Pojawiły się głosy, że Marcin Kaczmarek nie ma honoru – a to dlatego, że przechodzi z ŁKS-u do Widzewa. Nam się jednak zdaje, że honoru to nie mają ci, którzy obiecali mu wypłaty w określonej wysokości, a potem uznali, że ich jednak nie stać i że chętnie zapłaciliby, ale za siedem lat. Zapewne też łatwiej byłoby Kaczmarkowi być skrajnie lojalnym nie tyle wobec niepoważnych działaczy klubu, ile wobec kibiców, ale tu pojawia się inny problem – rzadko kiedy miał okazję widzieć ich w jakiejś większej liczbie.
Kibicom łatwo jest miotać epitetami w kierunku piłkarzy, ale mogliby pretensje skierować sami do siebie. Być może gdyby na każdym meczu ŁKS-u stadion pękał w szwach i gdyby panowała niesamowita atmosfera, to zawodnikom trudniej byłoby ten klub porzucać. Być może pomyśleliby sobie: – Jeszcze jedną rundę wytrzymam, łza się w oku kręci na myśl o odejściu…
Skoro jednak tych przychodziło pod koniec rundy mniej niż trzy tysiące? Skoro panowała atmosfera stypy? Piłkarz ma grać dla pieniędzy, których nie ma i dla kibiców, których prawie nie ma? To musiałby być szaleniec.
Rzućmy okiem na frekwencję z jesiennych meczów rozgrywanych w Łodzi:
ŁKS – Podbeskidzie: 3550.
ŁKS – Wisła Kraków: 3887.
ŁKS – Ruch Chorzów: 3442.
ŁKS – Jagiellonia: 2513.
ŁKS – Śląsk Wrocław: 2575.
Bądźmy szczerzy – każdy by zwiewał. Z takiej gry to ani kasy, ani chwały, ani satysfakcji. Jak już nie możesz czuć się jak prawdziwy piłkarz w sklepie (brak siana), to chciałbyś chociaż na ulicy – żeby ci mówiono: fajnie grasz chłopie, dobrze, że jesteś. I żeby na stadionie kibice tak ryknęli, że ciarki przechodzą.
Kaczmarek nie zachował się jak frajer – jesienią był najlepszym albo jednym z dwóch najlepszych zawodników ŁKS-u, w każdym meczu dawał z siebie wszystko, chociaż wielu z nas za darmoszkę wolałoby pracę pozorować, zamiast sumiennie wypełniać. A teraz szuka szczęścia gdzie indziej.
A że idzie do Widzewa? A niby czemu nie? Bo jeden kibic z drugim woleliby go widzieć w Pogoni Szczecin albo Górniku Zabrze? Ale on woli Łódź, bo może nie ma zamiaru po raz kolejny zmieniać mieszkania, może ma dzieci, które chodzą do przedszkola, może żona znalazła pracę? A może tylko Widzew złożył mu konkretną ofertę? Z ŁKS-em nic Kaczmarka nigdy nie łączyło na tyle, by miał mieć… wspólnych wrogów.
Sorry panowie – chcecie mieć lojalnych do bólu piłkarzy, to nie ściągajcie ich z Lechii Gdańsk (jak Kaczmarka). Chcecie mieć piłkarzy, którzy czują do klubu jakikolwiek sentyment – dajcie im coś w zamian. Albo kasę, albo atmosferę – a najlepiej jedno i drugie.