Prawie jak FIFA 2001… United ogrywa Arsenal w hicie kolejki

redakcja

Autor:redakcja

22 stycznia 2012, 20:00 • 3 min czytania

W ostatnich sezonach piłkarze Premier League wybiegają na boisko przy akompaniamencie utworu grupy Kasabian o wymownym tytule „Fire”. Niestety, w szlagierowym meczu Arsenalu z Manchesterem United ogień zgasł już w tunelu prowadzącym na boisko… ale udało się go rozpalić w drugiej połowie. Wtedy wreszcie puściliśmy w niepamięć nieudolne zagrania Rosicky’ego, Rooneya czy van Persiego i dostaliśmy to na co czekaliśmy, czyli sytuacje podbramkowe. Po przerwie nie zmieniło się tylko jedno – nadal lepsze były „Czerwone Diabły”, które wygrały 2:1.
Ponad dekadę temu światło dzienne ujrzała gra FIFA 2001. Wtedy jeszcze amatorski symulator słynący z tego, że bramki strzelało się wyłącznie z przewrotki po centrach ze skrzydła. O dziwo, w erze, w której wszystko zmierza do klepania a’la Barcelona czy Man City, United przypominają nam zakurzony produkt od EA Sports. Z drobną różnicą, bo zamiast z nożyc, to walą ze łba. Nawet dość niski Valencia, który dziś podobał nam się najbardziej, bo w dodatku wypracował drugiego gola.

Prawie jak FIFA 2001… United ogrywa Arsenal w hicie kolejki
Reklama

A skoro już o konusach i bohaterach mowa, to na parę słów uznania zasłużył też Alex Oxlade-Chamberlain. Chłopak do złudzenia przypomina nam Theo Walcotta, ale zdaje się, że będzie bardziej kompletnym piłkarzem. Zapamiętajcie nasze słowa, bo jeśli Capello się nie przestraszy, to może nawet zabierze go na Euro. Wątpliwości pozostawia na razie kondycja małolata, bo w drugiej połowie szybko odcięło mu tlen i Wenger musiał go zmienić.

Zadyszka o dziwo nie dopadła tego, który teoretycznie powinien chodzić o lasce. Giggs wszedł słabo w mecz, ale później brylował i przy pierwszym trafieniu wyłożył Valencii piłkę na tacy. Ekwadorczyk i tak miał trudniejsze zadanie niż Robin van Persie, który w drugiej sytuacji zanotował pudło sezonu. Ale zgodnie z przysłowiem – co się odwlecze… i wkrótce Holender trafił po raz 19 w tym sezonie ligowym. W efekcie, jako jeden z nielicznych nie może mieć do siebie pretensji. Bo reszta formacji dawała ciała, a nie pomagał też bramkarz.

Reklama

Mamy wrażenie, że stopniowo ulatnia się forma Szczęsnego, który może wreszcie odłoży Twittera i skupi się na treningach. 22-latek nie zagrał tak źle jak ostatnio ze Swansea i Fulham, ale pozostawił po sobie średnie wrażenie. Potrafił na przykład przegrać dwa pojedynki z Welbeckiem, choć wtedy tyłek ratował mu Mertesacker. Niemiec i Polak byli jednak do spółki bezradni, kiedy przy decydującym trafieniu w roli sabotażysty wystąpił Arszawin. A kamuflował się na tyle słabo, że pozostało mu już tylko pakować walizki i negocjować kontrakt z Zenitem i Anży.

Rosjanin może tylko żałować, że nie zdoła się ruszyć jeszcze w obecnym okienku transferowym, bo atmosfera wokół klubu znowu gęstnieje. Dzisiejszy mecz sytuacji nie naprawi, choć rozczarowani odbiorcy będą raczej w mniejszości. Gorzej, że ta mniejszość co tydzień zasiada na Emirates, a dziś gwizdała na swoich piłkarzy już po pierwszej połowie. Cóż, sugerujemy, że lepiej pogodzić się z prawdą. Prawdą, którą głoszą także angielskie media – United jest dla obecnego Arsenalu po prostu za mocne.

FILIP KAPICA

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
2
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama