Kolejny głos w sprawie Egiptu: Tam nie chodzi o piłkę! To jest rewolucja…

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2012, 18:32 • 3 min czytania

Podczas gdy większość prezentowanych w mediach opinii na temat masakry z Egiptu, niesie przekaz wskazujący na piłkarskich fanów jako głównych winowajców całego zajścia, my przedstawiamy zdanie zgoła inne od ogółu. – To wszystko wydarzyło się na stadionie, ale to nie jest sprawka kibiców, czy – jak to się w Polsce ładnie mówi – chuliganów. To jest sprawa czysto polityczna, a nie sportowa. Futbol nie ma z tym nic wspólnego – przekonuje nas Adel Fared, Egipcjanin mieszkający w Polsce.
Adwokat, prowadzący pod Warszawą kancelarię prawa arabskiego, który w swoim ojczystym kraju zostawił matkę, brata, siostrę i resztę rodziny. Już raz piekielnie się o nich martwił, kiedy wybuchły zamieszki i obalano reżim. Stracił z nimi kontakt, ale w końcu wszystko wróciło do normy. Wczoraj znowu serce zabiło mu mocniej, choć sprawę ocenia na chłodno i nie ma wątpliwości, że jest ona wynikiem inspiracji politycznych.

Kolejny głos w sprawie Egiptu: Tam nie chodzi o piłkę! To jest rewolucja…
Reklama

– Problem jest tam teraz bardzo złożony. Porobiło się bardzo dużo różnych partii i sił politycznych, które starają się zdobywać nowe przestrzenie. Rynek sportowy to jest niesamowity biznes, a tam rządzą jeszcze ludzie ze starego układu politycznego. Ludzie Mubaraka. I to nie jest tylko mój pogląd. O tym wiedzą wszyscy Egipcjanie – wyjaśnia i broni kibiców, którzy według niego nie są prawdziwymi inicjatorami zamieszek.

– Oni są tam tacy sami jak w Polsce. Wariaci na punkcie piłki, ale nie posunęli by się do czegoś takiego. Przecież tam zginęło mnóstwo osób. Wykorzystano ten ich fanatyzm i przywiązanie. To jest bardzo dochodowy rynek, ale ludzie, którzy w nim pracują mają nadal kontakty w FIFA i w federacji afrykańskiej, przez co nie można ich tak łatwo odsunąć. Nadal rządzi system Mubaraka. To jest wielki interes, wielki biznes.Im chodzi o zrobienie afery, a lud na tym cierpi – opowiada Fared i poleca obejrzeć filmik, na którym widać jak rozpętała się zadyma. – Nic się nie działo i nagle… Zobaczcie sobie sami, kiedy i kto ten zamach startował – mówi.

Reklama

– Podobna sytuacja jest też w innych branżach. W turystyce czy ekonomii. Niestety, ale i tam mogą dziać się podobne rzeczy. To jest polityka. Nowi będą chcieli wchodzić na rynek, a tamci za wszelką cenę będą trzymać się swoich pozycji. I tak to może, niestety, wyglądać. Teraz trafiło na piłkę, bo ona jest bardzo popularna i przynosi ogromne pieniądze – stwierdza.

Jakby na potwierdzenie jego słów, premier Egiptu odwołał dzisiaj cały zarząd krajowej federacji piłkarskiej. Teraz wszystkich członków przesłuchać ma prokurator. Niepokojące są jednak przewidywania o kolejnych tego typu zdarzeniach. Zginęły przecież 74 osoby, a około tysiąc zostało rannych.

– Nie mówię, że coś niedobrego zacznie się jutro. Wszystko ma swój czas. Ale to był kolejny krok w tej rewolucji. I absolutnie to nie był przypadek. To jest rewolucja. We Francji trwała dwanaście lat. Potrzeba czasu, bo chodzi o parlament, o prawo, o regulacje międzynarodowe. Nie chodzi tylko o piłkę – kończy Adel Fared.

TOMASZ KWAŚNIAK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama