John Terry. Gość, który najpierw zabrał dziewczynę Wayne’a Bridge’a, później obraził na tle rasowym Antona Ferdinanda, wreszcie… „zabrał” angielskim kibicom selekcjonera kadry. A jeszcze wcześniej to jego dla odmiany pozbawiono czegoś cennego, bo opaski kapitana reprezentacji. Po takich zajściach szambo musiało wylać, bo na jaw wyszło, że ostatnią decyzję FA podjęło bez wiedzy Fabio Capello. A jemu pozostało w odpowiedz zakrzyknąć tylko „arrivederci” i odjechać do Włoch. Na wakacje.
– Nie okazano mi żadnego szacunku i kompletnie zburzono mój autorytet. Z miejsca powstawały kolejne kłopoty w reprezentacji. Nigdy nie tolerowałem przekraczania pewnej granicy, więc nie miałem wyboru – wyjaśniał przed chwilą Capello w krótkim wywiadzie dla telewizji z Półwyspu Apenińskiego. Typowy Włoch, honor i duma ponad finansowe korzyści. Plus dla niego, że nie dał sobą pomiatać. Ale czy plusy należą mu się także za pracę z drużyną narodową?
Nie oszukujmy się, Don Fabio miał bardzo ograniczony potencjał, bo Anglicy pewnej poprzeczki nie potrafią przeskoczyć. Po prostu zawsze zatrzymują się na samym początku turniejowej drabinki po wyjściu z grupy. Tak było na mundialu w RPA, gdzie dostali 1:4 od Niemców. Problem jednak w tym, że kadra została pozbawiona błysku. A jego robota momentami przypominała pozorowanie, bo zmian na i poza boiskiem nie było widać. Styl gry pozostawiał sporo do życzenia, a na zgrupowania ciągle przyjeżdżali ci sami gracze. W dodatku tacy, którzy powinni sobie darować kadrę, bo szczytowy punkt kariery dawno za nimi.
Ale nic z tych rzeczy, bo Lampard i Gerrard wciąż cieszyli się zaufaniem Włocha, a młodzieżowcy pokroju Walkera, Smallinga, Jonesa, Sturridge’a, Welbecka, Wilshere’a, Cleverleya (darujemy sobie dalsze wymienianie…) zostawali w domu. I tylko czekali na szansę, której wcale nie dało się dostrzec na horyzoncie, bo 65-latek bał się rewolucji. A nawet delikatnej rotacji w sparingach. Wskażmy ostatnie z kontrowersyjnych decyzji: w środku pola grywał Gareth Barry, a na prawej obronie Glen Johnson. Piłkarze solidni, ale w ostatnim czasie przyćmiewani w lidze przez swoich konkurentów do pierwszego placu: Michaela Carricka i Kyle’a Walkera. A Fabio dalej swoje…
To już nie jego cyrk, nie jego małpy i w sumie dziwnie podsumowywać jego robotę, po tym co właśnie zaszło. FA zrobiła mu przysługę, bo zwolniła z presji, której w podeszłym wieku specjalnie nie potrzebował. Nie zamierzamy dłużej piętnować Capello, bo przynajmniej robił (lub tak mu się wydawało), co mógł, żeby było lepiej. Zupełnie odwrotnie niż angielscy działacze, bo w gorszym położeniu „Synowie Albionu” nie byli jeszcze przed żadnym turniejem. Na cztery miesiące przed nie mają trenera, nie mają kapitana, a wszystkie karty może rozdawać niejaki Daniel Levy.
Właściciel Tottenhamu zatrudnia tego, do którego wzdychają kibice „Trzech Lwów” – Harry’ego Redknappa. Mistrza ciętej riposty, twórcy doskonałej atmosfery w szatni i jednego z najlepszych fachowców w historii „Kogutów”. Śmiało można zaryzykować taką tezę, bo jego zespół zagraża teraz największym: United, City i Chelsea. I choć mistrzostwa nie ugra, ma ogromne szanse na start w Lidze Mistrzów. A w takim układzie Levy nie puści go za żadne pieniądze.
Rekompensata finansowa i tak pewnie jakimś cudem pogodzi obie strony, choć wszystko może zacząć się niebezpiecznie wydłużać. I rzutować na kolejne nieporozumienia w kadrze, chłód i konflikty. Przy takim ryzyku warto mieć jakąś alternatywę. Bukmacherzy typują, że nią może być tylko Stuart Pearce. Dotychczasowy asystent Capello i trener młodzieżówki. Tyle, że jego najlepiej zdołał już podsumować jeden z kibiców: – Jeśli zostanie wybrany selekcjonerem, narobię w kopertę i wyślę to do FA na znak protestu.
Ł»ycie bywa przewrotne. – Ostatnie tygodnie były koszmarem – mówił z samego rana Redknapp, kiedy oczyszczono go z zarzutów, że w przeszłości brał na lewo procent ze sprzedaży swoich piłkarzy. Chyba sam nie przypuszczał, że droga z piekła do nieba jest tak krótka. Właściwie to nawet na wyciągnięcie ręki, jeśli kontrakt pozwala mu na rezygnację z pracy w „Kogutach” i ucieczkę do kadry. W innym wypadku cała piłkarska Anglia – za wyjątkiem White Hart Lane – zaniesie się histerycznym płaczem.
FILIP KAPICA