– Teraz widzę, że trochę za późno wyjechałem za granicę. 28 lat to średni wiek na emigrację. Ciężko już wtedy znacząco podnosić swoje umiejętności. Z jednej strony nie żałuję, bo w Polsce grałem w świetnym klubie, ale z drugiej – wiem, że moje losy mogły się inaczej potoczyć – Paweł Brożek zdaje sobie sprawę, że półroczne wypożyczenie do Celticu to dla niego ostatni dzwonek, żeby zrobić coś więcej na arenie międzynarodowej. Jeśli nie uda mu się teraz, w klubie nastawionym pozytywnie do Polaków, przy dużym zaufaniu trenera, to kiedy?
Nad skutecznością „Broziu” będzie musiał jednak popracować, jeśli zamierza stać się dla Celtiku kimś takim, jak choćby Maciej Ł»urawski. W barwach Trabzonu strzelił w tym sezonie jedną bramkę w jedenastu meczach, a jego nowi rywale w „The Bhoys” nie śpią. Anthony Stokes w 31 spotkaniach (liczymy wszystkie oficjalne rozgrywki) trafił do siatki 17 razy, a Gary Hooper 16 w 32 meczach. Na pocieszenie dodamy tylko, że Neil Lennon lubi grać dwoma napastnikami.
Patrząc na pobyt Polaka w Turcji, ciężko być optymistą. Niewiele grał, mało strzelał, nie przekonał do siebie ani trenera, ani kibiców. Jego koledzy z Trabzonu żartują, że rozwinął się na płaszczyźnie dość nietypowej jak na sportowca… Przez rok przeczytał nienaturalnie dużo książek i sięgał po pozycje, na które w Polsce nawet by nie spojrzał. – To akurat prawda – śmieje się Paweł. – Musiałem jakoś zabić tę monotonię. W Trabzonie nie jest tak łatwo żyć, choć Mirkowi Szymkowiakowi było na pewno trudniej, bo nie miał w swoim otoczeniu rodaków. Ale faktycznie, książek przeczytałem bardzo wiele. Głównie kryminał i thrillery. Co mogę polecić? Ostatnio spodobała mi się literatura szwedzka, głównie Stieg Larsson.
To jednak dość przykra sprawa, kiedy z reprezentantem Polski, od którego oczekuje się przynajmniej kilkunastu goli na sezon można pogadać głównie o książkach. – Sporo się tam nauczyłem, trenowałem z piłkarzami lepszymi od siebie, więc siłą rzeczy musiałem się rozwijać. Ale nie ukrywajmy, z moją grą było różnie. Nie mogłem narzekać, że trener faworyzował Buraka Yilmaza, bo to bardzo dobry piłkarza i gwiazda reprezentacji Turcji. Na pewno zasługiwał na grę. Ja mogłem tylko czekać na szansę albo na nowy klub. Chciałem w końcu zmienić otoczenie i wreszcie mi się to udało.
Od kiedy Brożek przestał regularnie występować w Trabzonie, jego nazwisko częściej pojawiało się w mediach w kontekście kolejnego transferu. – Priorytetem było pozostanie za granicą. Gdyby się nie udało, wtedy rozważyłbym powrót do Polski – tłumaczy 28-latek. – Z polskich klubów były telefony z Lechii Gdańsk i z Polonii Warszawa. Beitar Jerozolima? To tylko spekulacje, z Izraela nic nie miałem. Oferty wpłynęły chyba z Gaziantepsporu i Samsunsporu, ale nie chciałem zostać w Turcji. Pojawił się też temat Young Boys Berno, ale nie było oficjalnej propozycji – wylicza Brożek.
Ostatnio najgłośniej mówiło się jednak o Glasgow Rangers. Ich menedżer, Ally McCoist nie krył nawet rozczarowania, że nie udało mu się ściągnąć Polaka na Ibrox Park. – To wszystko odbywało się w mediach, oficjalnej propozycji od Rangersów nie dostałem – mówi Brożek. I dodaje: – Celtic to był świeży temat. Dowiedziałem się o tym dwa dni, zanim was o tym poinformowałem. Co mogę powiedzieć… Jest fajnie. Ważne było dla mnie czuć zaufanie trenera. Jeśli czujesz, że trener cię chce, to inaczej podchodzisz do piłki. Teraz trzeba tylko wywalczyć miejsce w składzie. Kiedy zadebiutuję? Jutro czeka mnie rozmowa z trenerem… Zobaczymy, teraz na głowie miałem przeprowadzkę, loty. W podróży spędziłem trzy dni.
Kibice Celticu mają tymczasem nadzieję, że Paweł dostarczy im emocji także poza boiskiem. Liczą na kolejne show w stylu Boruca i dopytują, jakiej Brożek jest wiary. – Katolickiej – odpowiada sam zainteresowany. – Ale Artur to Artur, ja nikogo nie będę prowokował. Chcę grać w piłkę i wykorzystać szansę. Trener Smuda po ostatnim zgrupowaniu dał mi do zrozumienia, że najlepiej będzie, jeśli zmienię klub i będę regularnie grał. Pierwszy krok wykonałem…
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
Fot. BMG Sport
