Jeżeli ktoś uważa, że problemy z miejscem rozegrania meczu piłkarskiego, czy to klubów czy reprezentacji, mamy tylko my – w Polsce, ten jest w dużym błędzie. Okazuje się, że z nie mniejszym bólem głowy zmagają się teraz w kraju mistrzów świata. O ile problem z terminem rozegrania finału Pucharu Króla pomiędzy Barceloną i Athletikiem Bilbao nie wynika z nieudolnego działania miejscowej federacji, a z faktu dużego prawdopodobieństwa udziału Barçy w finale Ligi Mistrzów, o tyle wybór stadionu stanowi już duże wyzwanie.
Polemika zaczęła się w środę tuż po ostatnim gwizdku na Camp Nou. Hiszpańscy dziennikarze zamiast emocjonować się świetnym widowiskiem Barcelony z Valencią, postanowili wypytać samych zainteresowanych – piłkarzy i trenerów, na którym obiekcie najchętniej rozegraliby wielki finał. Pierwszy na myśl przychodzi oczywiście Santiago Bernabéu, największy obiekt w Hiszpanii zaraz po Camp Nou, do którego kibice obydwu klubów musieliby pokonać podobny dystans. „Chcemy grać na Bernabéu” – wypalił wprost Javi MartÃnez. „To idealne miejsce na finał” – przytaknął mu kapitan Athletiku, Andoni Iraola. Guardiola nie był taki wylewny, ale nietrudno zgadnąć o jaki stadion chodziło mu podczas pomeczowej konferencji prasowej: „Im większy obiekt, tym lepiej dla nas wszystkich”. Co stoi zatem na przeszkodzie, by finał został rozegrany właśnie w Madrycie?
Oficjalnie na stadionie Realu Madryt tuż po zakończeniu rozgrywek ligowych rozpocznie się remont. Nieoficjalnie, Florentino Pérez zrobi wszystko, by dwa tak nielubiane w stolicy kluby nie stoczyły walki o tytuł na jego obiekcie. Czy naprawdę chodzi jednak tylko o historycznie skomplikowane relacje Realu z Barceloną i Athletikiem? Z pomocą przychodzi dzisiejsze wydanie madryckiego dziennika „As”:
„Real nie udostępni Bernabéu” – czytamy na okładce. Odmowa Realu ma związek nie tyle z obawą o ewentualną fiestę odwiecznego rywala w Madrycie, co ze zdarzeniem, do którego miało dojść przed finałem Copa del Rey w 2004 roku, kiedy naprzeciwko siebie stanęły Real Madryt i Zaragoza. Wówczas to Barça powiedziała „nie” dla Camp Nou i finał trzeba było rozegrać na pobliskim, o połowę mniejszym Montjuic. To dwa główne argumenty Realu, ale nie jedyne.
W przypadku triumfu Królewskich w monachijskim finale Champions League 19 maja, następnego dnia pojawiłby się problem ze… zorganizowaniem mistrzowskiej fiesty. Poza tym, istnieje obawa, że Bernabéu mógłby ucierpieć przy ewentualnych starciach ultrasów z Barcelony i Bilbao.
To wersja Realu. Hiszpańska federacja ma jednak inne zdanie: „W 2004 roku to rada miejska Barcelony zaproponowała rozegranie finału na stadionie olimpijskim Montjuic. Barça nigdy nie sprzeciwiała się opcji organizacji finału na Camp Nou” – tłumaczy Miguel Ãngel López, koordynujący organizację meczów członek RFEF. Taką samą wersję zdarzeń przedstawia Josep Sánchez, który w 2004 był dyrektorem stadionu olimpijskiego w Barcelonie i brał udział w negocjacjach: „Barça w żadnym momencie nie domagała się od nas, byśmy zaproponowali federacji Montjuic”.
Niezależnie od tego, która z wersji jest bliższa prawdy, pozostaje problem z tegorocznym finałem. Jako opcja rezerwowa dla Bernabéu od razu wywołany został inny madrycki obiekt, Vicente Calderón. Ten jednak nie dość, że znacznie mniejszy, to na dodatek 20 maja będzie gospodarzem koncertu Coldplay. Nawet jeśli do finału miałoby dojść ostatecznie 25 maja, to nietrudno sobie wyobrazić w jakim stanie po takim wydarzeniu muzycznym będzie murawa.
Jakby tego było mało, padł nawet pomysł organizacji finału na Camp Nou. W Madrycie są przekonani, że z taką propozycją wyszła FC Barcelona. W Barcelonie zapewniają, że i Guardiola, i jego piłkarze woleliby zagrać na neutralnym terenie. Dziennikarze „Asa” twierdzą, że wielu kibiców Barcelony cierpi na, jak to nazwali, „syndrom Centenariazo”, przywołując finał z 2002 roku kiedy Real Madryt poległ w finale Pucharu Króla z Deportivo na własnym stadionie, dokładnie w dzień świętowania 100-lecia klubu…
W końcu docieramy do stadionu, który gościł finalistów Copa del Rey nie tylko rok temu, ale też w 2009, kiedy mierzyły się ze sobą… Barcelona i Athletic. Prezydent Valencii Manuel Llorente z chęcią przyjąłby u siebie Katalończyków i Basków: „Finał na Mestalla to zawsze atrakcyjna opcja, dlatego jesteśmy otwarci, by zorganizować ten mecz” – powiedział po środowym półfinale na Camp Nou. I na tę chwilę rzeczywiście opcja Mestalla wydaje się najrozsądniejszym i najbardziej realnym wyjściem. Na poniedziałek hiszpańska federacja planuje rozpoczęcie rozmów, które mają zakończyć tę telenowelę.
BARTEK RĄCZKOWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]
