Podatniku, dzięki za kasę na stadion! Teraz – spierdalaj!

redakcja

Autor:redakcja

08 lutego 2012, 16:30 • 5 min czytania

Nie będzie meczu o Superpuchar Polski – to już zapewne wszyscy wiecie. Rzeczpospolita Polska okazała się państwem nie dość sprawnym, by wziąć na swoje barki organizację meczu piłki nożnej. Obywatel RP ma prawo płacić podatki, z których władza realizuje swoje fanaberie, ale obywatel RP nie ma prawa w wolnym czasie się rozerwać i pójść na mecz. To nikomu nie jest na rękę – mecze gromadzą przecież element wywrotowy. Tak, drogi obywatelu – Polska zbudowała z twoich pieniędzy stadion za 2 miliardy złotych, a osoby zasiadające we władzach spółki inkasują co miesiąc ogromne pieniądze i jeszcze przyznają sobie premie. Ty jednak do stadionu się nie zbliżaj. Dziękujemy ci bardzo za kasę, ale siedź w domu.
W całej sprawie pt. „Superpuchar” mieliśmy do czynienia z całą serią kompromitacji.

Podatniku, dzięki za kasę na stadion! Teraz – spierdalaj!
Reklama


PO PIERWSZE – KOMPROMITACJA EKSTRAKLASY

Jest sytuacją niebywałą, gdy mecz o Superpuchar Polski za sezon 2010/2011 ma odbyć się w roku 2012. Próby ustalenia miejsca rozegrania tego spotkania (pamiętacie Ostródę?) od początku były groteskowe i nacechowane kompletną ignorancją. Teraz pozostaje pytanie – czy Superpuchar za sezon 2010/2011 w ogóle nie zostanie przyznany, czy też Ekstraklasa kontynuować będzie swoje nieporadne próby rozegrania tego meczu? Swego czasu napisaliśmy taki żartobliwy tekścik…

KOMUNIKAT Z 30 WRZEŚNIA 2011 ROKU. W najbliższą środę rozegrany zostanie mecz o Superpuchar Polski, pomiędzy Widzewem فódź i Legią Warszawa. Mecz będzie kończył sezon 1980/81. Wcześniej niestety nie było okazji do rozegrania tego spotkania, trudności dotyczyły zwłaszcza ustalenia, gdzie mecz miałby się odbyć.

Niestety, oba zespoły przystąpią do spotkania w osłabionych składach. W Widzewie zabraknie przede wszystkim Zbigniewa Bońka, który ma na ten dzień zaplanowaną partyjkę tenisa. Ponadto Władysława Ł»mudę łupie w krzyżu, a Włodzimierz Smolarek od tygodnia nie odbiera telefonu. Wspomnianą trójkę zastąpić mają Ł»igajevs, Ukah i Oziębała.

Reklama

W trochę lepszej sytuacji jest Legia. Mirosław Okoński zapowiedział, że jak mu się zwróci za wachę, to może zagrać. Tylko dwóch zawodników odmówiło udziału. Jackowi Kazimierskiemu się nie chce, a Paweł Janas oznajmił, że „się nie wpierdala”. Kazimierskiego zastąpi Wojciech Skaba, a Janasa – Dickson Choto.

Ekstraklasa SA jest bardzo zadowolona z kolejnego sukcesu organizacyjnego.

Niestety, okazał się w pewnym sensie proroczy. Jeśli ktoś za dziesięć lat zapyta, dlaczego nie wyłoniono zdobywcy Superpucharu za sezon 2010/2011, odpowiedź będzie tylko jedna – ponieważ nikt nie potrafił zorganizować meczu. Jeszcze kilka dni temu przedstawiciele Ekstraklasy zapewniali, że mecz się odbędzie, a Leszek Miklas z Legii twierdził nawet, że odbędzie się „na 95 procent”.


PO DRUGIE – KOMPROMITACJA POLICJI

Gdyby wczytać się w ostatnich dniach w gazety, to odnieść można wrażenie, że polska policja ma jedno priorytetowe zadanie – podważyć dokonania Krzysztofa Rutkowskiego. A przecież to nieprawda, każdy z nas wie, że dzielni stróże prawa wcale nie koncentrują się na walce z „detektywem”, lecz wykonują wiele innych społecznie pożytecznych czynności – klęczą w krzakach z radarami, namierzają źle zaparkowane samochody, czasami nawet zatrzymują osoby przechodzące na czerwonym świetle.

Ale żeby policja stolicy w dużym europejskim kraju gotowa była wziąć na swoje barki zabezpieczenie prowincjonalnej mimo wszystko imprezy sportowej? Co to, to nie. Piszemy „prowincjonalnej”, bo przecież chodzi raptem o przejazd kilku tysięcy kibiców z Krakowa do Warszawy. Nie najazd 100 tysięcy Anglików, w połączeniu z 50-tysiącami Niemców. Nie, nie. Chodzi tak naprawdę o drobną grupę.

Niestety, policja w Polsce nie służy obywatelom, tylko obywatele służą jej. Kiedy policjant potrzebuje pilnie 100 złotych, to zorganizuje sobie z ogromną łatwością w 30 minut. Po prostu znajdzie ofiarę i w ten czy inny sposób wyłudzi potrzebną kwotę. Ostatnio zatrzymał nas gliniarz – zarzut, rozmowa przez telefon w czasie jazdy samochodem.

– Może się dogadamy? – zapytaliśmy.
– Przecież po to pana zatrzymałem – odparł.

I tak to się kręci. Ł»eby jednak normalny człowiek mógł uzyskać od policji pomoc, z tym jednak gorzej. Co tam, pomoc! Ł»eby normalnemu człowiekowi policja nie przeszkadzała – to już jest problem. Ł»eby mieszkaniec Warszawy mógł iść na mecz i skorzystać z wybudowanego Z JEGO PIENIĘDZY stadionu – niestety, wykluczone, policja zabrania.

Hmm, dziwny to kraj. Za chwilę kupimy uzbrojenie do F-16 za pół miliarda dolarów, zbudowaliśmy stadion w Warszawie za dwa miliardy złotych. Ale nie jesteśmy w stanie zorganizować gównianego meczu piłki nożnej.


PO TRZECIE – KOMPROMITACJA PAŁƒSTWA

Otwarcie stadionu w Gdańsku (Polska – Francja) odbyło się w Warszawie. Otwarcie stadionu w Warszawie (Polska – Niemcy) dla niepoznaki – w Gdańsku. Stadion Narodowy już miał być niby skończony latem 2011 roku, ale pojawił się kłopot ze schodami. No dobrze – schody się poprawi, a co z resztą? Jak wytłumaczyć, że teraz – w lutym – w pośpiechu układano murawę i wykonywano masę innych poprawek „last minute”?

Obejrzyjcie poniższy filmik i zastanówcie się, czy spełniły się KTÓREKOLWIEK zapowiedzi Donalda Tuska. Tak, będzie tam też o Chińczykach i autostradzie…

Strasznie słowny ten nasz premier. Wiecie co jednak jest największą kompromitacją państwa? To, że prawo nie jest prawem, lecz tylko narzędziem, by realizować własne koncepcje. Powody, dla których odwołano mecz o Superpuchar przestaną mieć znaczenie, gdy Polska zagra z Portugalią. Każdy uczestnik imprezy masowej ma prawo oczekiwać od organizatora spełnienia wyśrubowanych norm bezpieczeństwa, jednak w Polsce te normy są bardzo płynne – i jeśli administracja na jakiś mecz nie ma ochoty, to po prostu znajduje odpowiedni paragraf. A jak mówi stara prawda – odpowiedni paragraf znajdzie się na każdego.

Prawo stosowane uznaniowo, na zasadzie pretekstu – to jest prawdziwy dramat…


PO CZWARTE – KOMPROMITACJA GRZEGORZA LATY

Stały punkt programu. Akurat mecz o Superpuchar nie dotyczył prezesa PZPN i przy odrobinie zdrowego rozsądku mógłby się Lato w całą sprawę nie mieszać. Niestety, musiał coś chlapnąć. Szantażował więc, że jeśli mecz o Superpuchar nie odbędzie się w Warszawie, to mecz Polska – Portugalia też nie. Zapomniał nasz prezes kochany, że przecież podpisał dokumenty i że nie ma w nich żadnego „jeśli”. Kontrakt to kontrakt. Zapomniał też, że już dawno sprzedawane są bilety – wprawdzie dla frajerów z Klubu Kibica, ale jednak.

Mieliśmy więc strachy na lachy, bo Superpucharu nie ma, a Lato wychodzi na durnia, bo teraz musi odszczekiwać i mówić: – No dobra, z Portugalią jednak zagramy w Warszawie. Po co więc było to tuponie nogami? Nie lepiej ugryźć się w język?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama