Dziwne fatum wisi nad kluczowymi zawodnikami Borussii Dortmund. Równo rok temu rozgrywający Shinji Kagawa, absolutne objawienie rundy jesiennej, wrócił z Pucharu Azji ze złamaną stopą i w drugiej połowie sezonu mógł jedynie wygodnie rozsiąść się na trybunach. Zaledwie 3 miesiące później, na finiszu ligi, kontuzja wykluczyła z walki o mistrzostwo kolejnego playmakera – Nuriego Sahina, parę tygodni później wybranego najlepszym piłkarzem sezonu w Bundeslidze. Nie zdążyły jeszcze wystartować kolejne rozgrywki, a już było wiadomo, że Jürgen Klopp nie będzie mógł skorzystać z usług najlepszego strzelca zespołu, Lucasa Barriosa. Paragwajczyk nabawił się urazu uda w ćwierćfinale Copa America. To jednak wcale nie był koniec problemów niemieckiego szkoleniowca, który w listopadowym meczu Ligi Mistrzów z Arsenalem stracił swojego najlepszego człowieka od czarnej roboty – Svena Bendera. Filar środka pola został zniesiony z murawy The Emirates ze złamaną szczęką i na boisko nie wybiegł już do końca roku.
Trzeba odnotować, że większość tych kontuzji kładzie się poważnym cieniem na dalszych losach dotkniętych nimi piłkarzy. Sahin, w dużej mierze wskutek powikłań zdrowotnych, do dziś nie może na 100% włączyć się do walki o miejsce w wyjściowym składzie Realu. Kagawa potrzebował przeszło pół roku, by wrócić do zeszłorocznej dyspozycji i dopiero w 18. kolejce zaliczył pierwszy występ na miarę swojej debiutanckiej rundy. Barrios z kolei, nie radzi sobie z rolą zmiennika ani piłkarsko, ani mentalnie, i utrzymując zerowy dorobek strzelecki, otwarcie mówi o planach odejścia z klubu. Tajemnicą Jürgena Kloppa pozostaje, jak w obliczu podobnych komplikacji zawsze trzyma już w gotowości wartościowego zmiennika i błyskawicznie koryguje ustawienie zespołu tak, by ani na chwilę nie wypaść z walki o tytuł. Doskonale znamy przykład Roberta Lewandowskiego, a w warunkach przymusowej rotacji sprawdzili się przecież także Da Silva, Kehl, Leitner, czy Błaszczykowski.
W tym ostatnim przypadku zastępstwo było nadzwyczaj spektakularne. Kuba, do niedawna mocno skonfliktowany z władzami klubu, został reżyserem pogromu zafundowanego drużynie HSV, dwukrotnie wpisując się na listę strzelców i zaliczając najlepsze spotkanie w swojej 4,5-letniej przygodzie z Bundesligą. Jakkolwiek jednak byśmy się nie zachwycali występem Polaka, we wschodniej części Zagłębia Ruhry nie jest on w stanie przesłonić kulisów całego zamieszania. Dwa miesiące po wspomnianych wcześniej wydarzeniach z rewanżowego meczu w Londynie, do obozu Borussii dotarła bowiem kolejna koszmarna diagnoza: 6-8 tygodni pauzy dla kontuzjowanego Mario Götze.
– Wiedzieliśmy od kilku dni, że nie wygląda to dobrze, dlatego nie jesteśmy zszokowani – mimo, iż trener Klopp w swoim stylu przekonuje wszystkich dookoła, że panuje nad każdym aspektem sytuacji, maskując wszelkie przejawy paniki mogące wywrzeć zbędną presję na zawodnikach, nie jest w stanie zaczarować rzeczywistości. Na jesieni jego skrzydłowy był w zespole niekwestionowanym liderem, którego bramki bądź asysty ratowały punkty w 3 spotkaniach, a otwarły zwycięski wynik w dwóch innych. Można więc powiedzieć, że łącznie zapewnił ekipie z Signal Iduna Park przynajmniej 13 oczek, choć progres jaki zanotował ten gracz ciężko jest oddać w samych statystykach. Przede wszystkim, jego zachowanie na boisku z meczu na mecz wygląda coraz dojrzalej. Słynne „branie na siebie ciężaru gry”, coraz rzadziej przybiera postać straceńczych szarż w stylu brazylijskim, zdecydowanie częściej widzimy mądre przetrzymywanie piłki po to by w odpowiednim momencie uruchomić akcję podaniami, których celność sięga nieraz nawet 90% w skali meczu .Trzeba dostrzec też zaufanie, jakim w tym sezonie obdarzył Lewandowskiego, a które procentuje już od pierwszej kolejki. Obaj gracze wypracowali sobie wzajemnie 5 goli, a przykład z młodego Niemca biorą pozostali zawodnicy, którzy do niedawna miewali problemy z dostrzeżeniem lepiej ustawionego Roberta.
Teraz utalentowanego absolwenta młodzieżowej akademii Borussii zabraknie, a co może dziać się z dortmundzką maszyną, kiedy brak tego konkretnego trybiku, pokazały kolejki nr 5. i 6. Pozbawieni wykartkowanego przywódcy piłkarze BVB ponieśli dwie kolejne porażki z ligowymi średniakami z Berlina i Hannoveru, obie w stosunku 1:2. Dodajmy, że wyłączywszy wpadkę z Hoffenheim tuż po starcie ligi, są to jak na razie jedyne spotkania, w których żółto-czarni dali się ograbić ze wszystkich punktów.
Tymczasem, równolegle obok dramatu Götze-piłkarza, rozgrywa się lżejszy gatunkowo, choć nie mniej ciekawy dramat Götze-gwiazdy, postaci która w zeszłym sezonie zawładnęła sercami niemieckich kibiców. 30 spotkań ligowych wystarczyło, by w osiemnastoletnim chłopaku z bawarskiego Memmingen zaczęto widzieć gotowy materiał na lidera reprezentacji. I kiedy część mediów zaczynała przymierzać mu kapitańską opaskę Nationalmannschaft, pozostałe już liczyły miliony Euro, które wkrótce miały przypieczętować transfer najdroższego niemieckiego piłkarza w historii. Jak zwykle w takich sytuacjach, media obłożyły go stertą oczekiwań, z natychmiastowym terminem realizacji, i jeśli cokolwiek dobrego może czekać Götze w związku z urazem pachwiny, to chwila wytchnienia, którą dostanie, by skupić się na piłce, a celebryckie pokusy odsunąć na dalszy plan. Ułatwią mu to dziennikarze, już namierzający swoją kolejną „ofiarę”. Jest nią chłopak, który wkrótce ma zająć miejsce Mario w szeregach Dortmundczyków, zresztą jego dobry znajomy ze piłkarskiej szkółki.
Wielu bowiem komentatorów zauważa, że niedawny zakup Marco Reusa, który trafi do BVB po zakończeniu sezonu, jest ściśle sprzężony z transferem „Götzinho” zarówno sportowo jak i pod względem finansowym. Wśród spekulacji najczęściej pojawia się Arsenal, którego pierwsza oferta – opiewająca na 40.000.000 euro – została przez Borussię odrzucona przed rozpoczęciem sezonu. Nawet jeśli kierunek londyński okazałby się ślepym tropem, wydaje się przesądzone, że tego lata Götze rozstanie się z Dortmundem. W przeciwnym wypadku, dyrektora sportowego Michaela Zorca, czekać będzie prawdopodobnie wizyta na dywaniku u klubowego księgowego, który po zakontraktowaniu Reusa i Bittencourta z Cottbus ma przed sobą bilans transferowy przekraczający 20 mln Euro na minusie.
Symbolikę tej wyczekiwanej zmiany dobrze oddają nagłówki w gazetach. W ciągu ostatnich czterech tygodni, snajper z Mönchengladbach zepchnął dortmundczyka z pierwszych stron bez wątpienia najważniejszego medium piłkarskiego w Niemczech – Kickera. Powiedzmy szczerze, on już nie staje się tematem numer jeden. On pomału staje się jedynym tematem…
A skoro jesteśmy już przy Kickerze, nie sposób przejść obojętnie obok not, jakie Reus zbiera od niemieckich dziennikarzy. Ich średnia za ten sezon to w tej chwili 2,22. Nawet jeśli Marco nieco obniży loty w drugiej połowie rozgrywek, wciąż ma spore szanse zakończyć je z historycznym wynikiem. By znaleźć gracza, który zrobił większe wrażenie na żurnalistach Kickera, trzeba się cofnąć aż do sezonu 94/95, kiedy żywa legenda niemieckiej piłki, Matthias Sammer, uzyskiwał średnią 2,17. W międzyczasie tylko Miroslav Klose i Arjen Robben byli w stanie w ogóle zejść poniżej 2,50, co również w pewien sposób oddaje skalę talentu, z jakim mamy do czynienia.
Reus, który dotąd aż siedmiokrotnie lądował w jedenastce kolejki, w dalszym ciągu ma jednak sporo do udowodnienia, a bardzo niewiele czasu. Euro zbliża się z prędkością głodnego Zdzisława Kręciny i choć mając w rękach 5-letnią umowę z nowym klubem nie musi już na boiskach Polski i Ukrainy walczyć o dobry kontrakt, to nawet sama sportowa ambicja nakazuje jak najszybciej skapitalizować tak wysoką formę na wielkiej imprezie. Problem w tym, że przekonać Joachima Lowa do swoich snajperskich kompetencji będzie mu bardzo ciężko – szkoleniowiec reprezentacji Niemiec nie od dziś ma w ataku problem bogactwa, o jakim może marzyć każdy selekcjoner świata. Tymczasem Reus z dorobkiem 11 bramek wyraźnie przegrywa strzelecką rywalizację w lidze z kadrowymi wyjadaczami – Mario Gomezem (16 goli) i Lukasem Podolskim (14). W korespondencyjnym pojedynku wyprzedza wprawdzie Miroslava Klose (10), ale 33-letni napastnik Lazio bije go na głowę kadrowym doświadczeniem i skutecznością. Nowy nabytek BVB nie ma też co liczyć na pewne miejsce w środku pola, czy na skrzydle, choć to w tamtych sektorach miałby łatać dziurę po Götze w Dortmundzie. Wspomniane formacje są u Lowa jeszcze silniej obsadzone, bo oprócz kolejki podobnie cofniętych snajperów (Podolski, Müller) jest też cała plejada nominalnych pomocników (m.in. Kroos, Özil, Schweinsteiger, Götze).
Z drugiej strony, te rozważania mogą w każdej chwili stać się nieaktualne. Serwis bundesliga.de, który także ledwo nadąża z wypuszczaniem kolejnych materiałów o Reusie, opublikował właśnie rozmówkę z piłkarzem, gdzie redaktor podpuszcza go, by już namaszczał swojego następcę – klubowego kolegę – Patricka Herrmanna, strzelca dwóch bramek w meczu z Bayernem. Cóż, medialna karuzela kręci się bez zatrzymania. Götze właśnie z niej wypadł i może prędko nie wskoczyć z powrotem, więc tymczasem udawajmy, że tą wielką nadzieją miał być jednak Reus. Jeśli i jemu coś się stanie, w pogotowiu czeka już Herrmann.
JULIUSZ SIKORA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]
