Nasz znajomy trener zwykł po takich meczach zwykł mawiać do piłkarzy: „Jak zarzynają barana, to się chociaż broni”. Zawodnicy Lecha nawet się nie bronili, nawet nie wierzgali nogami. Można i trzeba krytykować Jose Bakero, ale też można i trzeba wspominać o tym, że zespół w takim składzie personalnym nie ma prawa zaprezentować się tak jak dzisiaj nawet jeśli na ławce miałaby siedzieć Myszka Miki, a nie profesjonalny szkoleniowiec. Komfortowo jest mieć piorunochron w postaci Bakero, który zbiera wszystkie gromy, ale bądźmy sprawiedliwi: całej drużynie należy się karny kolumbijski palec w dupę. Lech przeszedł obok meczu. Gdyby go sprzedał, to by zagrał lepiej – żeby chociaż stwarzać pozory.
Dziwne to hobby – jechać tyle kilometrów na spacer. Poznaniacy spacerowali. Zasłużyli na porażkę 0:12 i minus trzy punkty, zamiast zera. W pięknych latach dziewięćdziesiątych zebraliby jeszcze oklep na klubowym parkingu od „Uszola” czy innego wielkopolskiego rozbójnika. Rzecz jasna, przemocy nie popieramy, lecz patrząc na taką „grę” człowiek dziczeje.
Czołganie Bakero – nieuniknione – pozostawimy więc konkurencji. Zamiast kopać konającego, wolimy zapytać: to ile ci piłkarze zarabiają? Ile chciałby Stilić? Gdzie on ma iść? Do Bundesligi? Ale co – wygrał bilet na konkursie audio-tele? Kriwiec ostatni dobry mecz kiedy rozegrał? Jakoś chyba zaraz po przyjściu z BATE, bo teraz to – ha! – Wojciech Łobodziński prosto z urlopu wciąga go nosem (kto widział dzisiaj mecz ŁKS – Lechia, ten przyzna rację). I tak dalej – wymieniać można kolejne nazwiska. Rozmodlony i płaczliwy Arboleda – do latynoskich seriali grać rozpaczających wdowców, a nie piłkę kopać! 150 tysięcy złotych miesięcznie. Uwajaj, uwajaj, chłopie. Bądź uczciwy i tak ze 148 tysięcy, jak wiara sugeruje, daj potrzebującym.
Oczywiście, kibice Lecha zastanawiają się, co dalej. Przyznajemy szczerze – nie wiemy. Słyszeliśmy tylko różne plotki. Ł»e Maciej Wandzel – działacz „Kolejorza” – spotkał się w poprzednim tygodniu z Michałem Probierzem i że u Wandzela za Probierzem lobbuje Cezary Kucharski. Albo że rozważane są bardzo poważnie trzy kandydatury, o czym i tak pisała już prasa – Probierza, Michniewicza i Pawłowskiego. I kolejna plotka – że Mariusz Rumak, aktualnie drugi trener, kiedy był ściągany z Jagiellonii otrzymał zapewnienie, iż poprowadzi pierwszy zespół Lecha. Wszystko wyjdzie w praniu. Wiadomo już, że dni Bakero są policzone (AKTUALIZACJA – ZOSTAŁ ZWOLNIONY, PISZEMY O TYM TUTAJ), a to czy jeszcze poprowadzi „Kolejorza” w jednym, dwóch, albo pięciu meczach, czy nie poprowadzi go już nigdy – co to w sumie za różnica? I tak wiele wskazuje, że po tej kolejce w tabeli przed Lechem znajdzie się Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Wielkie brawa należą się Ruchowi Chorzów, a zwłaszcza Markowi Zieńczukowi, na którym krzyżyk postawiła Lechia Gdańsk – z której przecież Zieńczuk się wywodzi. W Gdańsku wolą płacić za Jakuba Wilka, który zapewne 200 dni w roku spędzi w Sopocie, a kolejne 100 w solarium. Można i tak. „Zieniu” przeżywa drugą młodość i udowadnia, że czasami piłkarzowi – nawet zaawansowanemu wiekowo – należy dać trochę czasu. Facet strzelił w swojej karierze na boiskach ekstraklasy już 62 gole, czym zawstydza 90 procent napastników.
Ale dobrze zagrali dzisiaj wszyscy bez wyjątku, Michal Pesković może mieć tylko pretensje do lechitów, że oddali na jego bramkę tylko jeden celny strzał i nawet nie miał możliwości, żeby na dobre w tym spotkaniu wziąć udział.
W Łodzi ŁKS zremisował 0:0 z Lechią Gdańsk, mimo że przez 90 minut był stroną dominującą i zasłużył na zwycięstwo. Gdańszczanie zaprezentowali się nieznacznie lepiej od Lecha Poznań, czyli zęby od patrzenia na nich bolały. Gospodarze za to jakby odmienieni, ze świeżym, robiącym wiatr Łobodzińskim, z lepszym niż zazwyczaj Szczotem, ogólnie z jakąś taką wiarą – jak się okazało, bezpodstawną – że bramkę da się strzelić. Najbliżej szczęścia był Marcin Mięciel, ale jego uderzenie obronił Wojciech Pawłowski.
Sztab szkoleniowcy Lechii pewnie będzie bajdurzył, że problemy zaczęły się od czerwonej kartki (drugiej żółtej) dla Andriuskeviciusa, ale to gadki czysto życzeniowe. Problemy zaczęły się, odkąd sędzia zagwizdał po raz pierwszy.
Na uwagę zasługuje fakt, że Grzegorz Bonin wylądował na ławie nawet w ŁKS-ie.
Ruch Chorzów – Lech Poznań 3:0 (oceniał Wojciech Kowalczyk)
Ruch: Michal PeŁ¡koviÄ 5 – ٽeljko Äokić 6, Rafał Grodzicki 7, Piotr Stawarczyk 7, Marek Szyndrowski 6 – Marek Zieńczuk 9, Gábor Straka 7, Paweł Lisowski 6, Maciej Jankowski 7 (69 Paweł Abbott 6), Łukasz Janoszka 7 (88 Wojciech Grzyb) – Arkadiusz Piech 7 (90 Filip Starzyński).
Lech: Krzysztof Kotorowski 4 – Grzegorz Wojtkowiak 2 (52 Marcin Kikut 2), Hubert Wołąkiewicz 1, Manuel Arboleda 1, Luis HenrÃquez 2 – Aleksandyr Tonew 2 (59 Semir Ł tilić 1), Marcin Kamiński 2, Dimitrije Injac 2, Siergiej Kriwiec 1, Bartosz Ślusarski 1 (66 Vojo Ubiparip 2) – Artjom Rudنiew 4.
ŁKS Łódź – Lechia Gdańsk 0:0 (oceniał Andrzej Iwan)
ŁKS: Bogusław Wyparło 5 – Artur Gieraga 4 (62 Paweł Sasin 5), Michał Łabędzki 6, Piotr Klepczarek 5, Ronald Gërçaliu 4 – Wojciech Łobodziński 6, Oļegs LaizÄns 4 (59 Antoni Łukasiewicz 4), Maciej Iwański 5, Robert Szczot 5 (81 Grzegorz Bonin) – Marcin Mięciel 4, Marek Saganowski 5.
Lechia: Wojciech Pawłowski 6 – Deleu 5, Sergejs Koپans 4, Rafał Janicki 4, Vytautas AndriuŁ¡keviÄius 1 – Piotr Wiśniewski 5, Łukasz Surma 5, Marko Bajić 3 (70 Marcin Pietrowski), Abdou Razack Traoré 3 (89 Tomasz Dawidowski), Jakub Wilk 3 – Piotr Grzelczak 2 (68 Ivans Lukjanovs 3).