Dzieci Guardioli we mgle, La Liga jest biała

redakcja

Autor:redakcja

11 lutego 2012, 23:01 • 3 min czytania

Niepewny bramkarz, obrona-kabaret, niedojrzała pomoc, fatalny Messi. Barcelona na dobre zatarła silnik i wraca na tarczy z Pampeluny, gdzie przegrała 2:3 z Osasuną. Jeśli w Hiszpanii wyścig mistrzowski wciąż się odbywa, to tylko w głowach kibiców i tylko do jutra. Bo jeśli Real ogra Levante, będzie pozamiatane. W Madrycie nastała ulga i rozprężenie, a fani „Królewskich” powoli chłodzą szampany. Ci bardziej sceptyczni wolą jeszcze poczekać. Ale tylko dobę, bo trzy punkty z Levante to raczej formalność, a wtedy przewaga Realu nad Barcą wzrośnie do dzisięciu oczek. Dystans, którego Duma Katalonii nie skróci już w żaden sposób, bo ciągle rzuca sobie kłody pod nogi i chyba myśli wyłącznie o Lidze Mistrzów.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego zaskoczył nas Guardiola, który – kolokwialnie – chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Dał odpocząć Ceskowi i Xaviemu, bo chciał dalej promować Thiago i Sergiego Roberto. Skończyło się na tym, że młodzi chłopcy z żalem spoglądali na ławkę i w kierunku bardziej doświadczonych partnerów, bo na boisku nikt nie wskazał im właściwej drogi.

Dzieci Guardioli we mgle, La Liga jest biała
Reklama

Trudno dokładnie stwierdzić – kto z kogo brał przykład? Dzieciaki z Messiego czy Messi z dzieciaków? فączyło ich jedno – infantylne myślenie pod bramką rywala i zachowanie przypominające juniorów. Gra na przebój, bez jakiejkolwiek logiki. I tak wrzutki ze skrzydła lądowały na aucie, a każda kiwka równała się głupiej stracie. Mimo wszystko, do ofensywnych formacji nie można przyczepić się tak bardzo, jak do obrony.

Reklama

Tam w roli głównej wystąpił Gerard Pique, którego aktualne priorytety matematycy zapisaliby następująco: Shakira > piłka. 25-latek za wszelką cenę starał się, żeby gracze Osasuny wturlali piłkę do siatki Barcy, a specjalnych przeszkód nie robił także nieprzewidywalny, a raczej bardzo niepewny Valdes.

Właśnie, nieprzewidywalność to cecha, przy której warto się jeszcze zatrzymać. W przypadku Barcelony zwykle równała się zaskakującym wariantom i obłędnym zagraniom, po których przeciwnik tracił zupełnie głowę. A dziś wszystkie niespodzianki serwowane przez Katalończyków to ligowe blamaże i kolejne policzki od przeciętniaków.

Od przeciętniaków, w których szeregach wrażenie piłkarza światowej klasy sprawiał dziś Dejan Lekić. Serb strzelił dwie bramki, choć i tak w normalnych okolicznościach nie zdobyłby żadnej. Gdyby tylko stoperzy Barcy byli na miejscu… Przybity Pep nie chciał ich krytykować i po meczu wycedził: – Było nam ciężko, bo Osasuna zagrała lepiej w pierwszej połowie. Liga to w tej chwili bardzo trudne zadanie.

Sport nie pozostawia złudzeń – Barcelona zamarzła nie tylko piłkarsko, ale fizycznie, bo mecz kończyła przy temperaturze -8. Ale jeszcze bardziej w sedno po meczu trafili dziennikarze konkurencyjnej „Marki”. Ich zdaniem Primera Division ma już tylko jeden kolor – biały. Gratulacje dla Realu przestają być już przedwczesne.

FILIP KAPICA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama