Powrót Cesca Fabregasa na Camp Nou zakończył jedną z najdłuższych transferowych telenowel w historii futbolu. Nie minęło osiem miesięcy, a Hiszpan załapał się do kolejnego serialu. Tym razem chodzi o transfer Robina van Persiego, w którym Fabregas ma odegrać kluczową rolę. Tak przynajmniej sądzą media.
Nie od dzisiaj wiadomo, że obaj panowie darzą się sympatią. Często spędzali ze sobą czas, gdy występowali wspólnie w Arsenalu. Trzymali się nie tylko w szatni, ale również prywatnie. Spędzili nawet razem zeszłoroczne wakacje. Nie przeszkadzało im, że byli na siebie skazani przez długi sezon Premier League. Bez większego namysłu spakowali się i udali w podróż do Ameryki, a dokładniej do Nowego Jorku. Oczywiście nie sami. W wędrówce do „Big Apple” towarzyszyła im m.in. żona Holendra.
W czasie amerykańskich wojaży, w mediach pojawiało się mnóstwo plotek na temat powrotu Fabregasa do ojczyzny. – Owszem, w zeszłym roku zainteresowanie Barcelony rzeczywiście było. W tym już nie. Zatrzymanie Fabregasa jest moim celem numer jeden. Jest najlepszym pomocnikiem na świecie. Budujemy zespół wokół niego – mówił boss „Kanonierów”, Arsene Wenger.
Dwa miesiące później, kibice Barcy oklaskiwali go i machali transparentami, „Witaj w domu”. Takim sposobem zakończyły się, trwające wieczność negocjacje. Wyjazd do Nowego Jorku był dla dwójki zawodników, swego rodzaju pożegnaniem. Choć oczywiście – jak sami mówią – często się ze sobą kontaktują. Można zaobserwować ich przyjacielskie, słowne przepychanki na wspomnianym Twitterze. Jeśli chodzi jeszcze o wspólne występy, to Fabregas był z Holendrem w teleturnieju brytyjskiej telewizji ITV. Pojedynek wygrał ten drugi. Na pewno miało to kluczową rolę, w usilnej chęci pozyskania jego osoby przez Barcę…
Wydaje się, że Fabregas rzeczywiście jest w stanie wpłynąć na decyzję przyjaciela. Szkopuł w tym, że Hiszpan przyznał jakiś czas temu, że nawet nie rozmawia z nim na temat Barcelony. – On sam wie, co jest dla niego najlepsze. Ł»yczę mu powodzenia, bez względu na to, co zrobi. Szczerze mówiąc, to bardzo mało prawdopodobne. Hiszpan niemal na każdym kroku daje do zrozumienia, że przeprowadzka na Camp Nou była jedną z najlepszych decyzji w jego życiu. Czuje się tam, jak w raju. Pytanie, dlaczego nie miałby namawiać na niego swojego najbliższego przyjaciela?
Prawdę mówiąc, Hiszpan trochę zaprzeczył temu, co mówił kilka miesięcy wcześniej. Prócz wyrażenia żalu, dotyczącego częstych kontuzji byłego kompana, przyznał, że to dla niego ostatni moment, by uniknąć emerytury w Londynie. – Jest kluczowym graczem, wzorem do naśladowania, a tamtejsi kibice go kochają. Na pewno nikt nie chce go stracić – mówił. Pytanie tylko, czy to coś zmienia. Hiszpan był przecież w takiej samej sytuacji, a mimo to, odszedł z Emirates. W jednym ma jednak rację – Van Persie w tym roku skończy 29 lat i jeśli nie zdecyduje się na transfer, prawdopodobnie nie zagra już w innym, poważnym klubie na Starym Kontynencie.
Paradoksem jest, że Holender notuje sezon życia, gdy za jego plecami nie ma już genialnego Hiszpana. W samej Premier League strzelił już 26 bramek. W Londynie jest szczęśliwy, podobnie, jak cała jego rodzina. Do miasta i tamtejszych kolegów bardzo przywiązał się jego syn, którego Arsenal kilkukrotnie zapraszał na treningi. Młody Van Persie woli jednak grać w swojej „podwórkowej” drużynie. Ponoć, podobnie jak dla taty, ważna jest dla niego atmosfera. Atmosfera, której w drużynie Wengera z pewnością nie brakuje. Pieniądze? Gdyby były dla Robina takie ważne, to już dawno przyjąłby ofertę Manchesteru City. Grając w barwach „The Citizens”, stałby się najlepiej opłacanym zawodnikiem na Wyspach.
Oczywiście, przenosiny na Camp Nou, również podwyższą jego pensję. Trzymajmy się jednak tego, że pieniądze nie są dla niego najważniejsze. Wracając do Barcelony, prócz hiszpańskiego przyjaciela, jest jeszcze jeden powód, by sądzić, iż Holender skusi się na taki ruch transferowy. Są to oczywiście trofea. Po przejściu na Camp Nou, Cescowi udało się zdobyć Superpuchar Hiszpanii, Superpuchar Europy oraz Klubowe Mistrzostwo Świata. A przecież lada moment dojdą kolejne! Prócz kilku indywidualnych wyróżnień, ostatnim londyńskim sukcesem Van Persiego jest Puchar Anglii z 2005 roku.
Ale chwileczkę. Przypomnijmy sobie, co „RVP” mówił w 2009 roku. – Wypełnię swoją umowę. Mój cel jest jasny: chcę grać w klubie, w którym trofea zdobywa się co roku, a nie co cztery, pięć lat. W Arsenalu mogę tego dokonać, a jeśli tak się nie stanie, uda się to w innym miejscu… Jak widać chyba zapomniał o tej wypowiedzi.
Warto wspomnieć, że Holender, po raz pierwszy wpadł w oko Katalończykom w lecie 2008 roku. Barca chciała zapłacić za niego i… Fabregasa okrągłe 50 milionów euro. Kilka miesięcy później w mediach pojawiły się informację o 33 milionach już za samego Holendra. Następnie, Van Persie był łączony z Barcą, gdy do Katalonii przenosił się David Villa.
Kolejny odcinek telenoweli wyemitowano rok temu, gdy Arsenal spotkał się z Barceloną w rozgrywkach Ligi Mistrzów. – Barcelona to wciąż fantastyczny zespół, ale naprawdę powinni przestać marudzić i tak bardzo narzekać. Na boisku staje się to ekstremalnie wkurzające. Podobnie zachowują się piłkarze Chelsea – powiedział po spotkaniu, ale po chwili dodał: – Bardzo szanuję Barcelonę. Jest lepsza niż reprezentacja Hiszpanii. Przebywanie na boisku z jej piłkarzami jest jedną z najgorszych rzeczy, które mnie spotkały.
Pewnie nie miał na myśli gry w jednej drużynie. W Barcelonie nikt oficjalnie nie mówi o transferze. Wiceprezydent Josep Maria Bartomeu poinformował, że to nie czas na takie rzeczy.
Kontrakt Holendra wygasa w czerwcu 2013 roku. Arsene Wenger wygłasza te same formułki, którymi zbywał dziennikarzy, gdy chodziło o transfer Fabregasa. Nic innego mu nie pozostało.
Pewnie minie jeszcze sporo czasu, zanim Van Persie podejmie ostateczną decyzję. Przed sezonem mówił, że przedłuży umowę, gdy Arsenal sięgnie po tytuł mistrzowski. Później przyznał, że zrobi to w razie zajęcia miejsca w pierwszej czwórce. Jest to dużo bardziej prawdopodobne. Tylko wcale nie jest powiedziane, że Holender rzeczywiście tak zrobi. Okazja na transfer do Barcelony może się już nie powtórzyć. Bliski przenosin do Arsenalu jest Lukas Podolski, co pewnie w dużym stopniu uzależnione jest od odejścia Van Persiego.
Holender powiedział, że Barcelona jest jedyną ekipą, która może wygrywać mecze, grając ładną piłkę. Wydaje się, że podobnie można powiedzieć o jego odejściu z Londynu. Barcelona jest jedyną ekipą, do której „RVP” zgodzi się odejść.
MATEUSZ MICHAŁEK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]
