PZPN raz jeszcze daje pokaz swoich organizacyjnych możliwości. Wiadomo, że los dziennikarzy niekoniecznie musi was obchodzić, w końcu to ich praca, by wszelkie niedogodności znosić. Mimo wszystko, warto przyjrzeć się tej konkretnej sprawie, by odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jest jakakolwiek inna niż PZPN firma, która mogłaby wymyślić podobny absurd?
Dziennikarze akredytowani na mecz Polska – Portugalia wejściówki na mecz muszą odebrać… w siedzibie związku, przy ulicy Bitwy Warszawskiej. Najkrótszą drogą jest to ponad 7 kilometrów od Stadionu Narodowego. Jeśli więc przylecieli przedstawiciele mediów z Portugalii – a przylecieli na pewno – muszą najpierw udać się do PZPN, a dopiero później na mecz. Jeśli od razu skierują się na stadion, co zazwyczaj się robi w takich sytuacjach, czeka ich niespodzianka – akredytacje oczywiście są do odebrania, ale 7 kilometrów dalej. Byliśmy na dziesiątkach albo i setkach meczów w całej Europie, ale z czymś takim NIGDY się nie spotkaliśmy.
To bardzo ciekawe, że nasz hiper, super, ekstra nowoczesny stadion nie przewiduje nawet wydawania wejściówek dziennikarzom, a bilety na mecz rozgrywany na tym hiper, super, ekstra nowoczesnym stadionie sprzedawać było trzeba… na Legii.
PS Przed wczorajszą konferencją prasową tak skrupulatnie sprawdzano dziennikarzy, byle tylko nie wszedł nikt z Weszło, że w efekcie nie wpuszczono dziennikarza, który nie ma z nami nic wspólnego. Świetne! Gdybyśmy wiedzieli, że będą takie jaja, to byśmy się wybrali raz jeszcze i oczywiście WESZLI.