Zrezygnował w ostatniej chwili? Niepoważne? Właśnie, że poważne i to bardzo!

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2012, 02:10 • 4 min czytania

Nie znam Ariela Borysiuka, w życiu nie zamieniłem z nim żadnego słowa, niespecjalnie imponuje mi jego gra – przynajmniej jak na razie. Kiedy jednak czytam teksty tych wszystkich mądralińskich, którzy piszą, że chłopak jest niepoważny i że nie można raz mówić, że się w jakimś klubie zagra, a potem zdania zmienić, to czuję się w obowiązku go obronić.
Nie będę tutaj szastał argumentem, że Ariel ma 20 lat, bo i w tym wieku można być dojrzałym, nawet daleko bardziej niż osoby starsze o dekadę czy dwie. Myślę, że wątpliwości przed podjęciem jednej z pięciu najważniejszych decyzji w życiu miałby każdy. I to nawet dobrze świadczy o Borysiuku, że nie zamierza wiązać się z żadnym klubem byle szybciej, pod ciężarem presji („nie wypada już się na nich wypiąć, jak to by wyglądało!”), poganiany przez działaczy i media. Dobrze, że nie bał się zaufać własnemu instynktowi i powiedział: – Jednak coś mi tu nie pasuje, nie podoba mi się, wyjeżdżajmy…

Zrezygnował w ostatniej chwili? Niepoważne? Właśnie, że poważne i to bardzo!
Reklama

W romansie Borysiuka z Brugge było wszystko – bo i kasa, i perspektywy – ale nie było chemii. Czasami też tak macie. Np. jedziecie oglądać mieszkanie. Na zdjęciach – świetne. Lokalizacja – znakomita. Cena – atrakcyjna. Tylko na miejscu coś wam nie pasuje i w sumie nie wiecie co, nie potraficie tego sprecyzować. Można być zdecydowanym na samochód, by odstąpić od transakcji na skutek złego przeczucia. Dlaczego od Borysiuka wymagać, by ożenił się z dziewczyną, która ładnie wyglądała na zdjęciach i miała dodatkowo obrzydliwie bogatych rodziców, skoro… nie zaiskrzyło? Bo co? Bo dziewczynie zrobi się przykro?

Bardzo dobrze, że podejmuje świadomy wybór i że nie podpisał czegokolwiek, bo „tak wypada”. I bardzo dobrze, że – wbrew temu co pisze felietonista „Gazety Wyborczej” – menedżer nie wpłynął na zawodnika, by nie stroił fochów i podpisywał dokumenty. Rolą menedżera jest dbać o interesy piłkarza, czyli przedstawić mu atrakcyjne możliwości zarobkowania, ale ostatecznie to piłkarz będzie w wybranym miejscu grał i mieszkał i dlatego to piłkarz musi mieć stuprocentowe przekonanie, że robi dobrze. Jeśli ma poważne wątpliwości – jaki jest sens go „urabiać”? Można mu coś wytłumaczyć, można usiąść i spokojnie przeanalizować sytuację, ocenić perspektywy, ale koniec końców świadomą decyzję musi podjąć sam zawodnik – mimo wszystko, dorosły, pełnoletni i zdolny do samodzielnego myślenia. Przecież dla Borysiuka ten styczniowy transfer to jedna z najważniejszych decyzji w karierze. Znam piłkarzy, którzy mając przed sobą dwie oferty, zawsze wybierali tę złą i z każdym sezonem coraz bardziej komplikowali sobie sytuację, aż w końcu prosili się o angaż w klubach zwyczajnie żenujących. Może dlatego, że swego czasu podpisywali dokumenty, bo „głupio odmówić” i „już nie wypada się wycofać”.

Reklama

Zawsze wypada się wycofać. Borysiuk nie podpisał z Brugge żadnej lojalki, miał prawo do ostatniego momentu odstąpić od umowy. Lepiej to zrobić, niż potem przez kolejne lata powtarzać sobie: „W sumie, nie chciałem tu grać”. To dopiero byłoby niepoważne – podjąć kluczową dla kariery decyzję wbrew instynktowi.

– Dlaczego pan poszedł do Brugge? – zapytałby ktoś po latach.
– Wcale nie chciałem grać w Brugge…
– Więc?
– Głupio już mi się było wycofać.

Przepraszam bardzo, taka postawa oznaczałaby… dojrzałość?

Mówimy o zbyt poważnych sprawach, by miało być „głupio”. Borysiuk pojechał, zobaczył – to nie to. Być może dopiero teraz dopadła go myśl, że jednak nie chce grać w lidze belgijskiej, a być może faktycznie widząc klubowe obiekty poczuł, że robi krok w tył. Być może impuls kazał mu się z interesu wycofać, a być może zdecydowały inne argumenty, których jeszcze nie znamy – nieważne.

Dla niektórych to jednak jest takie proste – pojechałeś do Brugge, to podpisuj pięcioletni kontrakt i nie kręć nosem! Albo – teraz to cię nawet Kaiserslautern nie zechce!

A co to, Borysiuk się gdzieś wprasza? To jego chcą zatrudnić dwie firmy. Czy on wysyłał do Niemiec listy, w których pisał o trudnej sytuacji rodzinnej i prosił o zatrudnienie? Nie. To Kaiserslautern go chciało, kusiło, mamiło. Gdyby się teraz mieli rozmyślić – ich sprawa. Borysiuk nie musi podejmować pochopnie żadnej decyzji. I ma prawo mieć rozterki. To jego życie i jego transfer. Jak nie jest pewny, że chce jakiś krok wykonać – niech go nie wykonuje. Jak dla mnie, może zdanie zmienić jeszcze trzy razy i wciąż go będę rozumiał. Czasami lepiej wykonać ruch pół roku później niż tydzień za wcześnie.

Dobrze, że zawodnik nie czyta tych wszystkich głupot. Chłopie, jesteś na takim etapie kariery, że powinieneś podpisać kontrakt dopiero wtedy, gdy po głowie będzie chodziła ci myśl: „Wspaniale, że tu jestem”.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama