło…
– Kiedyś też taki byłem. Ale teraz wiedziałem, że dostałem od losu coś fajnego. Kiedyś byłem już w Lechu Poznań i z niego tak odszedłem. Do dzisiaj tego żałuję, że odwróciłem się napięcie i powiedziałem: – Mam to gdzieś. Odchodzę, bo jest taka i taka sytuacja… A za chwilę w tym Lechu było tak, że do dzisiaj żałuję tego jak postąpiłem. Nie chciałem popełnić drugi raz takiego błędu. Ł»e będąc drugi raz w tak dobrym klubie, w tak podobnym pod wieloma względami klubie, tak łatwo z niego odejść. Stwierdziłem, że się wezmę w garść i udowodnię, że to ja jestem na tyle dobrym piłkarzem, że nikt mnie nie zagnie. I niestety to udowodniłem.

– Niestety?
– Dla siebie stety.

– Myślałeś, że jak udowodnisz na co cię stać na boisku, to trener zmieni decyzję? Tak się zastanawiam czym innym można go przekonać, bo przecież klub to nie jest jednak stowarzyszenie ludzi o tych samych poglądach, tylko chodzi o piłkę nożną. Więc jeśli grą się go nie da przekonać, to może mu czymś podpadłeś? Ciężko to ogarnąć.
– Ja też do końca nie wiem dlaczego… Na razie się cieszę, że gram, że mam taką możliwość, bo to jest dla mnie zawsze priorytet. Z moich ust jednak nikt nigdy nie usłyszy, że krytykuję trenera, bo uważam, że piłkarz nie może krytykować swojego trenera, a trener nie może krytykować zawodnika. Trener musi być osobą, która odpowiada za to jak ci zawodnicy wyglądają, a oni muszą być wobec niego lojalni. Dlatego nie powiem nigdy nic złego na swojego trenera, bo to mijałoby się z celem i mogłoby tylko popsuć atmosferę w szatni.

– Wobec tego, jak odebraliście to, co trener mówił na was podczas rozmowy z prezydentem Dutkiewiczem, której fragmenty opublikowaliśmy?
– Tak jak mówiłem przed chwilą: trener nigdy nie powinien tak powiedzieć. Wyjaśniliśmy już jednak tę sytuację i mam nadzieję, że już…

– Ale zauważ, że jakbym tego nie nagrał, to byście nawet nie wiedzieli o tym, że tak mówił i nic byście sobie nie wyjaśniali. To jest według ciebie fair?
– No nie jest do końca fair, ale myślę, że trener…

– Więc chyba zasada, że piłkarze stoją murem za trenerem, a trener za piłkarzami tutaj nie obowiązywała. Bo Orest Lenczyk bronił tam raczej siebie, a nie was. No, sorry…
– Trudno się z tym nie zgodzić. Ale w szatni uzgodniliśmy z chłopakami, że nie będziemy do tego wracać. Wyjaśniliśmy sobie tą sytuację z trenerem i dla nas sprawa jest już zamknięta. Jesteśmy jedną wielką piłkarską rodziną Śląska i łączy nas jeden cel.

– Dobra, to zostawmy już ten Śląsk skoro i tak z niego odchodzisz. Może powiedz jaki obierasz kierunek? Zostajesz w Polsce? Podobno masz ofertę nawet z Azerbejdżanu.
– Tak, jakaś tam wstępna oferta stamtąd jest. Mój menedżer ostatnio gościł w Azerbejdżanie i jest jakieś zainteresowanie. Są też oferty z polskich klubów. Na razie jednak nie chcę się tym wszystkim zajmować. Chcę aby ta liga się najpierw skończyła, a na razie chcę się skoncentrować na tym, żeby pokazać, że nie myślę o tym, żeby odejść, tylko o tym, aby dobrze grać dla Śląska. Martwię się tylko o jedną rzecz, żebym miał zdrowie, żebym nie miał żadnej kontuzji.

– Liczysz po cichu, że może jednak zostaniesz w tym Śląsku?
– Nie mówię, że to jest temat zamknięty, bo z mojej strony jest jak najbardziej otwarty. Śląsk był dla mnie priorytetem zimą i nie ukrywam, że liczyłem na to, że zimą dostanę ofertę przedłużenia umowy, ale teraz już się na to nie nastawiam. Rozmawiałem już o ewentualnych warunkach z prezesem, to nie były negocjacje, tak jak gdzieś przeczytałem, ale bardziej sondowanie moich oczekiwań i myślę, że gdybym dostał taką propozycję, to jesteśmy w stanie się dogadać.

– A jak nie, to co? Polska czy zagranica?
– Zobaczymy. Ten cały szum transferowy dopiero się zaczyna, zobaczymy jak potoczą się losy innych drużyn, jak się skończy liga. Spokojnie. Dopiero mamy kwiecień. Mam już parę ofert, wszystkie są nie najgorsze finansowo, niektóre lepsze sportowe, inne gorsze, ale jeszcze czekam, zobaczę jak się zakończą rozgrywki. Kiedyś już powiedziałem, że jeżeli będę w dobrej drużynie, która będzie grała w czołówce, to wtedy będę dobrze grał. I w Śląsku się te moje słowa potwierdziły.

– Zraziłeś się tym wyjazdem do Portugalii?
– Nie, wręcz przeciwnie, ale gdybym miał teraz 25 lat, to tak. Dalej myślałbym o czymś takim, ale sytuacja ekonomiczna polskich klubów jest coraz lepsza. Mówi się, że jest kryzys, ale w Polsce dobrze płaci się piłkarzom. Poza tym, tak na siłę też nie opłaca się wyjeżdżać. Jestem realistą i wiem, że nie dostanę oferty z Bundesligi czy Primera Division, tylko pewnie z jakichś słabszych lig typu Grecja czy Cypr, a pobyt tam nie jest dla mnie tak naprawdę w tej chwili konkurencyjny na tyle, żeby się zdecydować na wyjazd. W dodatku, wiadomo jak ci wszyscy południowcy płacą i jak oni się zachowują. W Polsce mamy coraz lepszą ligę, coraz piękniejsze stadiony i można podpisywać niezłe kontrakty.

– Czemu ci nie poszło w tej Portugalii?
– Ja już o tym tak naprawdę zapomniałem, bo minęły prawie trzy lata. Kiedyś czytałem wypowiedź jednego z polskich zawodników, który powiedział, że „jeżeli zawodnik jest dobry, gra ofensywnie, do przodu i pójdzie do drużyny, która tylko się broni, to nic tam nie zrobi” i ja miałem właśnie taki problem. Poszedłem do drużyny (Academica Coimbra – przyp. T.K), która cały czas się broniła i nie miałem tak do końca możliwości, żeby się pokazać. Chodzi o to, o czym powiedziałem chwilę temu: będę grał dobrze, kiedy będę w drużynie, która będzie chciała atakować, grać do przodu, ofensywnie. Teraz to się potwierdza, bo Śląsk jest wysoko w tabeli i dlatego ja potrafię błyszczeć.

– To kwestia psychiki czy skąd to się bierze?
– Może nie tyle psychiki, co po prostu w drużynach z czołówki, te akcenty są przełożone bardziej na ofensywę. Drużyna posiada więcej piłki, a ja jestem takim zawodnikiem, który jest groźniejszy jak ma piłkę, niż wtedy gdy jej nie ma.

– Piłkarz chyba powinien się potrafić dostosować do taktyki narzucanej przez trenera? Czasami może to nawet wyjść na dobre. Weźmy przykład فukasza Piszczka, który wyjeżdżał z Polski jako średniawy napastnik, a teraz jest jednym z najlepszych prawych obrońców w Europie.
– No tak, ale nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Są zawodnicy, którzy do pewnej taktyki nigdy się nie dostosują i to nie tylko zawodnicy naszego poziomu, ale też europejskiego i światowego poziomu. Thierry Henry był w Juventusie i też się nie potrafił dostosować.

– A my zapytaliśmy twojego byłego trenera z Academiki o zdanie na twój temat. Domingos Paciencia powiedział, że miałeś duży talent i mogłeś spokojnie tam zrobić karierę, ale byłeś bardzo leniwy, a w dodatku nie uczyłeś się języka.
– No oczywiście, ale myślę, że on pewnych rzeczy…

– Nie rozumiał? Może przez ten język…
– Nie mówię, że się nie chciałem uczyć języka, ale jeżeli jedziesz do innego klubu i chcesz przez pierwszy okres się uczyć tego języka, a tutaj dostajesz strzała, że ławka, ławka, ławka, to nagle ci wszystkie ochoty odchodzą. Może faktycznie brakło mi tego, co zrobiłem w Śląsku, że zacisnąłem zęby i gdzieś tam dalej walczyłem ze sobą. Tylko, że we Wrocławiu nie ma problemów z finansami, a tam cały czas były. Ciągle było chodzenie za własnymi pieniędzmi i nie miałem pustej głowy. Co chwilę gdzieś mnie tam oszukiwali i mówili, że za chwilę będą pieniądze, będą, będą, a tak naprawdę, cały czas ich nie było. Wiem, że gdzieś tam był mój błąd. Jeśli ludzie się rozwodzą, to wina zawsze leży pośrodku. Tak samo, jeśli komuś nie wyjdzie w danym klubie, to też wina jest pośrodku. Ale ja tego nie żałuję. Pojechałem, zobaczyłem, miałem możliwość pracowania z trenerem, który grał w finale Ligi Europy, prowadził Sporting Lizbona. Fajnie, że tam pojechałem, ale do dupy, że mi nie wyszło.

– Nie chciałeś jeszcze zostać czy nie było takiej opcji, że wróciłeś po roku do Polski?
– Wszystko właśnie zaczęło się od tych nieuregulowanych finansów. Pytałeś wcześniej o to, czy teraz chcę wyjechać za granicę, to właśnie Grecy, Cypryjczycy, Portugalczycy są takimi małymi oszustami, którzy obiecywali, że będą zaraz pieniądze, a ich nie było. Miałem jeszcze rok kontraktu, ale postanowiłem go rozwiązać i miałem jechać do Grecji, bo miałem stamtąd propozycję, ale zadzwonił Krzysztof Paluszek i powiedział, że Ryszard Tarasiewicz chciałby, żebym przyjechał do Wrocławia. Przyjechałem, dogadaliśmy się, podpisałem kontrakt na rok z możliwością przedłużenia o dwa lata. Trener Tarasiewicz podjął decyzję nie po roku, tylko po siedmiu miesiącach i chciał mnie dalej w tej drużynie. Nie zapominam nigdy dzięki komu teraz jestem tutaj i mogę być częścią tej drużyny. Wiem, że to dzięki trenerowi Paluszkowi i trenerowi Tarasiewiczowi mogłem mieć ten medal za wicemistrzostwo i obym w tym roku też miał jakiś medal.

– Ale chyba go nie sprzedasz? Pytam, bo krąży o tobie mocna historia, że sprzedałeś swój medal za zdobycie Pucharu Polski z Lechem Poznań, to prawda?
– To jest największy idiotyzm z możliwych. Kto to w ogóle wymyślił? Już kiedyś się z tego tłumaczyłem, chociaż to głupie słowo, żeby tłumaczyć się z czegoś, co jakiś idiota wymyślił. Jedna z gazet zrobiła mi zdjęcie z tym medalem… Tak naprawdę, to ten medal był dla mnie wielką satysfakcją. Dostaliśmy w Lechu za ten puchar śmieszne pieniądze. Mieliśmy wtedy taki straszny cel: zdobyć Puchar Polski, potem ten Superpuchar, bo miało być za chwilę lepiej. Cały czas nie było dobrze, a ktoś puścił taką plotkę, że sprzedałem medal, co jest kompletnym nonsensem, bo mam wszystkie medale, które zdobyłem w życiu. I nigdy, za żadne skarby bym ich nie oddał.

– Jeden kolekcjoner podobno twierdzi, że odkupił go od ciebie za 300 złotych…
– Tym bardziej… Gdyby mi dał 300 tysięcy, to jeszcze może bym się zastanowił. Ktoś jest po prostu kretynem i coś takiego wymyślił. Mogę każdego zaprosić do mnie do domu i pokazać, że ten medal mam. I dla mnie nie chodziło o pieniądze, bo za ten puchar dostaliśmy śmieszne pieniądze. Największą satysfakcją był właśnie ten medal. Zresztą tak jak wszystkie medale, które zdobywałem, tak i ten, to są piękne wspomnienia.

– Jak tak sobie wspominasz i bierzesz pod uwagę jakieś swoje założenia, cele z początków kariery, to jesteś zadowolony z tego jak ona się potoczyła?
– Myślę, że każdy musi sobie stawiać w życiu wysokie cele. Jeżeli stawiasz sobie wysokie cele, to i te mniejsze ci się spełnią. Czy jestem zadowolony? Mam 30 lat, przede mną jeszcze cztery, pięć sezonów na bardzo dobrym poziomie, bo nie mam problemu ze zdrowiem. Nigdy nie miałem poważniejszych kontuzji, wagowo nic się ze mną złego nie dzieje, tkanka jest super, wyniki badań mam bardzo dobre, dbam o siebie. Ale jakieś tam pierwsze podsumowanie jest. Wiem, że nie mam już 25 lat i nie mogę o pewnych rzeczach już marzyć. Czy jestem spełniony? Tak naprawdę, to w 50%, bo z moim talentem, gdybym wcześniej trafił właśnie do takiego klubu jak Śląsk Wrocław… Kiedy zdobyliśmy z Lechem ten puchar, to ja byłem już bardzo bliski podpisania kontraktu z Legią i Wisłą. I tak się zastanawiałem, że w końcu z nikim nie podpisałem. Nie poszedłem wtedy do Wisły, wyrzucili trenera Henryka Kasperczaka, nastały nowe rządy. Pobrali innych zawodników, między innymi Kubę Błaszczykowskiego i Kuba jest teraz w tym miejscu, gdzie jest. Nie mówię, że też byłbym w tym miejscu co on, bo może i bym nie był, ale do takiego klubu jak Śląsk trafiłem o pięć, sześć lat za późno. Gdyby to było wcześniej, to myślę, że moja kariera inaczej by się potoczyła. Trzy mecze w reprezentacji też traktuję z niedosytem, bo na moje możliwości, to powinienem ich mieć około dwudziestu. Wtedy mógłbym być zadowolony. Myślę, że też powinienem przez cztery, pięć sezonów grać w średnich klubach lig europejskich. Niestety, nie udało się. Wina zawsze leży pośrodku. Może nigdy nie miałem takiego mentora? Może czegoś brakowało? Chyba tego, o czym ciągle powtarzam, że nie trafiłem z pięć lat temu do takiego klubu. Wtedy inaczej by się to wszystko potoczyło.

– Dlaczego wtedy nie wyszło z Legią ani z Wisłą? To był chyba 2004 rok?
– Tak. Bardzo chciałem iść wtedy do Wisły, bo oni preferowali taką piłkę, która mi odpowiadała. Menedżer Adam Mandziara i pan Zdzisław Kapka złożyli mi ofertę już jak byłem w młodzieżówce, ale wtedy nie chciałem tam iść, bo wiedziałem, że z Kalu Uche nie mam większych szans na rywalizację, a wtedy była mi potrzebna gra. Później była ta zawierucha z Uche, wszystko było dogrywane i nagle wyrzucili trenera Henryka Kasperczaka, nastały nowe rządy, przyszedł dyrektor Grzegorz Mielcarski, który miał inne priorytety i innych zawodników. Ściągali swoich. A jak postawiłem bardziej na tę Wisłę, to Legia się w międzyczasie wycofała, a pamiętam, że wcześniej spotkałem się z panem Piotrem Zygo i też było zainteresowanie, trenerem był wtedy Dariusz Kubicki. No i niestety, tak to się potoczyło. Szkoda, bo uważam, że to mógłby być punkt zwrotny, ale czasu się nie cofnie. Dlatego teraz w pewnym momencie uszanowałem to, że jestem w takim klubie jak Śląsk i chciałem być w nim jak najdłużej. Bo tego mi w życiu brakowało – bycia w dobrym klubie, gdzie mogę sprzedać swoje piłkarskie walory.

– W Lechu Poznań narobiłeś jakiegoś zamieszania, wywołałeś konflikt z kibicami, podobno stwierdzeniem, że zarabiasz tak mało, że ci nie starcza do pierwszego?
– Nie, nie takiego czegoś nie powiedziałem. Wszystko zaczęło się od tego, ze ktoś napisał, że interesuje się mną Legia. Wiadomo jak Legia jest w Poznaniu odbierana, zaraz ktoś wymyślił, że Madej chce iść do Legii. Wtedy zacząłem być czarną owcą w Lechu, ale nie ukrywam, że chciałem wtedy iść do Warszawy. Uważam, że to była dla mnie szansa, chociaż z perspektywy czasu też żałuję, że w Poznaniu nie zostałem, bo gdybym został to… Moje wybory życiowe były bardzo złe. Decyzje które podejmowałem były złe i żałuję tego. Bo jeśli miałem odejść z Lecha to do lepszego klubu, a jeśli nie, to trzeba było zostać i przetrwać te ciężkie czasy, które tam były.

– Ostatecznie z Poznania trafiłeś do Łęcznej…
– Nieeee… W ogóle o takim klubie jak فęczna, to nie chce wspominać. Idąc tam, zrobiłem największą głupotę. Oczywiście, Lech zalegał mi jakieś pieniądze, które فęczna wzięła na siebie i wszystko mi wypłaciła, ale nie chcę o tym pamiętać. Zrobiłem głupi krok, ktoś mnie tam namawiał, ale to był chory krok, żeby z takiego klubu jak Lech iść do Łęcznej, gdzie tak naprawdę było dla mnie źle. Ja, żeby grać, muszę mieć dużo kibiców, duże zainteresowanie, dobry klub. Absurdalnie najlepszą decyzją w tamtym okresie, był powrót do mojego ŁKS, gdzie się odbudowałem. Strzeliłem siedem i pięć bramek i od tamtego czasu, żaden pomocnik w dwa sezony tyle tam nie strzelił, a od mojego odejścia minęły cztery lata. Więc jedyne co mi w ostatnich latach wyszło, to ten powrót do ŁKS, ale to już naprawdę był akt desperacji. To było szczęście w nieszczęściu.

– Bardzo mocno identyfikujesz się z ŁKS-em, utożsamiasz się z jego kibicami. To tylko kwestia urodzenia? Skąd się to wzięło?
– Mam zapisane DNA فKS. U mnie kibicował ojciec, wujkowie, wszyscy chodzili na ŁKS. Siłą rozpędu i ja pokochałem ten klub. Urodziłem się w szpitalu 300 metrów od ŁKS. Byłem na niego skazany od dziecka. Zawsze mi to imponowało. Pamiętam jak trenowałem na bocznych boiskach, to zawsze miałem cel, żeby zagrać w pierwszej drużynie i ten cel się spełnił. Ale oprócz tego byłem takim fanatykiem, który ten klub ślepo kochał. I taka fajna sytuacja, że jak byłem małym chłopakiem to kibice فKS i Śląska się przyjaźnili i śpiewałem na trybunie piosenki o obu tych klubach, a teraz gram tutaj we Wrocławiu. Jednak obojętnie gdzie będę grał, to zawsze będę się utożsamiał z ŁKS. Zawsze będę pamiętał skąd jestem, gdzie się urodziłem i dzięki jakiemu klubowi mogę w tej chwili grać w ekstraklasie.

– Pewnie gdzieś cię to boli jak patrzysz, co się teraz dzieje z tym klubem?
– Temu klubowi zawsze kibicowali desperaci. فKS był zawsze kopany w tyłek. Przez różne władze w latach komuny, później przez różnego rodzaju przemiany. Kiedy ja tam ostatni raz grałem, to było bardzo źle, a myślę, że teraz tam jest fatalnie. Pierwszą rzeczą, która musi tam powstać, to jest stadion. فKS co roku dostarczał takich wychowanków, którzy szeroką ławą wchodzili do ekstraklasy. Z mojego rocznika gra Przemek Kaźmierczak, Krzysiek Nykiel, Paweł Golański, Radek Matusiak, Piotrek Klepczarek – to jest wszystko jeden rocznik. A teraz nie potrafią sobie wychować takich zawodników. فKS ma problem. Nie ma boisk, nie ma stadionu, nie ma bazy.

– Ł»ycie po zakończeniu kariery zamierzasz spędzić właśnie w Łodzi?
– Na 99% będę mieszkał w Łodzi. Chciałbym jeszcze sezon, może dwa przed końcem swojego piłkarskiego życia, zagrać w ŁKS i tam być może zakończyć karierę, ale mam nadzieję, że jeszcze kilka lat przede mną.

– Spokoju raczej tam nie zaznasz, bo kibice Widzewa wyjątkowo cię nie lubią. Po ostatnim meczu Śląska się prawie z jednym pobiłeś pod autokarem, ciągle cię wyzywająâ€¦
– Myślę, że jak teraz szło by dziesięciu obecnych zawodników فKS i szedłbym też ja, to gdyby po drugiej stronie szli kibice Widzewa, to nic by im nie powiedzieli, tylko przyczepiliby się do mnie. Dla mnie byłoby wielką ujmą, gdybym pojechał ze swoim klubem na Widzew i nikt by tam na mnie nie gwizdał czy mnie nie wyzywał. Cieszę się, że oni mnie pamiętają jako ełkaesiaka, który zawsze będzie miał فKS w sercu i wiem, że oni mnie przez to nienawidzą. Jestem z tego dumny i nie mam z tym żadnego problemu.

– Co czułeś jak cię trener Lenczyk ściągnął z boiska w 42. minucie podczas meczu przy Alei Unii?
– Nie chcę już do tego wracać. Dla mnie to była najgorsza rzecz jaka mogła mi się przydarzyć. Na pewno jedna z gorszych. To jest tak, jakby nie wiem… Może lepiej nie będę porównywał, ale to była straszna rzecz. Ale co? Mogę tylko zrobić głęboki oddech i już o tym zapomnieć.

– Po Łodzi krążą pogłoski, że lubiłeś sobie poimprezować. To taki dość aktualny temat, więc może powiedz jaki masz na to pogląd?
– Piwa nie piję, bo nie lubię. Myślę, że każdy jest człowiekiem. Jak masz osiemnaście, dziewiętnaście lat, to popełniasz takie błędy, bo musisz się wyszaleć. Każdy musi się w życiu wyszaleć. Jak miałem kilkanaście lat, to inaczej myślałem niż teraz. Jak ja, będąc nastolatkiem, miałbym ten rozum, który mam teraz, to może byśmy nigdy tu nie rozmawiali, bo grałbym może gdzie indziej. Każdy popełnia w życiu błędy i każdy musi z nich wyciągać wnioski. Wydaje mi się, że ja takie wnioski wyciągnąłem. Jeżeli grasz w sobotę mecz, to co ci zaszkodzi wypicie drinka? Oczywiście w normalnych ilościach, bo jak się nabębnisz, wypijesz ileś tego, nachlasz się na umór, to będzie cię to trzymało z tydzień. Wszystko trzeba robić z głową i trzeba wiedzieć kiedy, bo jak masz mecz we wtorek, to też nie można iść pić, bo nie ma na to czasu. Lampka wina nikomu nie zaszkodzi, ale mówię o jakimś wyjściu na miasto. Jednak jeśli grasz systemem sobota-sobota, to czy to zaszkodzi? Myślę, że wręcz może pomóc. My na razie gramy tylko w niedzielę i nigdzie nie wychodzimy, bo nie mamy czasu. Może to źle, może gdybyśmy grali w sobotę, może byśmy gdzieś wyszli, odreagowali i byłoby lepiej.

– A propos – uważasz, że Smuda podjął dobrą decyzję, wyrzucając Sławomira Peszkę?
– To nie działo się na zgrupowaniu reprezentacji i uważam, że trener klubowy powinien go z tego rozliczać, a selekcjoner powinien rozliczać go z gry w klubie. Nie powinien wyciągać wniosków z tego, co piłkarz zrobił w Niemczech i go przestać nie powoływać. Ciekawe co by było, jakby się nagle okazało, że zawodnicy Borussii po środowym meczu z Bayernem poszli i zrobili takie coś. To co, selekcjoner nie powołałby naszej trójki z Dortmundu? Uważam, że w tej kadrze i tak są grzeczni chłopcy. Wszyscy pamiętamy, jacy zawodnicy, jacy chłopcy grali w poprzednich reprezentacjach. Ta kadra jest grzeczna i nie ma co w niej szukać takich rzeczy.

– Jeśli jesteśmy przy samochodach i alkoholu, to Sebastian Mila kiedyś napisał na swoim blogu, że zatankowałeś swojego diesla benzyną. Nie mów, że zrobiłeś to na trzeźwo?
– No na trzeźwo. Niestety, na trzeźwo… Pomyliły mi się dystrybutory, nalałem benzyny. Takie rzeczy się w życiu zdarzają. Poza tym, na stacji mówili, że nie jestem pierwszy i pewnie nie ostatni.

– A wierzysz jeszcze, że Śląsk może być pierwszy na koniec sezonu?
– Wierzę i to bardzo. Nie mamy ośmiu punktów straty do Legii, tylko trzy. Do końca można zdobyć ich jeszcze piętnaście. Wiem, że każdy kibic, który to przeczyta, to powie, że z taką grą, to nie ma szans. Ale myślę, że w końcu się obudzimy. Wierzę w to. W dodatku, mamy najłatwiejszy rozkład jazdy. Wiadomo, nie można powiedzieć, że to są spacerki, ale jeżeli bylibyśmy w swoim największym sztosie, to w tych meczach jesteśmy w stanie zdobyć piętnaście punktów.

Rozmawiał TOMASZ KWAŚNIAK

Najnowsze

Anglia

Drogie bilety na mundial. Premier Wielkiej Brytanii oczekuje działań FIFA

Michał Kołkowski
0
Drogie bilety na mundial. Premier Wielkiej Brytanii oczekuje działań FIFA
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama