Pierwsza runda eliminacji Ligi Europy to nie tylko okazjonalne cmentarzysko nadziei polskich klubów. To przede wszystkim arena meczów, w których nawet przysłowiowy Szachtior Koniec Świata mierzy się z równym sobie. Przyjrzeliśmy się klubom, które biorą udział w aktualnej edycji i przybliżamy wam kilka takich, którym wielkie sukcesy nie grożą, ale nuda również. Zapraszamy.
KF PRISZTINA
Stołeczna Prisztina ma 0.000 punktów rankingu UEFA. To naprawdę osiągnięcie, bo wszystkie kluby federacji pracują na pulę startową – innymi słowy, jeśli najbliższą edycję Pucharu Polski wygra Warta Sieradz, to nie zacznie od zera, tylko od 3.950. Nawet San Marino ma startowy ranking 0.066.
Prisztina nie ma nic, kompletnie nic, bo to debiutancki dla klubów z Kosowa sezon. Nie znaczy to jednak, że jest to klub znikąd, bez historii: między 1983 a 1988 grali w najlepszej lidze Jugosławii. Byli wtedy solidnym średniakiem, grali świetnie u siebie, ale potrafili też na Marakanie pokonać Crvenę Zvezdę.
Liderem tamtej drużyny był Fadil Vokrri, błyskotliwy ofensywny pomocnik, który grał i strzelał dla kadry Jugosławii, grał w Partizanie, Nimes i Fenerbahce. W 2008 został wybrany szefem piłkarskiej federacji Kosowa.
Prisztina gra na największej arenie w kraju, która – wierzcie lub nie – może pomieścić trzydzieści osiem tysięcy widzów. To tutaj wystąpił swego czasu… 50 Cent.
Pierwszy mecz trwającej edycji LE: 0:5 z Norkopping.
***
TRE PENNE
Wspominaliśmy, że San Marino nie ma zerowego bilansu punktowego w UEFA, a wszystko dzięki zwycięstwu Tre Penne 1:0 z Szirakiem Gumri w 1. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów podczas edycji 13/14. Było to pierwsze w historii zwycięstwo drużyny z San Marino w europejskich pucharach.
Szirak odrobił straty, więc wciąż żadna drużyna z San Marino nie wygrała pucharowego dwumeczu, ale i tak napisała się wtedy historia.
Najbardziej znanym piłkarzem jest Vincenzo Michellotti, choć większe sukcesy odnosił… w slalomie gigancie. Niósł flagę San Marino podczas zimowej olimpiady w Soczi – delegacja naturalnie nie była najliczniejsza, poza nim pojechała jeszcze tylko Federica Selva. Michelotii nie ukończył slalomu, został zdyskwalifikowany.
Pierwszy mecz trwającej edycji LE: 0:1 z Rabotnicki.
***
ZIRA FK
Nowo powstały klub nie ma lekko. Masz ambicje, pieniądze, plan? To fajnie. Ale najpierw musisz pokazać, że jesteś lepszy od innych, dopiero wtedy możesz zagrać z najlepszymi.
No, chyba, że jesteś azerskim Zira FK, które powstało w 2014 i od razu grało w tamtejszej ekstraklasie.
Zira gra w Baku, ma całkiem niezłe pieniądze, ostatnio ściągnęła choćby Gabriela Matei, który dobrze grał wiosną w Łęcznej. Już w debiutanckim sezonie zrobili wicemistrzostwo. Nie mogli wtedy zagrać w LE przez brak licencji UEFA – byli na to za młodzi, trzeba istnieć przynajmniej trzy lata.
Pierwszy mecz trwającej edycji LE: 2:0 z Differdange.
***
LINCOLN RED IMPS
Gdy Gibraltar zostawał członkiem UEFA, krytycy mówili, że będą jeszcze jednym San Marino. Wszyscy będą ich łatwo ogrywać, a mecze z udziałem kadry i klubów będą pustymi przebiegami. Oczywiście mistrz Gibraltaru prędko Ligi Mistrzów nie wygra, ale Lincoln Red Imps ma już całkiem niezłe tradycje pucharowe. Mówiąc brutalnie szczerze, większe niż niejeden polski klub.
Sezon 14/15. Debiut z HB Torshavn, pucharowymi weteranami, którzy w pucharach grają rok w rok. A jednak Lincoln Red Imps zdołało im wyrwać remis 1:1. Torshavn przeszło dalej, bo wygrało 5:2 (zarazem był to ich pierwszy triumf w dwumeczu od sezonu 93/94), ale jak na debiut – całkiem nieźle. Spodziewano się dwóch sromotnych oklepów.
Już rok później Lincoln przeszedł FC Santa Coloma z Andory. W drugiej rundzie el. Ligi Mistrzów powalczył z FC Midtjylland – 0:2, 0:1, nie ma wstydu. Rok później znowu przeszedł swój dwumecz, ogrywając mistrza Estonii. W Kolejnej rundzie zaszokował całą Europę wygrywając u siebie z Celtikiem po golu Lee Casciaro. Celtic odrobił stratę, a potem awansował do Ligi Mistrzów. Niemniej Man City sztuka, jakiej dokonał Lincoln, nie udała się, choć grali z Celtikiem dwa razy.
Jeszcze większej kompromitacji niż Celtic doznało wówczas Sky Sports. Dało się nabrać internetowym trollom i na poważnie zaprezentowało takie fakty o Red Imps, jak choćby “nie mogą trenować we wtorki, bo boisko jest wtedy zajęte przez Towarzystwo Miłośników Wykrywania Metali”.
Pierwszy mecz trwającej edycji LE: 0:5 z AEK Larnaca.
***
ZARIA BALTI
Futbol to biznes, rządzą tu pieniądze i nie ma miejsca na sentymenty. Ale tak daleko jak Zaria Balti nie poszedł wcześniej chyba nikt: otóż w 2009 wystawiła na aukcję internetową… roczny kontrakt w klubie.
Zaria otrzymała 1720 wniosków. Licytację wygrał trzydziestosześcioletni brazylijski przedsiębiorca, który kiedyś miał nieudaną przygodę piłkarską w Brazylii, a wówczas prowadził knajpę-podróbę McDonaldsa, zwaną McPoint. Ostatecznie wykręcił się z kariery zawodnika mołdawskiej ligi stwierdzając, że skoro nie opłacił wpisowego, to jego oferta nie może być traktowana poważnie.
Zaria poza tym jest ligowym średniakiem. Jej lista trofeów jest krótka: wygrali Puchar Mołdawii w 2016 roku.
Pierwszy mecz trwającej edycji LE: 2:1 z FK Sarajewo.
***
CZICHURA SACZCHERE
Klub z czterotysięcznej miejscowości zasłynął na cały kraj, gdy w drugiej rundzie el. Ligi Europy ograła o wiele bogatszy Bursaspor. Na meczu w Gruzji musiała interweniować policja, bo Turkom taki eurowpierdol nie mieścił się w głowie. Klub potem przepraszał, ale kibice w sieci robili swoje:
Klub ma wsparcie finansowe najpotężniejszego człowieka Gruzji. Bidzina Iwaniszwili to miliarder, którego konta mają opiewać na ponad pięć miliardów dolarów. Dorobił się w czasach prywatyzacji Rosji na bankowości i handlu surowcami. Jego roczne obroty to – w porównaniu – jedna trzecia PKB Gruzji. W 2012 został premierem kraju, ale zrezygnował po roku – przynajmniej oficjalnie. Według źródeł, wciąż zakulisowo pociąga za sznurki.
Nie jest chyba jednak tak wielkim fanem futbolu, bo Czichura, by tak rzec, po prostu starcza do pierwszego. Czwarty raz z rzędu grają w pucharach, ale trudno w ich składzie szukać gwiazd. Jedynym obcokrajowcem jest były widzewiak, Dino Hamzić.
Pierwszy mecz trwającej edycji LE: 0:1 z Altach.
***
KI KLAKSVIK
Wyspy Owcze to dostatecznie niedostępny rewir Europy. Ale Klaksvik to jeszcze sama północ wysp, a wystarczy rzut oka na zdjęcie by zobaczyć, że pod względem okoliczności natury jest to miejsce nieprzeciętne.
Do 2006 Klaksvik było mocno odizolowane od świata, choć to drugie co do wielkości miasto Wysp Owczych – można się tu było dostać tylko drogą morską. Wtedy jednak otwarto tunel Norðoyatunnilin, który połączył wyspę Borðoy z resztą kraju. Tunel poprowadzony jest sto pięćdziesiąt metrów pod wodą.
Klub jest jednym z najstarszych na Wyspach Owczych, został założony w 1904. Nigdy nie przeszli żadnej z rund pucharowych, choć w sezonie 95/96 ograli u siebie Maccabi Hajfa 3:2.
Pierwszy mecz trwającej edycji LE: 0:0 z AIK-iem Sztokholm.