Niezastąpiony selekcjoner reprezentacji PZPN wyruszył w swoje rodzinne strony i postanowił spotkać się z krajanami przy piwie. I jednocześnie – zupełnie przy okazji – zrobić przysługę staremu kumplowi, Ireneuszowi Serwotce. Ponieważ z piłkarskiej mapy zniknęła Odra Wodzisław, chłopu w mieście został do prowadzenia już tylko lokal z piwem. Na pocieszenie, w poniedziałek zawitał tam Franz.
„Tylko u nas z bezpośredniego źródła dowiesz się jak przebiegają przygotowania kadry do Euro 2012. Zapraszamy wszystkich do odwiedzenia nas w terminie spotkania, bo jest to niewątpliwie jedyna okazja do porozmawiania z naszym wyjątkowym gościem oraz na zdobycie autografu.”
Jak to bywa, ilekroć Franiu się odezwie, tylekroć ludzie zaczynają chichotać. Śmieją się więc na Śląsku z błyskotliwego stwierdzenia, że na Stadionie Śląskim grać powinna młodzieżówka. Śmieją się w Warszawie z opowiadań, jak to Smuda zbudował Okuce zespół na mistrza Polski (kiedyś o tym pisaliśmy – TUTAJ). Śmieją się pewnie w wielu miastach, bo Franz przyznał, że Boruca na pewno nie powoła, ponieważ innych bramkarzy, w tym… Gliwę. Gliwę?! No, Gliwę. Do śmiechu nie było natomiast nikomu, gdy posypały się groźby: – Jak jeszcze raz usłyszę, że Polanski jest Niemcem, to nie wytrzymam. Urodził się tutaj. Zapiernicza po śląsku tak jak ja!
No to w takim razie, specjalnie dla ciebie Franiu: POLANSKI JEST NIEMCEM.
I wam – drodzy kibice – radzimy to samo. Jeśli spotkacie selekcjonera na ulicy, w kinie, teatrze lub bibliotece w piwiarni, to przypomnijcie mu kim jest Eugen. Skoro to jedyna szansa, żeby Smuda nie wytrzymał, to chyba warto próbować.
TK