Wypożyczanie piłkarzy ma swoje plusy – możesz wziąć gościa za mniejsze pieniądze, nie wiązać się z nim na amen, a gdy nie wypali, po prostu odesłać go do macierzystego klubu. Gorzej, gdy taki piłkarz okaże się kluczowy i musi wrócić do siebie. Do tego problemu nie może i nie chce dopuścić Lechia, która przy definitywnym odejściu Sławczewa oraz Borysiuka zostałaby z dziurą w środku pola.
Pierwszy, choć często niedoceniany przez opinię publiczną, miał naprawdę świetną wiosnę. Według naszych not tylko raz zszedł poniżej oceny wyjściowej, wykręcił kapitalną średnią 5,79 i, patrząc na piłkarzy z pola w Gdańsku, nikt nie prezentował się od niego lepiej. Za Arielem stoją również statystyki, według InStata jest najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi! Ma 62% skutecznych odbiorów, wygrywa 62% pojedynków w obronie, aż 82% w ataku, podaje w 86% przypadkach celnie, wygrywa 76% starć w powietrzu – choć przecież trudno go pomylić z koszykarzem, odrósł od ziemi na skromne 180 centymetrów.
Dobry czas jest również za Sławczewem – u nas zapracował na notę 5,42, czyli jeśli chodzi o piłkarzy z pola, większą ma tylko… Borysiuk. Bułgar pokazał się jako piłkarz wszechstronny, bowiem jeśli trzeba było popracować w defensywie, robił to bardzo dobrze (0:0 w Poznaniu!), ale umiał i dać coś z przodu, notując trzy asysty i cztery kluczowe podania. Punkty w InStacie uprawniają go do piątego miejsca wśród defensywnych pomocników, jednak ma więcej walorów ofensywnych niż Borysiuk. Sławczew odbiera na słabej, 47% skuteczności, lecz ma 70% udanych dryblingów, 86% celnych podań, w tym 59% udanych w samą szesnastkę. Jest pod tym względem lepszy niż choćby Odjidja-Ofoe.
Brzmi to ładnie, ale obu piłkarzy na razie w kadrze na nowy sezon nie ma. Bliżej pozostania jest Borysiuk, bo Ian Holloway w dalszym ciągu nie widzi go w składzie. – Kluby rozmawiają na temat ponownego wypożyczenia. Zobaczymy, jak to się rozwinie, ale jeśli trener QPR nie widzi Ariela w składzie, to szanse na jego pozostanie w Gdańsku się zwiększają. Obie strony wykazują chęć dalszej współpracy, ale musimy czekać na odpowiedź Anglików. Okienko transferowe dopiero się rozkręca i trochę to musi potrwać – mówił w rozmowie z Wyborczą Mariusz Piekarski, menadżer piłkarza. Z kolei Sławczew został przez Sporting wystawiony na listę transferową. Z jednej strony dla Lechii to dobrze, bo jest okazja, z drugiej: być może Portugalczycy nie będą się chcieli bawić w kolejne wypożyczenia tylko zażądają kasy.
Gdyby coś jednak nie wypaliło, Lechii wyrwanoby dwa ważne elementy, oczywiście biało-zieloni są tego świadomi, stąd transfer Mateusza Matrasa. Facet umie zagrać na stoperze, jednak w Gdańsku jest raczej przewidziany do gry w środku pola, bo raz, że tam prezentuje się najlepiej, a dwa, Lechia do obrony ściągnęła jeszcze Nalepę. Matras to piłkarz naprawdę dobry, gdańscy kibice i Piotr Nowak powinni mieć z niego dużo radości (nota 5,15 – trzecia w Pogoni), ale prosta matematyka: jeden nie zastąpi dwóch.
Ktoś się wyrwie: halo, ale do Gdańska wrócił Łukasik, wrócił Kovacević. Nie no, nie żartujmy – to do tej pory nie był poziom, jakiego oczekują w Gdańsku i trudno wierzyć, by tym razem nastąpił zwrot o 180 stopni. Wygodnie jest powiedzieć, że Kovacević musiał odejść przez limit obcokrajowców, ale to piłkarz co najwyżej solidny. InStat widzi go jako 25. defensywnego pomocnika ligi, Serb ma słabiutkie 40% odbiorów, 43% pojedynków wygranych w obronie, 63% w ataku. Zapracował w Śląsku na notę 4,52, czyli nic specjalnego. Łukasik? Najpierw grzał ławę albo trybuny u Nowaka, potem, choć w końcu jakoś przebił się w Sandhausen, to jednak przez cały sezon w lidze uzbierał tylko 903 minuty, czyli gdzieś z 10 meczów. Mało. A, jest jeszcze Gamakow, ale on zapewne znów odejdzie na wypożyczenie.
O ile o Matrasa się nie martwimy, to trudno wierzyć, by Kovacević czy Łukasik zastąpili Borysiuka i Sławczewa. Gdyby udało się ściągnąć jednego bądź drugiego na stałe, to choć w skarbach kibica nie trzeba by odnotowywać zmian w kadrze, taki transfer musiałby zostać uznany za duże wzmocnienie.
Fot. 400mm.pl