Była kiedyś taka gra, część z was pewnie skojarzy. No dobra, słowo „gra” to drobne nadużycie. Aplikacja „Icy Tower” – coś na zabicie nudy w szkole lub pracy. Wystarczyło w niej tylko skakać do góry… Tomasz Kuszczak piął się w swojej karierze w Manchesterze United dokładnie jak bohater tego drobnego kiczu. Tyle, że kierowany przez niewprawionego gracza, bo najpierw było „hop” do góry, a potem jazda w dół i znowu do góry. Jedna wielka sinusoida, która od roku prowadzi tylko na dno, bo Polak na Old Trafford jest już skończony. A skoro więcej tam nie podskoczy, pora przypomnieć jego wszystkie wzloty i upadki w najlepszym angielskim zespole.
W GÓRĘ
Wybicie z progu robiło wrażenie, bo 29-latek trafił do notesu sir Aleksa Fergusona już w sezonie 2004/05, kiedy grał w przeciętnym West Bromwich Albion. Zbierał tam na tyle wysokie noty, że Szkot miał go ochotę obejrzeć na żywo. Przez moment musiał żałować, bo Kuszczak na jego oczach zatrzymał na wyjeździe „Czerwone Diabły” i zremisował z kumplami 1:1. Po znakomitym meczu 70-letni menedżer nie miał już wątpliwości. Skoro wyjmuje bomby Rooneya, lepiej mieć go po swojej stronie. Rok później nasz gracz mieszkał parę mil od Anglika…
Postanowienia kontraktu były bardzo czytelne i przewidywalne do bólu. Polak miał być tylko zmiennikiem Edwina van der Sara i ciężko pracować, bo przeniósł się do Manchesteru na wypożyczenie z opcją pierwokupu. Przyjął się i został na stałe, bo zaliczył niemal debiut-marzenie z Arsenalem. „Czerwone Diabły” przegrały 0:1, ale nasz golkiper obronił karnego Gilberto Silvy i zapracował na łatkę solidnego fachowca. Karny z „Kanonierami” to było jednak pół biedy, bo dwa lata później Kuszczak zgarnął wyróżnienie za paradę roku w Premier League po popisie z Birmingham City. Wtedy wciąż znajdował się na fali wznoszącej.
W DÓŁ
Dobra passa skończyła się w marcu 2008 roku, a były gracz Herthy do dziś figuruje na liście winnych utraty potrójnej korony przez United. Naszym zdaniem – nie do końca to sprawiedliwe, ale czerwoną kartkę w ćwierćfinale FA Cup z Portsmouth kibicom ciężko było zapomnieć. Zwłaszcza, że Ferguson wykorzystał do tego momentu limit zmian i w bramce z rozpaczy postawił na Ferdinanda. Było pozamiatane, bo amator karnego nie wyjął, a gonienie stanu 0:1 było w osłabieniu za trudne. Z grą Tomka na przekroju całego sezonu nie było jednak najgorzej, bo zaliczył 9 gier w Premiership i aż pięć w Lidze Mistrzów.
Wkrótce, w sezonie 2008/09 na boisku pojawiał się już tylko od święta, a jego dorobek gier w Premier League przypominał kupon dużego lotka. Polak grał w zależności od widzimisię Fergusona i w ostateczności na murawie gościł w 5, 10, 26 i 38 kolejce. Filmów z tych meczów nawet nie posiadamy, bo zostały usunięte przez ACTA administrację Youtube’a. Ale wcale nie były warte świeczki. Można dla odmiany wciąż znaleźć fragmenty finału Carling Cup z marca 2009 roku, ale ich nie zamierzamy tu wrzucać, bo Tomasz wtedy ostatecznie nie zagrał.
Szkocki menedżer na te podrzędne rozgrywki wolał wystawić Bena Fostera, a ten… o dziwo wygrał mu mecz, bo w serii rzutów karnych wyjął dwie jedenastki. Tylko dlatego, że tuż po zakończeniu dogrywki wygooglał na iPodzie trenera bramkarza, jak strzelają „Koguty”. Potem wrócił na ławkę, bo na lidze nie było okazji korzystać z elektroniki. Wszak bronienie pięciu jedenastek na raz mu nie groziło… Foster nie był jednak poważnym zmartwieniem na dłuższą metę, bo Kuszczakowi znów przed nosem wyrósł stary wyga z Holandii.
– Chciałbym jeszcze trochę pograć, więc zostaję – powiedział 21 lutego 2010 roku Edwin van der Sar, który ponoć wcześniej szykował się do zakończenia kariery, by w końcu przedłużyć kontrakt. – Wciąż dobrze się czuję i dam sobie radę. Miałem za sobą trudny okres, bo musiałem opiekować się chorą żoną, która dostała wylewu, ale wszystko zaczęło się układać – kontynuował weteran, a Polakowi wara opadła… Po raz kolejny usłyszał, że musi starszemu koledze zejść z drogi. Nawet na klubowym parkingu:
CHWILOWO W GÓRĘ
W maju 2010 do wiadomości podano, że Foster żegna się z klubem i odchodzi do Birmingham City. Tomkowi ubył jeden rywal, choć prędzej czy później Anglik i tak zostałby wywieziony go na taczkach. Wystarczy, że niemal spieprzył im derby z City, po którym twierdzono, że nie ma brania u dziewczyn. Bo i tak żadnej nie potrafiłby nawet potrzymać za rękę w czasie spaceru… Dodajmy jeszcze na to wszystko wpuszczonego „Kuszczaka”, kiedy pokonał go bramkarz Paul Robinson. Foster był wtedy przynajmniej na wypożyczeniu w Watfordzie, ale raporty o jego progresie stale docierały do Manchesteru.
I NA DOBRE W DÓŁ
Koniec końców, Tomek także wywiesił białą flagę i od dawna chce zwiać z Old Trafford: – Mój czas w United dobiegł końca. Przez pięć lat ciężko pracowałem, ale nigdy nie grałem tyle, ile chciałem. Szkoda, że menedżer nie potrafił mi dać prawdziwej szansy. Myślę, że naprawdę zastąpiłbym Edwina. Grunt to teraz zmienić klub i zagrać na Euro 2012 – takich słów można się było w ostatnich sześciu miesiącach spodziewać w każdym wywiadzie. Zuchwały Kuszczak twierdził, że zasługuje na szanse, bo… za długo na nią czekał. Było jednak pewne „ale”, bo kiedy ją już dostawał, to dawał ciała.
Szczytem nieudolności Polaka był mecz z West Hamem United w Carling Cup w minionym sezonie. Skończyło się na tym, że stał w bramce jak słup soli i dał sobie wbić cztery bramki. Ferguson od tej pory zakładał, że lepiej z roli zmiennika Edwina wywiąże się Anders Lindegaard. Duńczyk jako kolejny ciążył naszemu bramkarzowi w drodze do pierwszego składu, więc po odejściu van der Sara pozostały mu tylko lamenty, że jest mu źle i musi odejść.
Ferguson – na przekór i w swoim stylu – nie wysłuchał jego apeli i za wszystkie aroganckie komentarze zepchnął do rezerw. W międzyczasie w Premier League lansował już nastoletniego Davida de Geę, którego sprowadził z Atletico za 20 milionów funtów. Tomek musiał się pukać w czoło, bo akurat jego przepłacony konkurent błaźnił się od samego startu. Najpierw w meczu o Tarczę Wspólnoty z Man City, później z West Bromwich, Stoke i Blackburn. Nasz bramkarz szybko został jednak pozbawiony nadziei, że może na fatalnej postawie Hiszpana skorzystać…
– Mamy dwóch znakomity bramkarzy, de Gea to nasza przyszłość, a Anders Lindegaard też jest znakomity – stwierdził Ferguson. O 29-latku nie wspomniał, tak jakby od zawsze był graczem rezerw a’la Ron Robert Zieler, który z drugiego zespołu United wyjechał w ubiegłym roku na testy do słabego Westerlo. Dziś jest w reprezentacji Niemiec, bo w ostatniej chwili woleli go w Hannoverze. Tym samym pokazał, że szkocki menedżer także popełnia błędy, chociaż Polaka i tak pewnie nie będzie żałował. Bo i tak musi stawiać na drogiego de Geę, który po słabych występach jest nazywany „muppetem z Hiszpanii”.
To takie typowo polskie. Kuszczak na dobre przepadł w jednym z najlepszych klubów na świecie i mało kto o nim pamięta. I pomimo, że dostał wreszcie od klubu zielone światło na transfer… nikt się po niego nie zgłasza. Pozostaje mu tylko życzyć, że jakimś cudem ktoś go wyrwie z Manchesteru do końca stycznia. Zostało jeszcze pięć dni, by przedłużyć bieg sinusoidy i wreszcie skierować ją w górę po ostatnich porażkach.
FILIP KAPICA

