Następca Fergusona. Odkrywca nowego Giggsa. Facet, który przyćmił przejście Obraniaka do Bordeaux. Tak od rana w różnych mediach przedstawiany jest Radosław Mozyrko. 24-letni menedżer akademii Znicza Pruszków, o którego istnieniu pewnie dalej byście nie wiedzieli, gdyby nie poprzyklejane jeden od drugiego portalowe newsy. Wszystkie te chwytliwe tytuły wieszczące, że oto właśnie dzieją się rzeczy niesamowite: Manchester sięga po polskiego trenera!
– Dziwi mnie, że tyle szumu się nagle zrobiło – mówi nam Mozyrko. – Nowego Giggsa nie odkryję, bo wolę zawodników w stylu Roya Keane’a. Chłopaków z sercem. Fergusonem też nie będę, śmieszą mnie te wszystkie komentarze, jakie padły od rana. Aha, no i jeszcze jedno, najważniejsze chyba. Moje przejście do Manchesteru to żaden transfer. Nic za mnie nie płacą. W październiku wysłałem aplikację, a w połowie grudnia dostałem pozytywną odpowiedź. Przeszedłem cztery etapy rekrutacyjne, co chwilę latałem załatwiać jakieś sprawy. Do Manchesteru próbowałem dostać się już wcześniej. Od 2008 roku wysyłałem CV.
17 stycznia jedzie dopiąć ostatnie szczegóły. Pierdoły, jak sam mówi. Pracę rozpocznie w marcu. Kontrakt obowiązywać będzie przez rok. – W klubie są trzy departamenty. Akademia, Development Centre i rekreacja. Ja będę pracował w dwóch ostatnich. Skauci polecają zawodników, oni przyjeżdżają do klubu i ja ich wtedy oglądam. Po sześciu tygodniach wydaję opinię, czy taki ktoś się nadaje, czy nie. Można powiedzieć, że będę sitkiem. Takich trenerów, jak ja, w klubie jest siedemdziesięciu.
Mozyrko w trenerce siedzi od 20. roku życia. Miał być piłkarzem, ale poturbowały go kontuzje. Plecy, pachwina, dwójki. Zrezygnował z gry w GKS-ie Katowice i pojechał do Irlandii. Zaczynał od pracy w hotelu, łącząc to ze stażem w amatorskim Malahide United. Potem przez osiem miesięcy pracował w Stanach, w New York Red Bulls. – Raz podałem rękę Henry’emu, pogadałem z trenerem Hansem Backiem, ogólnie przez osiem miesięcy robiłem to samo, czym teraz będę się zajmował w Manchesterze – mówi.
Do Anglii rusza ze Znicza Pruszków. Zaczynał jako asystent Michała Libicha, potem był menedżerem całej akademii, szkolącej 420 piłkarzy w 18 grupach młodzieżowych. – Nie oszukujmy się, nikogo z tych chłopaków nie będę polecał. Nie jestem od tego. Manchester ma swoich skautów i to oni podejmują decyzje. Poza nową pracą chcę się ciągle rozwijać. Będę robił kursy w Szkocji i powoli wspinał się po szczeblach. Chcę się przebić do akademii. Moją ambicją jest praca w polskiej kadrze juniorskiej, chciałbym być odpowiedzialny za szkolenie. Na seniorów jeszcze przyjdzie czas. Młody jestem.
PG