Patrzę w telewizor, słucham i jakoś ciągle nie mogę uwierzyć. Eksperci, politycy i policjanci. Wszyscy są zszokowani sposobem w jaki przesłuchano matkę, która zakopała swoje dziecko pod gruzami.
– To nieetyczne.
– Tak nie wolno!
– To skandal, te metody są niedopuszczalne i niedozwolone.
– Nie można tak wywierać presji.
I słynne już „rozjechał ją pan walcem” z ust rzecznika komendanta głównego, który powinien zniknąć ludziom z oczu dla ich i swojego własnego dobra.
– Czynności, które podjął Rutkowski, można było robić cywilizowanymi metodami, z zachowaniem wartości etycznych – stwierdził Mariusz Sokołowski w słynnym już programie, prowadzonym przez Katarzynę Kolendę-Zaleską, kiedy to udowodniła swoją rzetelność i niezależność. Jej zachowanie oczywiście było jak najbardziej etyczne i kłuło w oczy inspektora Mariusza. Bolało go natomiast, że detektyw bez licencji – jak sami go nazywają – ośmieszył jego instytucję.
Gdy widzę policjantów, mówiących o tym, że to przesłuchanie było nieetyczne, to ciężko mi wyobrazić sobie większą obłudę. Większe zakłamanie. Większe – za przeproszeniem – kurewstwo. Rutkowski tej dziewczyny nawet nie dotknął. To znaczy dotknął, objął, przytulił. To było nieetyczne? To jak nazwać pałowanie, kopanie, przypalanie papierosami i przytrzaskiwanie rąk szufladą? Przecież takie metody policja powszechnie stosuje podczas przesłuchań. Ale najczęściej są to metody stosowane w stosunku do niewinnych, albo winnych czynów, których szkodliwość społeczna jest niezbyt wysoka. A tutaj sprawa była medialna, w dodatku małolata okłamywała policjantów jak chciała, wysyłała gdzie chciała, a oni jeszcze tworzyli portret psychologiczny sprawcy, mówili o jego niedawnych przeżyciach.
Normalnie tak nie działają. Normalnie nie brzydzą się przemocą i zapominają, co to etyka i szacunek dla drugiego człowieka. Jeśli Rutkowski rozjechał ją emocjonalnie walcem, to policja każdego dnia, rozjeżdża przesłuchiwanych czołgami.
Miałem chyba dwanaście albo trzynaście lat, kiedy pierwszy raz zwinęła mnie policja. Nic wielkiego, ktoś coś zbił jakąś szybę na podwórku, był późny wieczór, akurat się nawinąłem, to załadowali mnie do radiowozu. – Powiedz, kto to zrobił, bo jak nie to wieziemy cię na Izbę Dziecka – wydzierali się. – Ok, no to wieźcie, bo i tak nie wiem o co chodzi – powiedziałem. – Masz przejebane, nie wiesz co cię czeka, jedziemy – nakręcał mnie dalej.
I pojechaliśmy… Zrobili kółko wokół osiedla i odstawili pod klatkę. To było etyczne zdobywanie informacji?
Etykę przesłuchań w wykonaniu policji miałem okazję akurat trochę poznać. Nigdy nie zrobiłem nic za co groziłoby więzienie, ale kilka razy w mordę od policji dostałem. Mam znajomych, którym w ramach „gry operacyjnej” nie podstawiano fałszywych świadków, ale łamano nogi i ręce. Nie przytulano ich i nie rozmawiano stonowanym głosem, ale wrzeszczano i znęcano się psychicznie. Nie ma co ukrywać – takie działanie, to w policji standard. Za byle gówno, potrafią na człowieka naskoczyć, zwyzywać, zastraszyć, a jak to nie pomaga, to pobić. Do skutku. Aż wyśpiewasz, aż się przyznasz.
U Moniki Olejnik był ostatnio były minister sprawiedliwości, Zbigniew Ćwiąkalski. Powiedział tam, mniej więcej, coś takiego: – Sytuacja stwarza pewne pytania: – Czy chcemy mieć państwo, w którym dochodzi się prawdy metodami zgodnymi z prawem czy dochodzi się jej za wszelką cenę?
To nie jedyne pytanie, jakie warto tym ekspertom, politykom, prawnikom i wypowiadającym się policjantom, postawić. Interesuje mnie bowiem, skąd ci panowie się wzięli? Skąd przyszli do tej telewizji? Z jakiego świata? Czy są tak bardzo zakłamani, czy tak kompletnie oderwani od rzeczywistości, żeby uważać, że to przesłuchanie było nieetyczne? Może i było, ale w obliczu tego, co dla policji jest normą, to rozmowa Rutkowskiego z podejrzaną, była jak wyjście do cukierni na lody.
TK