Gorąco wokół Luisa Suareza – świetny piłkarz czy boiskowy pajac?

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2011, 11:01 • 6 min czytania

Piłkarski geniusz, jeden z najlepszych napastników na świecie. Dla FC Liverpool nadzieja na sukcesy porównywalne do tych, które klub osiągał za czasów Rafy Beniteza. Piłkarski oszust, który w meczu zalicza tyle cudownych zagrań, ile żenujących prób wymuszenia rzutu karnego czy czerwonej kartki dla przeciwnika. Najlepszy piłkarz Urugwaju – czwartej drużyny Mistrzostw Świata i mistrzów Ameryki Południowej. Połączenie najgorszych cech Cristiano Ronaldo, Rooneya i Inzaghiego. Zawodnik, który w Premier League gra od niespełna roku, a według wielu kibiców już jest najbardziej znienawidzonym piłkarzem od czasów wspomnianego już Portugalczyka.
Dziś mało kto pamięta, ale gdy Suarez przechodził do Liverpoolu, w holenderskiej Eredivisie i tak nie grał, ponieważ musiał odcierpieć karę zawieszenia za ugryzienie przeciwnika podczas meczu. Emocje wzbudzała kwota jaką The Reds musieli wyłożyć na nowego napastnika, a nie opinia o nim. A ta wcale nie była krystaliczna. Pomimo imponującej średniej jednego gola na mecz, Suarez dorobił się łatki piłkarskiego nurka i boiskowego oszusta. Gdy odszedł, kibice Ajaxu szybko zaczęli za nim tęsknić, ale resztę klubów ucieszył fakt, że nie będą musieli rywalizować z super strzelcem, ale i z oszustem.

Gorąco wokół Luisa Suareza – świetny piłkarz czy boiskowy pajac?
Reklama

W Liverpoolu błyszczał od początku, chociaż zadanie do wykonania miał bardzo trudne –sprawić, by kibice na Anfield Road zapomnieli o Fernando Torresie. Pierwsze pół roku obeszło się bez ciekawych występów aktorskich naszego bohatera. Piłka i tylko piłka interesowały Suareza. Początek nowego sezonu i niestety urugwajski napastnik przypomniał sobie o swojej gorszej stronie. Zaczęło się podczas derbów z Evertonem. Pojedynek był wyrównany, a dobra gra The Toffees zakończyła się równo z pokazaniem czerwonej kartki Jackowi Rodwellowi. Kartki niezasłużonej, ponieważ kontakt pomiędzy nim a Suarezem był minimalny. Całą resztę dodał od siebie Luis i wychowanek klubu z Goodison Park wyleciał z boiska. I znów dla swoich kibiców Suarez był bohaterem, a dla całej Anglii wrogiem numer jeden. Kilka dni po meczu, nasz bohater zapytany, dlaczego tak często symuluje, odpowiedział, że jest często faulowany, a nie udaje w ogóle.

Ta wypowiedź nie poruszyła jeszcze opinii publicznej, ale wydarzenia z 15 października już tak. Już podczas przywitania przed meczem Liverpool-Manchester United, kapitan Czerwonych Diabłów miał skwaszoną minę. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, czy piłkarz wzorem Mario Balotelliego postanowił udawać rozkapryszoną gwiazdę czy może coś się wydarzyło. W trakcie meczu kilkukrotnie iskrzyło pomiędzy Evrą a Suarezem. Ważny mecz, a więc i duże emocje, myśleli eksperci podczas meczu. Jednak, jak okazało się po zakończeniu spotkania, nie o emocje chodziło. Francuz oskarżył Liverpoolczyka o używanie rasistowskich określeń wobec jego osoby. Jako, że Evra znany jest z tego, że czasami jest zbyt przewrażliwiony na pewne kwestie (konflikt z człowiekiem odpowiedzialnym za przygotowanie murawy po meczu z Chelsea w 2008 roku, też o podłożu rasistowskim), część ekspertów nie wzięła wypowiedzi Francuza na poważnie. Konflikt stał się głośny, gdy Evra całą sprawę zgłosił do FA. Jak sam zapewniał, Suarez użył zakazanego słowa na „N” co najmniej dziesięć razy w ciągu meczu. FA nakazała, by strony powstrzymały się od komentarzy do czasu ogłoszenia wyroku. Kiedy rozpoczęły się przesłuchania, Suarez przekonywał, że w jego języku i w jego kulturze słowo „nigro” czy „nigrito” nie są obraźliwe i co więcej są używane w rozmowach przyjacielskich. Według niego, cała afera to wynik nieporozumienia wynikającego z różnic kulturowych i językowych.

Reklama

Przesłuchania się zakończyły, strony przedstawiły swoje racje, pozostało tylko czekać na werdykt. Co w sytuacji, gdy piłkarz oskarżony jest o tak poważne wykroczenie, zrobiliby właściciele innych angielskich klubów? Pewnie stanęliby murem za swoim zawodnikiem. Tak też zrobili włodarze klubu z Anfield Road i Kenny Dalglish. W Manchesterze United być może wysłano by piłkarza na krótkie wakacje, by ten był jak najdalej od centrum wydarzeń. A Suarez grał dalej. Raz lepiej, raz gorzej, ale wciąż był kluczową postacią w swojej drużynie. Na piłce skupiał się znów tylko do pewnego momentu, a właściwie do zakończenia przegranego meczu na Craven Cottage z Fulham. Jak to często w przypadku Luisa było, parę razy się przewrócił bez pomocy rywala, parę razy był faulowany, a to wystarczyło kibicom, by gwizdać na niego za każdym razem gdy ten był przy piłce. Kiedy Suarez schodził do szatni, obelgi pod jego adresem jeszcze przybrały na mocy. Napastnik Liverpoolu nie wytrzymał i pokazał kibicom Fulham środkowy palec. Na jego nieszczęście, ten incydent na fotografiach uwieczniło co najmniej kilku fotoreporterów. Kolejny powód, by Suarez stawił się przed Wydziałem Dyscypliny.

Wczoraj FA ogłosiła werdykt w konflikcie Evra – Suarez. Osiem meczów zawieszenia i czterdzieści tysięcy funtów kary dla piłkarza The Reds. Władze Liverpoolu werdykt uznały za skandaliczny. Luis wyćwierkał na Twitterze, że nastał dla niego ciężki czas. Za swoje zachowanie nie przeprosił, chociaż jeszcze niedawno sam zapewniał, że po werdykcie FA ktoś na pewno będzie musiał okazać skruchę. Oficjalne uzasadnienie kary zostanie przesłane na Anfield Road za kilka dni. Potem Liverpool ma czas na złożenie odwołania. Dopóki ewentualne odwołanie nie zostanie rozpatrzone, Suarez może grać.

FA swojej decyzji prawdopodobnie nie zmieni (być może złagodzi karę), Suarez będzie zapewniał, że jest niewinny. Cała historia jeszcze trochę potrwa, ale nasz bohater w jednym na pewno ma rację – nastał dla niego ciężki czas. Niedługo minie rok odkąd przeniósł się na Anfield. Do tej pory, oprócz kilku świetnych meczów, Luis nie wygrał z nowym klubem nic. Po raz pierwszy od wielu lat, Liverpool nie gra w europejskich pucharach. W tym sezonie puchary pewnie będą, ale o awans do Ligi Mistrzów będzie bardzo trudno. Kolejne małe afery na pewno nie poprawiają pozycji Suareza w klubie. Zawodnik ciągle ma poparcie Dalglisha i władz klubowych, ale taka sytuacja na pewno nie będzie trwała wiecznie. Jeżeli teraz miałoby zabraknąć go w ośmiu spotkaniach i jeżeli w tym czasie Liverpoolowi nie powinie się noga, to po powrocie z zawieszenia, Suarez może nie być już zawodnikiem, od którego Dalglish rozpoczyna ustalanie składu.

Póki co w Anglii trwa dyskusja. Suarez to świetny piłkarz, czy boiskowy pajac? Sam zawodnik dostarcza coraz więcej argumentów, które mogą wykorzystać jego przeciwnicy. Dla kibiców Liverpoolu wciąż jest idolem, to się pewnie nie zmieni, chociaż coraz trudniej jest im bronić swojego ulubieńca. Ostatnimi czasy, coraz częściej obrońcy Suareza używają słowa „gamesmanship”, które oznacza zmylenie przeciwnika; zamiar i próba oszukania sędziego. Luis nie jest „cheaterem”- czyli oszustem. On po prostu próbuje zmylić przeciwnika i oszukać sędziego, ale to robią przecież wszyscy zawodnicy na świecie. Przeciwnicy natomiast umieścili go na równi z Cristiano Ronaldo, jeżeli chodzi o nienawiść jaką żywią do jego osoby. Dla nich napastnik Liverpoolu upada teatralnie jak słynny Portugalczyk, wymusza karne jak Pippo Inzaghi i do tego zachowuje się chamsko jak Wayne Rooney.

KRZYSZTOF ZBYROWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama