Camp Nou to już nie stadion, a teatr. Teatr, w którym od kilku sezonów następują niewielkie zmiany. Do stałego grona aktorów latem dołącza kilku nowych, a przez cały sezon przez arenę przewijają się dziesiątki statystów. Dziś tymi statystami na tle graczy Barcelony byli piłkarze Getafe, którzy wyjeżdżają z Katalonii z bagażem czterech goli. Innej opcji nie było, bo tutejszy repertuar jest dość powtarzalny – zawsze wygrywa Blaugrana.
Dzisiejszy sukces oznaczał dla piłkarzy Guardioli już jedenaste zwycięstwo z rzędu u siebie w La Liga. Ale to wszystko nic, bo dwunastym triumfem przed własną publicznością może być wygrana z Realem Madryt, która na pewno miałaby większą wartość niż wszystkie dotychczasowe. A niewiele wskazuje na to, żeby rozpędzona machina miała akurat nie trybić w najważniejszym momencie. Zwłaszcza, że na dobę przed derbami Madrytu oba zespoły dzieli już tylko jeden punkt…
I pomyśleć, że po porażce Barcelony z Osasuną sami wciskaliśmy już Realowi mistrzostwo kraju. Tymczasem piłkarze Mourinho zachowują się od tamtego momentu jak po triumfie w Copa del Rey, kiedy sami sobie szkodzili i klubowym autobusem przejechali się po trofeum. Teraz roztrwonili niemal dziesięciopunktową przewagę i do końca sezonu będą już czuli oddech największego rywala na plecach.
Tym gorzej dla „Królewskich”, że w wyścigu o mistrzostwo zaczynają odgrywać rolę kolejni gracze spragnieni sukcesu i szkoleni w duchu rywalizacji z Realem. Dziś Guardiola wpuścił na boisko aż dziesięciu wychowanków (m.in Muniesę czy Montoyę). I żaden z młokosów nie zawiódł, choć z najlepszej strony jak zwykle pokazali się ich starsi koledzy, Iniesta i Messi:
Lionel dał ciała dziś tylko raz, kiedy… próbował oddać strzał ręką. Nie wiemy tylko, dlaczego tłem dla jego porównań z Maradoną musi być zawsze Getafe. To właśnie temu zespołowi strzelił kiedyś bramkę po rajdzie przez całe boisko, bliźniaczo podobną do gola Diego z Anglią w 1986. Ale dość tej historii, bo ta współczesna wciąż pisze się na naszych oczach. Niesłychana remontada (czyli odrabianie punktów) w La Liga jest bowiem nadal możliwa.
FK