Marco van Basten: wywiad dla Weszło!

redakcja

Autor:redakcja

29 marca 2012, 20:46 • 8 min czytania

– Miałem 28 lat, kiedy musiałem się wycofać. Szkoda, bo myślę, że zostało mi jeszcze z osiem lat gry. Na własne oczy jednak widziałem talenty, które kończyły z piłką w wieku 16 lub 18 lat. Na swój sposób jestem zatem szczęściarzem, bo dostałem od losu dziesięć lat więcej – mówi w ekskluzywnym wywiadzie dla Weszło absolutna legenda europejskich boisk i reprezentacji Holandii – Marco van Basten. Przy okazji dzisiejszej konferencji marki „Tyskie” w Warszawie, poświęcił nam całkiem sporo czasu, by porozmawiać o jego wielkiej karierze, wspomnieniach z boiska, prognozach przed Euro czy swoich najnowszych trenerskich wyzwaniach. Zapraszamy!
Jest tylko jeden piłkarz, który stwierdził, że będzie lepszy niż Marco Van Basten. Potrafisz zgadnąć który?
Nie mam pojęcia.

Marco van Basten: wywiad dla Weszło!
Reklama

Mateja Keżman, który z zerowym dorobkiem bramkowym kończył karierę na Białorusi i w Chinach. Przemądrzały arogant, chyba w odróżnieniu od ciebie.
Taki po prostu jestem. Każdy jest inny. Ja akurat nie należałem do ekstrawertyków, jestem raczej cichym człowiekiem. Od dziecka interesowała mnie piłka, skupiałem się na niej i nie należałem – dajmy na to – do jakichś wielkich żartownisiów.

Adriano Galliani nazwał cię kiedyś Leonardo da Vincim futbolu. Czy jesteś równie wszechstronny i skuteczny w innych dyscyplinach? Grywałeś w krykieta, baseball, lubisz golfa…
Akurat w golfa taki skuteczny nie jestem… (śmiech). To zupełnie inny sport niż tenis czy hokej na lodzie. Tam kluczowe są twoje warunki fizyczne, jesteś przypisany do jakiejś konkretnej pozycji. Golf różni się z tego względu, że ważna jest wyłącznie dobra koordynacja ruchowa i technika. Lubię tę dyscyplinę, zebrałem cenne doświadczenia, choć to całkowite przeciwieństwo futbolu. Takie jak dzień i noc, czarny i biały. Futbol polega na nieustannym bieganiu, natychmiastowych reakcjach, golf jest statyczny, techniczny. Ale grunt, że tam też operuje się piłką.

Reklama

Marco van Basten oprócz osiągnięć kojarzy się także z przedwczesnym zakończeniem kariery.
Miałem 28 lat, kiedy musiałem się wycofać. Szkoda, bo myślę, że zostało mi jeszcze z osiem lat gry. Na własne oczy jednak widziałem talenty, które musiały skończyć z piłką w wieku 16 lub 18 lat. Na swój sposób jestem zatem szczęściarzem, bo dostałem od losu dziesięć lat więcej.

Jak wspominasz dzień, w którym pożegnałeś się z trybunami San Siro po ogłoszeniu emerytury. To był koszmar czy z perspektywy wspaniałe wspomnienie? 70 tysięcy widzów, płaczący Fabio Capello…
Z jednej strony to był na pewno ogromny ból, bo futbol był moim życiem. Samo pożegnanie było jednak piękne, bardzo emocjonalne. Wcześniej musiałem przemyśleć sobie pewne rzeczy i wyciągnąć wnioski. Lubiłem to, co robiłem, odniosłem sukces, ale kontuzja to przerwała i pozostawało mi tylko zaakceptować tę sytuację. Nie mogłem przecież pozbyć się urazu… Na pewno wiele mnie to nauczyło i przyjąłem tę sytuację jako wielkie wyzwanie.

Co cię nie zabije, to cię wzmocni.
Mam nadzieję, że to prawda.

Dużym echem odbił się niegdyś mecz Milanu z Cagliari z sezonu 1991/92. Przegrywaliście do przerwy 0:1, wyszliście na drugą połowę, a Fabio Capello pokazał ci na palcach liczbę trzy. W osiemnaście minut skompletowałeś hat-tricka…
Już nawet tego nie pamiętam. Może Capello wykonał ten gest, kiedy już strzeliłem trzy bramki? Całkowicie mi to wypadło z głowy.

Ł»ałujesz jakieś decyzji w swojej karierze? Wszystko mogło potoczyć się inaczej, mogłeś zostać legendą Interu…
Milanu.

Ale to właśnie z Interem miałeś podpisać wstępną umowę jeszcze jako nastolatek. Wspominał o tym po latach Sandro Mazzola w dokumencie zrealizowanym przez Sky Sports.
Nie, to nieprawda. Miałem jedynie poważniejsze rozmowy z Fiorentiną. Inter może i był mną zainteresowany, ale nie miałem z nimi żadnego kontaktu.

Za to na pewno w pewnym momencie mogłeś trafić do Barcelony.
Tak, ale to było dużo, dużo później. Rozważałem to, poleciałem nawet do Barcelony, ale wciąż czułem się szczęśliwy w Milanie i nie chciałem niczego zmieniać.

Stosunkowo niedawno, jako trener, mogłeś objąć Sporting Lizbona.
Wybierano prezydenta klubu, który chciał mi powierzyć funkcję trenera. Zgodziłem się, ale sprawa upadła z prostej przyczyny. Ten kandydat akurat nie wygrał i było pewne, że nie dostanę szansy.

Trzeba przyznać, że media dość regularnie informowały o twoich potencjalnych klubach. Jak odbierałeś te wszystkie pogłoski? Chciało ci się śmiać?
Rzeczywiście. Sam sporo o sobie przeczytałem, ale to nawet nie były konkrety. Po konkrety trzeba byłoby dzwonić do prezesów lub dyrektorów sportowych. Mogę jednak przyznać, że ofert nie brakowało, ale to nie było do końca to, co by mnie satysfakcjonowało. Problemem był przede wszystkim… odległości. A ja wcale nie chciałem wyprowadzać się z Holandii i to jeden z powodów, dla których obejmuję Heerenveen.

Zatrzymajmy się na moment przy Berlusconim. Krąży legenda, że kiedy miał do wyboru dwóch napastników: ciebie i Iana Rusha, decyzję podjął w 30 sekund. Wystarczyło mu kilka zagrań z taśmy VHS, żeby wypalił: bierzemy Van Bastena!
To był znany i bogaty gość. Kupił Milan i od razu stwierdził, że chce w cztery lata zostać najlepszym klubem na całej planecie. Był przekonany, że natychmiast potrzeba mu świetnych piłkarzy, bezbłędnej organizacji i zmotywowanych doradców. To był bardzo mądry człowiek, który od początku wiedział, czego chce. Wziął mnie, Gullita, Rijkaarda i dopiął swego.

Andy Townsend, reprezentant Irlandii, powiedział, że przed meczem z Holendrami na mundialu w 1990 roku dostał ataku paniki, kiedy zobaczył cię w tunelu prowadzącym na boisko. A czy tobie zdarzyło się kiedyś panikować na placu?
Nie, nigdy, nie na boisku.

A przed meczem?
Przed wyjściem na boisko zawsze jesteś podenerwowany. To naturalne, bo wtedy pragniesz wypaść jak najlepiej, ale nie masz zupełnie żadnej pewności, jak to się wszystko potoczy. Na pewno udziela się wtedy sporo emocji, można poczuć presję, ale tak ma każdy.

Pomówmy o polskiej piłce, którą w ostatnim czasie zmieniali Holendrzy: Robert Maaskant czy Stan Valckx i przez piłkarzy, którzy trafiają do naszego kraju z Eredivisie. Co sądzisz o futbolu w naszym kraju?
Nie mam wielkiej wiedzy na ten temat. Śledziłem czasem doniesienia na temat Leo Beenhakkera, kiedy pracował w waszym kraju. Leo twierdził później, że nie miał tu wielkiego wsparcia, bo jego otoczenie nie było mu do końca przychylne. Natomiast jeśli chodzi o waszą piłkę, na pewno budzi skojarzenie z latami 70-tymi i 80-tymi, kiedy mieliście Bońka i Lato. To była świetna drużyna.

A potrafisz wymienić teraz jakiegokolwiek polskiego piłkarza?
Do głowy przychodzi mi od razu ten napastnik Dortmundu.

Jak wygląda sprawa twojego obecnego podejścia do piłki? Jesteś zapalonym fanatykiem, ciągle oglądasz mecze czy już cię to męczy? Bo takie odnosimy wrażenie.
Kiedy byłem kontuzjowany w ogóle nie mogłem na to patrzeć, darowałem sobie transmisje. Ale już jako trener reprezentacji nie miałem wyboru, bo musiałem nieustannie oglądać konkretnych piłkarzy. Teraz oczywiście sprawia mi to sporo radości. Wczoraj np. oglądałem mecz Barcelony z Milanem, ale nie było to najlepsze spotkanie. Milan zagrał defensywnie, skończyło się 0:0 i myślę, że w rewanżu Barcelona wygra. Na wyjeździe ciężko ich ograć.

Wcześniej nie oglądałeś meczów z zazdrości? Dlatego, że nie mogłeś zagrać samemu?
Byłem kontuzjowany i nie mogłem pogodzić się z tym, że nie jestem w stanie normalnie uprawiać sportu. Zacząłem grywać w tenisa, ale moja kostka wciąż dawała o sobie znać. Nawet teraz nie mógłbym wrócić do piłki. Futbol może mi jednak sprawiać satysfakcję choćby poprzez pracę z piłkarzami.

Kiedy kończyłeś karierę zapewniałeś jednak, że nie zamierzasz mieć niczego wspólnego z trenerką.
To dlatego, że nie jest to zbyt łatwa praca, bo potrzebujesz doświadczenia. Można nawet odnieść wrażenie, że to zupełnie inna dyscyplina. Bycie piłkarzem, a trenerem to naprawdę ogromna różnica. Jesteś narażony na krytykę, do której nie byłem poniekąd przyzwyczajony, bo jako piłkarz nie zbierałem jej regularnie. Tu było na odwrót. Byłem tym naprawdę zmęczony.

Zdarzały ci się też pewne problemy z zawodnikami, które nie podobały się mediom. Ruud van Nistelrooy był na przykład zachwycony twoimi metodami pracy, ale nie bałeś się z niego zrezygnować, żeby na mundialu w 2006 roku postawić na Dirka Kuyta.
Zawsze starałem się realizować pewną wizję, którą miałem w głowie. W tamtym okresie nie podobała mi się forma van Nistelrooya, więc po prostu na niego nie stawiałem.

Skoro mowa o napastnikach… potrafiłbyś wskazać, kto obecnie stylem gry przypomina ciebie?
Nie wiem. I uważam, że takie porównania nie mają większego sensu, bo każdy jest wyjątkowy na swój szczególny sposób. Ibrahimović to Ibrahimović, Ronaldo to Ronaldo, a Messi to Messi. Nie potrzeba dorabiać tutaj żadnych porównań.

Arsene Wenger potrafił jednak stwierdzić już przed trzema laty, że Robin van Persie to twoja kopia.
Nie, nie można porównywać mnie do van Persiego, ani van Persiego do mnie. Jest lewonożny i ma zupełnie inne atuty. Niektóre rzeczy potrafi lepiej ode mnie, ale jednocześnie w pewnych aspektach to ja miałem nad nim przewagę. Lubię oglądać go w Arsenalu.

Czego spodziewasz się po nadchodzącym Euro 2012? Czy za faworytów należy uznać Hiszpanów i Niemców?
Oba zespoły są znakomite, ale często zdarza się tak, że wygrywa ten, który pozornie nie jest uważany za najlepszy. Faworyci są zawsze, ale tak naprawdę ciężko bawić się w takie wyrokowanie, bo nie wszyscy muszą trafić z formą. Nie brakuje losowych, nieprzewidywalnych zdarzeń. Nawet na dzień przed startem imprezy.

Planujesz być jednym z telewizyjnych ekspertów w czasie imprezy?
Nie, nie mogę, bo właściwie od razu z końcem imprezy muszę rozpocząć pracę w Heerenveen. A chciałbym mieć wtedy większy głód piłki.

Myślisz, że Heerenveen to klub, w którym możesz w pełni wykorzystać swój potencjał? W przeszłości łączono cię ze znacznie większymi markami: Juventusem, Milanem, Chelsea…
Trudno mi na to odpowiedzieć. Mogę jedynie być dobrej myśli.

Ale uważasz, że przyszły pracodawca odpowiada twoim ambicjom?
Tak myślę.

Jaki stawiasz przed sobą cel?
Chciałbym, żebyśmy grali solidną, ładną piłkę, ale jak w przypadku każdego trenera – najważniejsze będą wyniki i regularny progres. Nieważne, na jakim poziomie jesteś obecnie. Ważne, żeby zrobić krok do przodu.

Nie miałeś nigdy obaw, że twoi piłkarze mogą nigdy nie dorównać ci własnymi umiejętnościami?
Grałem na wysokim poziomie, ale nie będę miał z tym problemu. Jestem naprawdę bardzo wyrozumiały.

Czy piłkarz Marco van Basten udanie współpracowałby z trenerem Marco van Bastenem?
Trudno powiedzieć. Dla obu z nich byłoby to wielkie wyzwanie…

Rozmawiali TOMASZ ĆWIÄ„KAفA i FILIP KAPICA

Najnowsze

Anglia

Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii

Braian Wilma
0
Guardiola znów to zrobił! Trzynasty półfinał w Anglii
Niemcy

UEFA ukarała niemieckie kluby. Powodem zachowanie kibiców

Braian Wilma
2
UEFA ukarała niemieckie kluby. Powodem zachowanie kibiców
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama