To już koniec. Najprawdopodobniej, nigdy więcej nie usłyszymy od rozgrywającego drużyny ekstraklasy, że nie poda dobrze ustawionemu koledze, bo to chuj. Piotr Giza już na zawsze zostanie niespełnionym piłkarzem, ale nie zamierza odpuścić polskiej piłce. Teraz przeprowadza desant na ławki rezerwowych od innej strony. Właśnie rozpoczyna karierę trenerską i ma już nawet postawiony pierwszy cel od zarządu. Musi utrzymać się w lidze, która ponoć jest bardzo, bardzo wymagająca.
Popularny Gizmo został trenerem Jubilata Izdebnik, który występuje w wadowickiej okręgówce i walczy o punkty z takimi drużynami jak Nadwiślanin Gromiec, Cedron Brody czy MZKS Alwernia. – Musi utrzymać zespół! Przecież mamy dziesiąte miejsce i wcale to nie jest takie tego. Nie wiadomo ile drużyn będzie spadało. Może nawet pięć, albo i sześć. To jest naprawdę silna liga. Tu nie ma lekko – przekonuje prezes Jubilata, Bolesław Cora. – Poprzedni trener ma podjąć jakąś pracę, która będzie mu zajmować całe dnie i nie będzie już miał czasu na prowadzenie naszej drużyny. No i krakowscy zawodnicy, którzy u nas grają, spotykają się też na hali w Zielonkach i tam ugadali tego Piotrka. Mamy z nim kontakt po raz pierwszy. Wcześniej go nie znaliśmy – dodaje.
Mogłoby się wydawać, że w Izdebniku nieźle się powodzi, bo kogo stać na takie nazwiska w piątej lidze? Ale nic bardziej mylnego. – A gdzie tam bogaci… Bieda aż piszczy. No poważnie! – twierdzi prezes.
Skąd zatem u biednych środki na zatrudnienie trenera z takim nazwiskiem? – Spokojnie. On dopiero zaczyna. Niedawno zrobił ten papierek instruktora, więc chyba lepiej zacząć od piątej ligi, niż od C-klasy, nie? Wyżej i tak nie może trenować… Zdziwilibyście, bo zarabia wcale nie takie duże pieniądze. Ale ciągle mnie ktoś zaczepia i pyta, skąd mamy na takiego trenera? Jakoś się te pieniądze będzie kombinować, zbierać, chodzić. Bo tak się zbiera pieniądze: po wsi, po firmach różnych. Jakoś mu zapłacimy – zapewnia nas nowy pracodawca Gizy.
O ile jego umiejętności trenerskie pozostają jeszcze tajemnicą, o tyle, cokolwiek złego byśmy mówili o jego występach na boisku, to chyba – mimo wszystko – byłby jeszcze w stanie wnieść coś pozytywnego do gry piątoligowca. Byłemu piłkarzowi Cracovii i Legii (a nawet reprezentantowi Polski) grać się już jednak za bardzo nie chce, a wręcz się boi. – Póki co, ma być tylko trenerem, nie będzie grał. Już za samo jego zgłoszenie, bo on tam chyba ma jeszcze coś wspólnego z Cracovią, musielibyśmy zapłacić dwa tysiące złotych. To jest straszna suma. Zresztą, próbowaliśmy go namówić, żeby grał, ale on się boi, że ci pseudokibice będą coś krzyczeć i wyzywać, jakby źle zagrał. Wiadomo jak to jest. „Ty Gizo, ty… taki i owaki” – mówi Cora, który też nie jest do końca przekonany, co do kompetencji zatrudnionego szkoleniowca.
Wszystkim fanom Jubilata pozostaje jednak nadzieja, że Giza będzie skuteczniejszym trenerem niż był zawodnikiem i czasem nawet jakiegoś chuja wstawi do składu. Tak o, po prostu, dla dobra zespołu. Pan Bogusław też ma taką nadzieję: – Zobaczymy jak to poukłada. Nie znamy go. Dopiero zaczyna. Poprowadził w sobotę trening, to miał dość ciekawe te zajęcia i ćwiczenia. Może jakoś to będzie. Trzeba wierzyć…
TOMASZ KWAŚNIAK
PS Niezorientowanym przypominamy, skąd te „chuje” w tekście. Dokładnie – STÄ„D (KLIKNIJ).