Wiemy nie od dziś, że Mario Balotelli ma dziwne nawyki, jeśli chodzi o planowanie swojego wolnego czasu. Dzień przed meczem z Manchesterem United odpalał w łazience fajerwerki, a przed potyczką z Chelsea zasiedział się z kumplem do rana w restauracji, co i tak nie przeszkodziło mu w zapisaniu się w statystykach strzeleckich obu spotkań.
Nikogo nie zdziwiło więc, że w Wigilię też nie dał rady wysiedzieć w domu. Śpiewanie kolęd przy kominku byłoby nie w jego stylu, więc postanowił… znów trafić na okładki gazet. Chociaż tym razem zrobił to w nadzwyczaj spokojny sposób. Mario wprawił w osłupienie stałych bywalców jednego z lokalnych pubów (na zdjęciu), do którego postanowił się wybrać. Wszedł jak gdyby nigdy nic, nie gwiazdorzył, zamienił kilka słów z każdym z nich, wręczył tysiąc funtów właścicielom w ramach prezentu świątecznego i wyszedł. Z nikim nie chciał się bić, nikogo nie obrażał. Nawet przez głowę nie przeszło mu rzucanie w kogoś rzutkami. A potem jeszcze wybrał się do kościoła na pasterkę, gdzie na tackę rzucił drobne dwieście funtów.
Cóż – wiedzieliśmy, że w Wigilię zdarzają się cuda, zwierzęta mówią ludzkim głosem i te sprawy. Ale żeby coś takiego…
A podobno jaka Wigilia, taki cały rok.
MS
