Nowym piłkarzem Legii został Nacho Novo. Grzechem byłoby narzekać, choć bezmyślna euforia też nie jest wskazana. Można by od razu krzyknąć: będzie wymiatał! Ale rozsądek mówi – poczekajmy. Legia poszła w tym samym kierunku, co ściągając Ljuboję i wszystkie pytania, które stawialiśmy wtedy, dziś można zadać ponownie. Czy urodzą się z tego bramki? Czy będzie mu się jeszcze chciało? Czy wpasuje się w zespół, a może zechce gwiazdorzyć? Jeśli musielibyśmy się określić, napisalibyśmy, że transfer wypali, ale coś nas jednak wstrzymuje. Kew Jaliens też się ładnie zapowiadał.
W Hiszpanii o Nacho Novo pisali „una bomba relojerÃa”. Tykająca bomba. Co o nim wiadomo? Na pewno nie zagra za frytki. Przywykł już do pewnego poziomu i podobno kolekcjonuje nawet luksusowe samochody. Piłkarsko już dawno jest po drugiej stronie rzeki, ale raczej nie na tyle, by w Polsce nie dać rady. Tak, jak napisaliśmy we wstępie – ciężko na Legię narzekać, że idzie w tym kierunku. Ł»e znów ściąga piłkarza, którego ludzie znają i który sam już trochę w życiu widział. To dla tej ligi zawsze fajna sprawa.
Dobrych kilka lat temu, gdy ofensywę Hiszpanów dopadł chwilowy nieurodzaj formy, był nawet rozważany pod kątem gry w reprezentacji. W Rangersach miał mocną pozycję, strzelał gole w dużych ilościach, a przy tym często te kluczowe. W końcu jednak nie rozwinął się tak, jak oczekiwano i do kadry nigdy nie trafił.
Z drugiej strony, niewiele miał w życiu sezonów, w których zawodził. Ani jednego, który można by nazwać zupełnie nieudanym. Ani jednego, w którym byłby spisanym na straty rezerwowym.
Przez ostatnie półtora roku grał w Sportingu Gijon. W poprzednim sezonie – 31 razy i 15 w pierwszym składzie. W bieżącym – 11 razy, a więc ciągle nienajgorzej, ale i nie tak dobrze, jak w Hiszpanii oczekiwano. Planowano, że będzie ciągnął autsajdera w górę, dostał jeden z najwyższych kontraktów, ale nie odpłacił się na tyle, by ktokolwiek chciał przedłużyć z nim umowę. Kilka dni temu sam zapowiedział, że najpóźniej w czerwcu poszuka czegoś nowego, choć formę komunikatu wybrał dość zaskakującą. Napisał o tym na Twitterze, w dodatku bez porozumienia z klubem…
Na stronie „Marki” znaleźliśmy trochę statystyk z bieżącego sezonu:
– 11 występów
– 3 bramki
– 59 piłki stracone i 13 odzyskanych
– 27 dryblingów w tym 4 udane (!)
– 132 podania w tym 93 celne
Cokolwiek by o nim nie powiedzieć – kiepski z niego drybler. Choć można by tłumaczyć, że grał w hiszpańskiej „Polonii Bytom” i nie miał takiego komfortu, jak przez lata występów w Rangersach. Można zresztą gdybać, czy w ogóle pasuje do hiszpańskiego stylu, skoro sam powtarza, że najlepiej czuł się w twardej, szkockiej walce.
W Ekstraklasie też na pewno ją odnajdzie, a przy tym jako gracz uniwersalny, może dać Skorży duży komfort. Potrafi zagrać na szpicy, często ustawiany był na prawym skrzydle, a jak trzeba było, to i w środku pola. Jesteśmy ciekawi, jak wpasuje się w zespół. Czy skromnie podkuli ogon i pociągnie wózek w słusznym kierunku, czy będzie chciał „przestawiać pionki” w szatni. Bo, że potrafi wyrazić swoje zdanie, nie mamy wątpliwości…
Kiedyś, podczas meczu Rangersów z Aberdeen, najpierw pokazał trybunom „fucka”, a później, słysząc obelgi pod swoim adresem, wystawił do kibiców tyłek…
PAWEŁ MUZYKA
