Niemiecki mundial zapamiętaliśmy głównie przez pryzmat kompromitacji Polaków, od których czegoś jednak oczekiwaliśmy, a skończyło się słynną okładką „Faktu”. Jednak po powrocie naszych z turnieju, gdy bardziej zajęliśmy się już resztą reprezentacji, 25 czerwca 2006 roku wydarzyło się coś, co zapisało się na kartach futbolowej historii i raczej prędko z nich nie zniknie. Tamtego dnia w Norymberdze padł rekord pod względem rozdanych kartek przez arbitra, w osobie Rosjanina Valentina Ivanova.
Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby sędziemu po tamtym starciu pozostał odruch wyciągania kartonika i pokazywał kartki żonie za przypalonego kotleta czy dzieciom za złe oceny w szkole. A dzisiaj mija jedenasta rocznica od tego pamiętnego zdarzenia, czyli meczu pomiędzy Portugalią a Holandią.
Portugalczycy w fazie grupowej lali wszystkich jak leciało. Fakt, może ich grupa nie była jakaś wybitna, bo Iran, Angola, Meksyk dupy nie urywają, ale dziewięć oczek to wszystko, co mogli ugrać. I ugrali, co było optymistycznym prognostykiem. Holendrzy nie odstawali jednak od swoich rywali jakością. W grupie mierzyli się z Argentyną, Wybrzeżem Kości Słoniowej oraz Serbią i Czarnogórą. Zajęli drugie miejsce, prześcignęli ich jedynie “Albicelestes” i to nawet nie liczbą punktów, a bilansem bramek. Skoro w 1/8 turnieju czekał nas taki hit, wszyscy liczyli, że obie kadry rzucą się na siebie od pierwszych minut…
No ale właśnie. Obie drużyny nawet nie to, że się na siebie rzuciły – Holandia i Portugalia wyszły na siebie z bazookami. W efekcie po pierwszych dziesięciu minutach, wspomniany Ivanov miał już wpisane w notesie dwie żółte kartki. Faule na zniechęcenie rywali – normalna sprawa. W 23. minucie, Maniche, który kilka chwil wcześniej również został ukarany kartonikiem, wyprowadził Portugalię na prowadzenie. Jednak ten gol okazał się… tylko małym przerywnikiem w trwającej na boisku wojnie.
Ivanov pokazał tego dnia 16 (!) żółtych kartek. Rzeźnia. A do tego aż cztery czerwone – jeszcze przed zejściem do szatni, Costinha obejrzał drugą żółtą kartkę i jego udział w jednej 1/8 finału się na tym zakończył. Następny do wyrzucenia był Holender (chociaż jego nazwisko nigdy nie wskazywało, że z dziada pradziada) Khalid Boulahrouz. Na dwanaście minut przed końcem, Deco za zagranie ręką również został wyrzucony z boiska, a przed ostatnim gwizdkiem Ivanova, Giovanni van Bronckhorst poszedł w jego ślady. W sensie – do szatni. Sorry, to nie była piłka nożna, a raczej mieszane sztuki walki.
Portugalczycy dzięki bramce Maniche awansowali dalej. W ćwierćfinale po serii jedenastek pokonali Anglików, ale w półfinale już szczęścia nie mieli. W walce o brązowe medale również musieli uznać wyższość rywali, czyli Niemców.