Rivaldo w Angoli. Czy to jeszcze piłkarz, czy już tylko turysta?

redakcja

Autor:redakcja

14 stycznia 2012, 22:37 • 4 min czytania

Kontrowersyjny miliarder zaangażowany w politykę i konflikty zbrojne. Hazardzista, były więzień. Zupełnie nieznany nikomu klub piłkarski. Prawdopodobnie najwyższy futbolowy kontrakt w historii Afryki i wielki spór o prawdziwą motywację. To wszystko, wbrew pozorom, łączy się w jedną całość w temacie, który poruszył całą sportową Brazylię i wszystkich prawdziwych fanów talentu Rivaldo. 39-letniego piłkarza (lub, jak kto woli, byłego piłkarza) skuszonego ofertą z ligi… Angoli.
Wiadomość o zainteresowaniu ikoną brazylijskiego futbolu ze strony klubu Kabuscorp do Palanca pojawiła się ledwie wczoraj, a zaraz za nią setki komentarzy. „Bzdura”, „Mogą tylko pomarzyć”, „Pójdzie wszędzie, ale przecież nie do Angoli”.

Rivaldo w Angoli. Czy to jeszcze piłkarz, czy już tylko turysta?
Reklama

Nie minęło jednak pół dnia, a sam Rivaldo rozwiał wątpliwości za pomocą Twittera. Informacja była konkretna i zwięzła – „lecę do Luandy, sprawdzę czy jest szansa na tę współpracę”.

Dziś już wiadomo. Rivaldo zagra w Angoli.

Reklama

Facet, któremu w kwietniu stuknie czterdziestka, który przez całe życie zarobił na piłce bajeczne pieniądze, szuka wrażeń w sercu Afryki. Jak zrozumieć taką decyzję? Co może nim kierować? Przecież żona nie szepnęła do ucha: „Jedźmy do tej Angoli. To będzie fajna przygoda”. Więc jak? Kocha biegać za piłką bez względu na szerokość geograficzną? Czy znowu idzie o kasę? Nie wiem czy w ogóle jest sens szukać odpowiedzi. Najświeższe wypowiedzi Rivaldo brzmią dość groteskowo. „Będę nosił koszulkę Kabuscorpu z dumą.” „Wcześniej nie znałem ligi Angoli. Teraz wiem, że nie będzie tak łatwo”. Na pierwszy rzut oka – kompletna szopka noworoczna, której z drugiej strony być może należało się nawet spodziewać.

Gdy w grudniu Rivaldo rozstał się z brazylijskim Sao Paulo, jego agent pracował ze zdwojoną siłą. Nie jest tajemnicą, że oferował usługi swojego klienta różnym klubom, tym lepszym i tym słabszym, w zasadzie w każdej części świata. O ofercie zatrudnienia Rivaldo wypowiadał się nawet Marek Jóźwiak. Chwilę później propozycję Brazylijczyka lekkim uśmiechem skwitowali działacze belgijskiego Genku. Podobnych historii było z pewnością więcej, a maile z przesłaniem „zagra dla was wielki Rivaldo, ale najpierw dobrze zapłaćcie” krążyły najpewniej po całym świecie. Skoro przed trzema laty jeden z nich mógł dotrzeć do Uzbekistanu, w którym rozegrał 53 mecze, dlaczego dziś nie miałby trafić właśnie do Angoli?

W Brazylii temat wywołał jednak burzę.

Jako pierwszy z publiczną krytyką pod adresem Rivaldo ruszył były kolega z Palmeiras. – Poszedł tam oczywiście dla pieniędzy, nie dla satysfakcji. Powinien udać się do Mogi Mirim, gdzie ma własny klub – stwierdził Luís Antonio Correa da Cost, w skrócie Müller, nazywając przy tym kolegę z boiska „byłym piłkarzem”. Reakcja była natychmiastowa, znów za pośrednictwem Twittera. Rivaldo określił oskarżenie godnym politowania, a chwilę później krótką wiadomość podesłał mu Kaka. – Powodzenia, Riva! Niech Bóg błogosławi twój nowy etap…

Wątpliwości są jednak zrozumiałe. Wielu oczekiwało, że Rivaldo da już piłce spokój. W Sao Paulo grał regularnie, ale w ostatnich miesiącach wchodził głównie na „ogony”. Na 20 – 30 minut. Jakby już czasami nie dawał rady. Albo tylko chciał się pokazać, dać sobie i ludziom trochę radości, ale i za bardzo się przy tym nie zmęczyć. Strzelił łącznie sześć goli.

Mówiło się o nim nieustannie. Jak to w Brazylii, w zasadzie przy każdej możliwej okazji. A to wyleciał z boiska za czerwoną kartkę, a to innym razem podpadł mu trener Cesar Carpegiani albo… po prostu jeździł na wielbłądach z Luisem Fabiano. Bez względu na powód, było wokół niego głośno.

Właśnie na to – na tę żywą reklamę futbolu liczą przede wszystkim w Angoli. Za transferem stoi tajemniczy właściciel klubu – Bento Kangamba. A właściwie Bento Dos Santos „Kangamba”. W Angoli postać świetnie znana w świecie biznesu i polityki. Hazardzista, który potrafi przegrać w kasynie 100 tysięcy dolarów jednej nocy. W klubie ponoć despota, regularnie ingerujący w pracę trenerów. Aktywista polityczny, który w przeszłości dwa lata spędził w więzieniu i angażował się w konflikty zbrojne. Ostatnio – o ironio – najmocniej krytykowany za marnotrawienie pieniędzy w czasie finansowego kryzysu.

Spekuluje się, że kontrakt, jaki zaproponował Rivaldo, może być najwyższym w historii futbolu na „Czarnym Lądzie”. Kangamba liczy, że Brazylijczyk pomoże budować markę zespołowi, który w tym roku powalczy o mistrzostwo kraju. Pomoże pozyskać sponsorów i biznesowych partnerów.

Choć bazując na doniesieniach medialnych, Rivaldo póki co nie wywołał spodziewanej euforii. Brazylijczyk Jose Cunha, pracujący w rozgłośni radiowej w Luandzie twierdzi, że transfer nie wzbudził entuzjazmu. – Wszyscy są bardzo ostrożni. Zastanawiają się, co może dać klubowi skoro wszystko, co najlepsze już dawno poza nim…

Choć bardziej zasadne wydaje się pytanie odwrotne. Co ta Angola może jeszcze dać jemu?

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama