Kamera, akcja: piłkarskie Bollywood w Indiach

redakcja

Autor:redakcja

16 stycznia 2012, 18:45 • 3 min czytania

Od samego rana wiedzieliśmy, że informacje o lidze powstającej w Indiach lepiej przyjmować z dystansem. Przecież jakaś ekstraklasa musiała tam funkcjonować od zarania dziejów, bo co do cholery odznaczamy ciągle przed startem kariery w Football Managerze? I rzeczywiście, tamten twór wciąż trzyma się dobrze, a nowa „liga” ogranicza się tylko do pustej nazwy. Indian Premier League z udziałem Cannavaro, Piresa i Morientesa to zwykła ściema. Turniej-chałtura dla emerytów.
Do wymienionego tercetu dorzućmy kolejne nazwiska zardzewiałych gwiazdorów: Okocha, Crespo, Fowler. Innymi słowy – ludzie, którzy mogą do końca życia leżeć brzuchem do góry. Co zatem sprawiło, że prześcigali się w podpisywaniu umów nad Gangesem? Bankructwo? A może konszachty mafijne, długi i śmiertelne groźby? Odpowiedź nie zadziwia ani przez moment. Dowiadujemy się, że rozgrywki to przedstawienie bez zobowiązań, które potrwa zaledwie do sześciu tygodni.

Kamera, akcja: piłkarskie Bollywood w Indiach
Reklama

Dziesięć meczów, akcje promocyjne, nieustanne pozowanie do fotek przez całą dobę. Przyjemność Bezsenność warta blisko miliona dolców na głowę… Ale żeby nie było o samej kasie, pora rozejrzeć się nad zasadami tego turnieju. Tu zaczynają się schody, bo federacja niczego nie udostępnia, a po hinduskich pismakach to spływa. I tak wolą krykiet, więc wypisali łaskawie znane nazwiska, które u nich zagrają, a światowe agencje miały do przepisania tylko kilka linijek tekstu. Ostatnią deską okazało się konto Cannavaro na Twitterze i Facebooku…

Na fanpage’u Włocha czytamy, że rozgrywki przewidują start sześciu zespołów z wielkich miast: Barasatu, Howrah, Haldii, Durgaspuru, Kalkuty i Siliguri. Wszystkie ekipy rozegrają ze sobą po dwa mecze, a później czeka nas już tylko pucharowa drabinka i wielki finał. O więcej szczegółów nie dopytujcie, bo o niczym więcej nie wiemy. I uprzedzamy, że odpowiedzi na wasze pytania nie znajdziecie nawet na Wikipedii.

Reklama

„Znowu na boisku, tym razem z indyjskim ZPN” – napisał Cannavaro, który może być szczególnie usatysfakcjonowany. W Indiach ma do wyjęcia furę pieniędzy w przedziale od 500 tysięcy do miliona dolarów. Później pakuje manatki i jedzie dla odmiany po petrodolary, które ma zagwarantowane jako dyrektor Al-Ahly Dubaj. Ł»yć nie umierać.

Ale wracając znów do meritum – projekt Hindusów ma się płynnie rozwijać przez całą dekadę i żyć własnym życiem na wzór amerykańskiej MLS z lat 70-tych, w której zagrali Pele i Beckenbauer. Biorąc jednak pod uwagę kampanię medialną nowego turnieju i szacunek dla czytelnika… nad Gangesem nadal pozostają czterdzieści lat za Stanami.

Doceniamy za chęci, bo jednak udało się wiele i wielkie gwiazdy zagrają w 152. kraju rankingu FIFA. Nie przysłania to jednak brutalnej prawdy, że MLS i Premier League to jak Hollywood przy Bollywood. Dwa różne światy, klasa i kicz. Mimo wszystko, w Indiach się łudzą, że w Europie wyemitują ich świeży piłkarski bubel za miliony zielonych…

FK

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
0
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama