Czy ktoś jeszcze płacze po Capello?

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2012, 11:46 • 5 min czytania

Od momentu zwolnienia Fabio Capello minęło ledwie kilkadziesiąt godzin, a środowisko piłkarskie na Wyspach Brytyjskich żyje już innymi sprawami. Zmiana trenera na cztery miesiące przed ważną imprezą to rzecz niezwykle rzadka, tym bardziej u chłodnych, wyrachowanych Anglików. Tymczasem zmiana na stanowisku selekcjonera jest faktem, a kilkanaście godzin po rezygnacji, po Włochu nikt nie płacze.
Pojawiają się za to pierwsze oceny czteroletniej kadencji Capello. Włoch miał wyniki – to prawda, ale tylko w eliminacjach – szybko pada kontrargument. Do Mistrzostw Świata w 2010 roku, Anglicy także awansowali bezproblemowo, by potem zagrać najgorszy mecz ostatniej dekady i zremisować bezbramkowo z przeciętną Algierią. A już klęska z Niemcami w fazie pucharowej boli kibiców do dzisiaj. Dla większości obserwatorów, taki sam scenariusz można napisać dzisiaj i czekać aż spełni się na boiskach Polski i Ukrainy. Udane eliminacje, przez które Anglicy przeszli jak burza, nie ponosząc żadnej porażki, powinny automatycznie lokować Anglików wśród faworytów zbliżających się Mistrzostw Europy. Jednak sami Brytyjczycy w takiej roli się nie widzą. Dla nich Capello nie był zdolny do osiągnięcia dobrego wyniku z Lwami Albionu, a jego dotychczasowa postawa, nie tylko w kwestiach piłkarskich, jest oceniana negatywnie.

Czy ktoś jeszcze płacze po Capello?
Reklama

Włoch, pomimo kilku lat spędzonych na Wyspach, nie potrafił zaakceptować brytyjskiej kultury i obyczajowości. Jako przeciwieństwo Capello podaje się Svena-Gorana Erikssona, szwedzkiego aferzystę, który pod koniec swojej przygody z Lwami Albionu był znienawidzony przez wszystkich. Takie porównanie wiele mówi nam o podejściu Anglików do Włocha, ale też o stosunku byłego już selekcjonera do wyspiarzy. Brytyjczycy za podstawę przyjęli, że selekcjoner kadry musi umieć rozmawiać w ich języku. Dla nich sytuacja, której świadkami byliśmy my za kadencji Beenhakeera (i słuchając trenera Smudy chyba nadal jesteśmy), a więc porozumiewanie się z selekcjonerem w obcym języku jest czymś niemożliwym do zaakceptowania. Capello po angielsku rozmawiał, ale używał tylko podstawowych zwrotów. Nauka obcego języka, w jego przypadku zakończyła się na kilku pierwszych lekcjach, co uniemożliwiało jakąkolwiek poważną dyskusję na konferencjach prasowych.

Capello pracował w Anglii, ale był odizolowany od codziennych spraw trapiących Anglików. Mnóstwo czasu spędzał w zachodnim Londynie, w jednej z najbogatszych dzielnic tej metropolii, żyjąc w świecie blichtru i przepychu, kompletnie nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła. Kiedy Premier League grała non stop w okresie świąteczno-noworocznym, Capello nie odwiedził ani jednego stadionu, ponieważ akurat miał wakacje. W zeszłym tygodniu także nie było go na trybunach, bo… miał wakacje. To co było normą dla poprzednich selekcjonerów, przez Włocha zostało wywrócone do góry nogami.

Reklama

Takie podejście miało swoje konsekwencje, bo jeśli szkoleniowiec z południa Europy nie potrafił dostosować się i zrozumieć mentalności Brytyjczyków, to tym bardziej nie potrafił znaleźć wspólnego języka z piłkarzami. Najlepszy tego przykład, to skoszarowanie kadry gdzieś na odludziu podczas południowoafrykańskich Mistrzostw Świata. Piłkarze nie narzekali, bo nikt nie chciał psuć atmosfery, licząc, że po udanych eliminacjach przyjdą udane finały. Gdy okazało się, że takie rozumowanie było błędne, zawodnicy nie bali się zabrać głosu, metody Włocha nazywając przestarzałymi.

Pokrętne jest także traktowanie tego, który pośrednio jest winowajcą całego zamieszania. John Terry stracił już opaskę kapitana reprezentacji, gdy na jaw wyszła afera z narzeczoną Wayne’a Bridge’a. Stało się to na wniosek Capello. Teraz selekcjoner za punkt honoru postawił sobie obronę piłkarza, ponieważ ten nie usłyszał prawomocnego wyroku sądu. Kiedy Terry zdradzał żonę z narzeczoną kolegi, wyroku także nie było, ale był niesmak i złamanie norm moralnych, obowiązujących w każdym zdrowym społeczeństwie. Teraz wyroku też nie ma, ale smród unosi się w powietrzu, a zapach jest tak dokuczliwy, że FA podjęła dobrą decyzję zabierając opaskę kapitańską piłkarzowi Chelsea.

Opaska Terry’ego pewnie przejdzie do historii. Być może niedługo w użyciu będzie nowy związek frazeologiczny i zamiast „kości niezgody” będziemy mówić o „opasce Terry’ego”. Choć oczywiście wszyscy wiedzą, że obrońca Chelsea był tylko pretekstem, iskrą, która uruchomiła lawinę zdarzeń, która i tak była nieunikniona. Kropki już mamy, teraz trzeba je tylko połączyć i ukaże się nam pełen kontekst zwolnienia Włocha.

Brakuje nam jeszcze ostatniego elementu, a jest nim rasizm.

Wiemy już jakim człowiekiem jest Fabio Capello. Wiemy, że nie potrafił dostosować się do obcej kultury, że po części też był ignorantem. Nie nadawał na tych samych falach co Brytyjczycy i ostatecznie zabrał głos w sprawie, która dla wyspiarzy w ostatnich miesiącach jest jednym z głównych tematów rozmów. Rasizm-słowo klucz. Rasizm jest wszędzie. W szkołach-rasizm. Na stadionach-rasizm. W gabinetach prezesów-rasizm. W Internecie-rasizm. Anglicy na tym punkcie zbzikowali. Za punkt honoru postawili sobie wyplenić to zjawisko, jeśli nie ze społeczeństwa, to przynajmniej ze stadionów. Luis Suarez znalazł się pod ostrzałem mediów, to samo spotkało Terry’ego. W Anglii trwa teraz coś na kształt polowania na czarownice. Rasizmu ma nie być, a kiedy istnieje choćby przypuszczenie, że dopuszczają się go ludzie z pierwszych stron gazet, to musi ich spotkać kara.

FA zastosowała karę łagodną w porównaniu do medialnego zamieszania wokół kapitana reprezentacji. O odebraniu opaski kapitańskiej byłoby głośno przez chwilę. Sam Terry przebywa na krótkich wakacjach w Portugalii i decyzji nie komentuje. Sprawa pewnie szybko by ucichła gdyby nie Capello, który zabrał głos. I nagle wszystkie wady selekcjonera skumulowały się. Włoch, któremu wydawało się, że stoi na straży moralności broniąc wciąż nieskazanego kapitana reprezentacji, przeciwstawił się Związkowi Piłkarskiemu, który od dłuższego czasu prowadzi kampanię przeciwko rasizmowi. Gdyby Terry został oskarżony o coś innego, wstawiennictwo selekcjonera odebrane byłoby pewnie w sposób pozytywny. A tak to Włoch pokazał po raz kolejny, że nie do końca wie, co dzieje się w kraju i w związku piłkarskim, który płacił mu 6 mln funtów rocznie.

W konflikcie Capello – FA nie chodziło o osobę Johna Terry’ego. To był konflikt narastający co najmniej od dwóch lat, w którym naprzeciwko siebie stały osoby o całkowicie odmiennym spojrzeniu na otaczający świat. Póki co, Capello zgodził się milczeć na temat powodów rozstania się z FA. Prędzej czy później zabierze głos i przedstawi swoje stanowisko. On oczywiście ma prawo się bronić, ale Anglików do swoich racji i tak nie przekona. Oni już zdążyli wyrobić sobie zdanie na jego temat.

KRZYSZTOF ZBYROWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama