No, to teraz podpadniemy. Wysyłają do nas maile kibice Legii, byśmy zajęli się sprawą chłopaka, który swego czasu wyniósł ze stadionu piłkę (pisaliśmy o tym – chciał piłkę oddać, ale klub zażądał kasy, dziwnie dużo zresztą). Teraz ów kibic uznał, że zagra dyrektorowi bezpieczeństwa w Legii na nosie i że kasę mu przyniesie, ale w bilonie. Wyszło tego ze… 40 kilogramów.
Rozwój wypadków był następujący:
1. Chłopak kasę przynosi, zapewne bardzo z siebie zadowolony (ależ zrobił psikusa).
2. Dyrektor Błędowski stwierdza, że nie ma kto tego policzyć, ale on z godzinkę czasu znajdzie – i liczy godzinę, aż stwierdza, że jak na razie doliczył się 20 złotych i niech kibic przyjdzie dzień później. A jak nie przyjdzie – zgłoszona zostanie na policji sprawa o kradzież piłki.
I tak się to potem powtarza – chłopak przynosi, Błędowski liczy albo udaje, że liczy, by potem powiedzieć: – Przyjdź jutro, będziemy to dalej liczyć.
Z jednej strony to zabawne, że KP Legia opłaca pracownika, który zamiast faktycznie pracować liczy monety za jakąś zasraną piłkę, ale z drugiej strony jeszcze zabawniejsze zrobiły się apele kibiców. Piszą oni bowiem, że… chłopakowi „grozi wydalenie ze szkoły” i że „on w tym roku pisze maturę!”. Zamiast się przygotowywać do egzaminu dojrzałości, klub go zmusza do przychodzenia w godzinach szkolnych na Łazienkowską. Brr…
Cóż, egzamin dojrzałości oznacza, że warto brać na klatę konsekwencje swoich czynów. Wziąłeś piłkę – trudno, zapłać. Chciałeś być fajny i przynieść czterdzieści kilogramów monet zamiast kilku banknotów? Posłużymy się cytatem filmowym: „Chcieliście wydymać Freda, to teraz Fred wydyma was”. Zawalisz maturę? Sorry, ale jeśli tak, to tylko przez własną głupotę.