Sprawa Hazarda – Anglicy kontra finansowe Fair Play

redakcja

Autor:redakcja

04 lutego 2012, 17:50 • 3 min czytania

W swojej krótkiej karierze tylko raz narobił dymu – podczas fety mistrzowskiej z Lille, kiedy podpuścił podchmielonego fana, żeby zrzucił z siebie szlafrok i wywijał w rytm przyśpiewek kibiców. Teraz sprawa jest znacznie poważniejsza, bo Eden Hazard nawiedza w koszmarach księgowych angielskich klubów. Jeśli jego transfer do Premier League dojdzie do skutku, stanie się symbolicznym przykładem omijania finansowego „Fair Play”. A skoro sam zawodnik zapowiedział, że wkrótce przeprowadzi się na Wyspy, pora poszukać klubu, który udźwignąłby taki transfer.
21 lat, wartość oscylująca pomiędzy 20, a nawet 40 milionami funtów. A teraz połączcie to sobie ze ścisłymi regułami finansowymi zaproponowanymi przez UEFA, która chce minimalizowania kwot transferowych. Brzmi absurdalnie, prawda? Grunt, że dosyć prawdziwie, bo Belg od przyszłego sezonu ma trafić do Anglii. Tego nie podważamy, bo Londyn ma w zasięgu ręki. Zaledwie 1,5 godziny w pociągu Eurostar ze stacji w Lille. Ale jakim cudem miałby go wyrwać jakiś angielski klub z ogromnym debetem? Kandydatów pozostaje niewielu…

Sprawa Hazarda – Anglicy kontra finansowe Fair Play
Reklama

Wyliczanka będzie banalna, tradycyjnie do jednego worka wrzucimy: Man United, Man City, Chelsea, Liverpool, ArsenalTottenham. Na starcie skreślamy stołeczny duet, bo Wenger na pewno nie ma na niego pieniędzy, a Harry Redknapp rzadko rozkazuje swoim skautom wyściubiać nos poza kanał La Manche. Pozostają zatem już sami krezusi i Liverpool, który przez wypożyczenie Joe Cole’a do Lille miał zyskać opcję pierwokupu Belga. Ale że to już zdementowano, to na mapie pozostają tylko Manchester i Londyn. Miasta z klubami o ogromnym zadłużeniu, choć jeden z nich i tak dopnie swego. Pod warunkiem, że nie zawiodą umysły marketingowców.

United i City od dawna mają pomysł na generowanie zysków – jedni sprzedali firmie DHL prawa do reklamy na treningowych koszulkach, drudzy opchnęli konsorcjum Etihad prawa do nazwy stadionu. To tylko początek drogi do wzbogacenia z pomocą nowego źródła i kolejnego przepłacania za graczy. Sposób na to, by zjeść ciastko i mieć ciastko, czyli jak pozostać krezusem i nie wylecieć z Ligi Mistrzów.

Reklama

A już w bliskiej przyszłości o wykluczenie z europejskich pucharów nie będzie trudno. Wystarczy, że od sezonu 2014-15 roczne straty przewyższą zyski o 45 milionów euro. Później śruba ma być przykręcona jeszcze bardziej i z czasem górną granicą ma być 30 baniek. Już teraz wywołało to niemały popłoch, bo w ledwie zamkniętym okienku z poważnych wzmocnień zrezygnowali nawet krezusi z Man City, którzy wolą… dumać nad nowymi alternatywami, które pozwolą im szastać kasą po staremu.

Jak do tego wszystkie ma się osoba Hazarda? Ano tak, że Belg – po chwilowej niestabilności rynku – i tak prawdopodobniej zostanie najdroższym letnim transferem na Wyspach. Bo nie wierzymy, żeby wydatki na graczy, które wzrosły w Anglii od 1992 o 565% nagle się zatrzymały. Wsadźmy to całe „Fair Play” między bajki, bo wkrótce znajdzie się powód na przechytrzenie Platiniego i jego podwładnych. Jak nie reklamą na bidonach piłkarzy czy sprzedażą praw nazwy stadionu, to może przy pomocy motywów bokserskich. Bo symboli reklamodawców na odkrytych fragmentach ciała piłkarzy jeszcze nie zobaczyliśmy. Ale wszystko przed nami.

FILIP KAPICA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama