Prawe skrzydło w natarciu – neonaziści wchodzą do futbolu

redakcja

Autor:redakcja

27 stycznia 2012, 13:44 • 7 min czytania

Niemcy – kraj, który stara się wszystkim wmówić, że czasy narodowego socjalizmu bezpowrotnie minęły. Dziś nasi zachodni sąsiedzi rysują się jako państwo życzliwe dla imigrantów, z szeroko otwartymi granicami i ramionami zarazem. W skrócie – kwintesencja liberalizmu. Na stadionach też ponoć próżno szukać przejawów rasizmu, antysemityzmu i innych syndromów wrogości. Z pozoru wszystko wygląda pięknie, ale czas tych bajek już się skończył. Przyszła pora, by zjechać do podziemi. Czas zajrzeć tam, gdzie nie docierają kamery Eurosportu, a utopijne plany o przyjaznym państwie traktowane są z pogardą. „Angriff von Rechtsaussen”, czyli o tym, jak krzyżują się drogi piłki nożnej i polityki – książka, która w Niemczech na nowo sprowokowała dyskusję na temat neonazistów.
Mniej więcej we wrześniu ubiegłego roku Niemcy uświadomili sobie, że opowieści o oddzieleniu grubą kreską czasów Schutzstaffel mogą położyć na tej samej półce, na której dotychczas leżała „Biene Maja”. Sprawcą całego zamieszania stał się trzydziestoletni dziennikarz Ronny Blaschke, który dokładnie przestudiował sytuację w niższych ligach niemieckich. Uzyskanych efektów pewnie sam się nie spodziewał – spośród 2096 zarejestrowanych klubów, 494 wykazywały skrajnie prawicowe tendencje. I to tylko w jednym landzie – Meklemburgia-Pomorze Przednie.

Prawe skrzydło w natarciu – neonaziści wchodzą do futbolu
Reklama

– Neonaziści wiedzą o tym, że pojawianie się na meczach jest doskonałą reklamą polityczną i sami postępują w podobny sposób jak na przykład Angela Merkel na Mundialu w 2006 roku. Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem w Niemczech i przyciąga największą uwagę – tłumaczy Blaschke i dodaje: – Dzisiaj neonazistów nie sposób rozpoznać, ale najczęściej można ich spotkać w futbolu, szczególnie wśród ultrasów. Często używają typowych dla NPD haseł typu „honor, ojczyzna, wierność”.

Czym jest NPD? Narodowodemokratyczną Partią Niemiec, której członków poglądy sprowadzają się do pangermanizmu. Jak twierdzi autor książki, to właśnie oni w dużej mierze okupują przeróżne stanowiska w klubach z lig regionalnych i amatorskich. „Atak ze strony skrajnej prawicy – jak neonaziści wykorzystują futbol”, bo tak w polskiej wersji brzmi cały tytuł książki, miał za zadanie nie tylko ukazać proces neonazistowskiej ingerencji w piłkę, ale też skrajnie prawicowe rozumienie demokracji, tolerancji i widmo szkód, które cała sytuacja może spowodować. Cel został osiągnięty – książka nie tylko zdołała się ukazać, ale i wzbudziła wiele kontrowersji, prowokując szeroką dyskusję. Głos w całej sprawie stopniowo zabierało coraz więcej osób, a i sam Blaschke raz po raz zapraszany był na debaty organizowane przez różne fankluby. Za sobą ma już wizyty m.in. w Mainz i Kolonii.

Reklama

To właśnie klub kibica FC Köln razem z antyfaszystowskim Archiwum Prasowym w Berlinie prowadzą kampanie, które mają uświadomić działania skrajnej prawicy. – Ich emblematy są ciężkie do zdefiniowania, tak jak różnica między prawicą a skrajną prawicą. Można to zaobserwować przyglądając się ultrasom, skinheadom, czy chuliganom – twierdzi dziennikarz, który oprócz stert tego typu banałów, przybliża także dokładne sposoby działania neonazistów. Jak twierdzi, tworzą oni kluby piłkarskie i fankluby klubów istniejących tylko po to, by nabić sobie punkty u wyborców i znaleźć nowych sprzymierzeńców. Piłkarzy do swoich zespołów szukają nie tylko w NPD, ale i podczas turniejów dla młodzieży, którą starają się przechwycić i wpajać im swoją ideologię. Piłka ma służyć tylko jako przykrywka – tak naprawdę chodzi o wyrabianie znajomości i konsekwentne poszerzanie grona neonazistów.

Jako flagowy przykład ukazany jest Lokomotiv Lipsk, który kilka lat temu, po ogłoszeniu bankructwa, został reaktywowany przez grupę kilkunastu osób, wśród których znaleźli się także neonaziści. Jak przekonuje autor, był świadkiem, jak starali się oni przebić do polityki, a przy okazji nadać nazistowski ton całemu klubowi. – Znalazłem się w grupie swoich ludzi, a tak jest zawsze łatwiej – twierdzi jeden z ultrasów, a przy okazji kandydat do Rady Miasta Lipsk z ramienia NPD. Ale to jeszcze nic – rzekomo to właśnie w Lipsku, wśród tamtejszej młodzieży, rozprowadzano nazistowskie symbole i napisy. Początkowo w klubie liczono na każdą pomoc, aprobując wolę każdego chętnego. Dziś w Lipsku mają problem, bo pieniądze i wyniki drużyny zeszły na dalszy plan – głównym celem jest walka z działaczami-nazistami. Jak zapewnia Blaschke – przed stadionem i w okolicznych miejscach przed wyborami aż roiło się od wszelkich ulotek i materiałów służących do propagandy NPD. – Szkolą się w Lipsku, w dzielnicy opanowanej przez NPD. Ugadają się przez internet, czy za pomocą SMS-ów. Podczas wyborów w 2009 roku naprzeciwko stadionu stał autobus z propagandowymi materiałami ich partii. W mieście nie jest bezpiecznie, bo często celem ich ataków są kibice Roter Stern Lipsk. – można przeczytać w „Angriff von Rechtsaussen”.

Wizja świata kibiców RS prezentuje się zupełnie odwrotnie niż „kolegów” z Lokomotivu – są to antyrasiści widzący świat w tęczowych kolorach, dlatego nikogo nie powinno dziwić, że w 2009 roku spotkał ich niezły łomot. Wszystko to po meczu z FSV Brandis, kiedy to w ruch poszły kamienie, petardy, stalowe rury i drewniane listwy. Rekwizyty były przygotowane już przed zamieszkani, a żeby było weselej – oczywiście na stadionie. – Policjanci nie spodziewali się takiego ataku, dlatego na początku było ich tylko czterech. Mamy nadzieje, że urzędnicy klubu FSV będą w stanie pomóc w rozpoznaniu napastników, których było około pięćdziesięciu – twierdziła policja w Brandis. Choć zapewne nie ma to ze sobą zbyt wiele wspólnego, przed kilkoma miesiącami w sondażu na zlecenie telewizji ZDF, ponad 77% ankietowanych było za delegalizacją całej partii, przy czym 59% osób przyznało, że ich zdaniem tą samą drogą ugrupowania lewicowe i muzułmańskie ściągają ekstremistów z większa determinacją.

To, co częściowo udało się w Lipsku, nie przeszło w Lübeck. Tam od 2006 osoby związane z NPD starają się przebić z fanklubem, choć regularnie dostają sygnały, że nikt nie jest nimi zainteresowany. Podobnie rzecz ma się w Berlinie z kibicami Unionu, tyle że tam rzecznik NPD, Klaus Beier, stawia sprawę jasno: – Piłka nożna jest częścią strategii naszej partii, dzięki niej możemy trafić na lepszy grunt i pokazać się szerszemu gronu odbiorców.

Image and video hosting by TinyPic

– Na pierwszy rzut oka widzisz normalnego sędziego. Człowiek jak każdy inny; sędziuje mecze amatorom. Ale jeżeli przyjrzysz się bliżej, zobaczysz, że masz do czynienia z członkiem NPD – relacjonuje w swojej książce berliński dziennikarz. Mowa o Stephanie Haase, dziś 43-latku, sędzim z zamiłowania, który podobno nie odmawia sobie przyjemności spoglądania łaskawszym okiem na rdzennych Niemców. – Priorytetem dla mnie jest ochrona narodu niemieckiego, chcę nawiązywać do historycznego celu moich przodków. Chcemy, by Niemcy pozostały niemieckie – mówił w jednym z wywiadów Haase, po czym automatycznie przeszedł do samoobrony: – Jako sędzia patrzę na nogi. I nie ma czasu, aby po faulu myśleć o pochodzeniu piłkarzy – zarzeka się. A faktycznie miałby o czym myśleć, bo sędziuje w dość specyficznym regionie – imigranci z około stu krajów. Biali, czarni, żółci; z Libii, Chin, czy Polski.

Aktywny politycznie od 1987 roku sędzia całkiem niedawno stanął w ogniu krytyki, która zupełnie obala jego teorię. – Oczywiście, że pan Haase nie rozdziela polityki i piłki nożnej. Niemożliwe! – grzmiał Bernd Benscheidt z Lüdenscheid, w którym sędziuje Haase. Z drugiej strony jego słowom też nie należy do końca wierzyć, bo jako człowiek zaciekle walczący o tolerancję i brak dyskryminacji nie ukrywa, że jest mu bliżej lewej strony. W swoją rolę wczuł się do tego stopnia, że sprawa sędziego Haasa wylądowała w DFB, która stanęła po stronie swojego człowieka. – Prowadziliśmy długą korespondencję i rozmowy oparte na zaufaniu, w których padło wiele pięknych słów, ale w końcu nic z tego nie wyszło. DFB wydaje dużo pieniędzy na kampanie przeciwko rasizmowi, ale kiedy to ma znaczenie, jesteśmy sami. Czuje się bezradny – nie ukrywał rozczarowania Benscheidt.

Haase opowiada, że decyzja o zapisaniu się na kurs sędziowski była zupełnie spontaniczna i tłumaczy, że nie widzi w tym nic dziwnego. – W 2007 roku przeczytałem w lokalne gazecie ogłoszenie i stwierdziłem, że chciałbym spróbować. Nie rozmawiałem o tym z NPD, bo przecież mógłbym być także kasjerem w supermarkecie albo kierowcą autobusu. Spodziewałem się, że ktoś może mnie rozpoznać, ale nie ma to większego znaczenia – relacjonował. Mniej szczęścia miał Claus Cremer, którego zwolniono z VfL Bochum właśnie za poglądy polityczne. Szefom nie spodobało się, że trenerem młodzieży jest neonazista. Teraz cała nadzieja w szefostwie lokalnej sieci komunikacyjnej.

Przepychanki polityczne wchodzą już w krwioobieg futbolu. W „Angriff von Rechtsaussen” można przeczytać też o tym, jak to na stadion Hansy Rostick nie chciano wpuścić kilku kibiców TuS Koblenz. Powód? Członkowstwo w NPD. Tak więc piłkarsko-polityczne cyrki nie tylko w Polsce.

KRYSTIAN GRADOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama