Barcelona, Dwie Wieże i futbolowe perpetuum mobile

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2011, 17:40 • 7 min czytania

Jeśli futbol to religia, stadiony to świątynie, a Diego Maradona to Bóg, to gdzie, jeśli nie w kościołach, upatrywać piłkarskich analogii? Praga, stare miasto, kościół Matki Boskiej przed Tynem. Dwie wysokie wieże wznoszą się nad starówką. Widać je już z daleka – ozdabiają hradczańską panoramę i nadają całej okolicy magicznego i mistycznego wyglądu. Południowa, nieco potężniejsza zwana jest Adamem, natomiast północną, odrobinę mniejszą, nazywają Ewą. Różnica nie jest wielka, można by rzec, że niewidoczna gołym okiem, jednakże odbiór obu zmienia się wraz ze wznoszeniem się słońca ponad horyzont – wtedy Adam zaczyna rzucać cień na Ewę. Sam pięknieje, kąpiąc się w promieniach słonecznych, podczas gdy Ewa znika w cieniu i wydaje się jakaś taka szara, uboga, brudna, i mimo, że tak bliska, to jednak tak daleka Adamowi.
I stanęły te dwie wieże znowu obok siebie w sobotę dziesiątego grudnia na Santiago Bernabeu. Wiadomo było, że są niemalże identyczne i razem górują nad całą resztą, z tym, że nikt nie wiedział jednego – czy wyjdzie słońce. Jak się okazało po niespełna dwóch godzinach, wyszło i zaświeciło swoim grudniowym blaskiem tak, że wielka Barcelona znowu rzuciła cień na wielki Real Madryt, który stał tak bezradny, jak ta Ewa w samym centrum Pragi i kompletnie nie miał wpływu na to co dzieje się na boisku – cień został rzucony i już. Niby budowany przez tak samo doskonałych fachowców, niby z podobnych jakościowo materiałów, a jednak tak daleki od swojego bliźniaka. To co okazało się decydujące po raz kolejny, to ów blask, którego Realowi zabrakło. Albo inaczej – ów blask, który Realowi nie został dany. Zapytacie – dany przez kogo? A no właśnie.

Barcelona, Dwie Wieże i futbolowe perpetuum mobile
Reklama

Krzysztof Stanowski pyta, jak długo jeszcze będziemy oglądać tę genialną drużynę z ich genialnymi zawodnikami, mając przeczucie, że to już końcówka, a Barcelona zaczynając trzy lata temu swój marsz na szczyt niemalże automatycznie podpisała na siebie wyrok śmierci, zabierając ze sobą bombę z opóźnionym zapłonem Może i tak, ale tutaj należy zapytać o źródło ich sukcesów i fenomenalnej gry. Czy jest to tylko zasługa nieziemsko utalentowanych Xaviego, Puyola, Iniesty i Messiego, i wraz z ich piłkarskim wypaleniem, wypali się także Blaugrana? A może szkółka Barcelony ma już następców?

Czas ważności dream teamów: 5 lat. Tak przynajmniej było do tej pory. Ale wydaje się, że rewolucja, którą przeprowadziła Barcelona nie ogranicza się jedynie do pierwszej drużyny i Camp Nou – ona objęła cały klub, od 9-letnich piłkarzy, ich trenerów, poprzez Barcelonę B aż do Xaviego i spółki. فatwość z jaką Guardiola przeszedł z rezerw do pierwszego zespołu pokazuje, jak bardzo ujednolicony jest to klub. Oni zadbali o kontynuację, o ciągłość i właśnie o to, żeby ich era trwała dużo dłużej . Wielki zespół Milanu pod wodzą Sacchiego oparty był na jednym pokoleniu piłkarzy i nie przygotowano się na to co będzie potem. Wygląda na to, że Barcelona nie popełniła tego błędu – w La Massii co roku pojawiają się gracze, którzy mają szansę stać się nowym Messim, Xavim, Iniestą czy Puyolem. Oto oni:

Reklama

Gerard Deulofeu

Wiek: 17 lat
Pozycja: napastnik

Melodia przyszłości, kolejny wielki talent z barcelońskiej fabryki piłkarzy doskonałych. Młody Deulofeu już w tak młodym wieku prezentuje umiejętności, które pozwoliły mu zadebiutować w pierwszej drużynie. Na razie bez fajerwerków, ale wszyscy są spokojni – Gerrard jeszcze ma czas, a jeśli będzie rozwijał się w takim tempie jak do tej pory, to szybko dołączy do starszych kolegów. Przypomina Messiego – szybki, przebojowy, z bezczelną łatwością potrafi minąć dwóch czy trzech obrońców, a prowadząc piłkę wygląda jakby miał ją przyklejoną do stopy. Razem z wychowankami Realu Madryt – Alvaro Moratą i Pablo Sarabią – był gwiazdą ostatnich Mistrzostw Europy do lat 19, w których Hiszpania pokonali w finale Czechów.

Thiago Alcantara

Wiek: 20 lat
Pozycja: pomocnik

O potencjale tego piłkarza niech świadczy fakt, że przez całe wakacje cules toczyli zacięte spory na temat potrzebny sprowadzania Cesca Fabregasa. Niech gra Thiago! Cesc nam niepotrzebny – mówili. Wprawdzie dzisiaj nikt nie kwestionuje użyteczności Fabregasa, jednak wielu uważa, że Thiago powinien częściej dostawać szansę gry od pierwszych minut. W przedsezonowych sparingach – między innymi z Bayernem Monachium – i w Superpucharze Hiszpanii, w meczach z Realem Madryt, był najlepszym piłkarzem Barcelony, pokazując niesamowitą technikę, opanowanie i zdolności przywódcze. Wielu komentatorów widzi w nim piłkarza charakterystyką przypominającego Andresa Iniestę. To piłkarz, o którym nie mówi się już tylko w kontekście przyszłości – Thiago już teraz zaczyna tworzyć teraźniejszość i pracować na swoje nazwisko.

Rafinha Alcantara

Wiek: 18 lat
Pozycja: pomocnik

Młodszy z braci Alcantara i zdaniem wielu zdolniejszy od Thiago. Jeśli pokaże to w pierwszym zespole, do którego na stałe dołączy prawdopodobnie już w przyszłym sezonie, to Guardiola będzie miał spory ból głowy, gdy przyjdzie mu wybierać pomiędzy trzema piłkarzami na jedną pozycję. Co ciekawe, w przeciwieństwie do brata, mówi o sobie, że jest Brazylijczykiem i chce grać dla reprezentacji Brazylii. Jeszcze nie dostał powołania, ale trzeba przyznać, że widok rodzonych braci po dwóch stronach barykady w meczu Hiszpanii z Brazylią będzie co najmniej dziwny. Niedawno przedłużył kontrakt do 2014 roku, w którym zapisana została klauzula odstępnego opiewająca na 12 mln do 2013 roku i 30 mln po tym okresie. W wywiadzie stwierdził, że jego największym marzeniem jest gra w pierwszym zespole u boku swego brata – spełniło się to kilkanaście dni temu w meczu z BATE Borysow w Lidze Mistrzów.

Jonathan Dos Santos

Wiek: 21 lat
Pozycja: defensywny pomocnik

W La Masii rośnie także piłkarz, który może w przyszłości stać się alternatywą dla Sergio Busquetsa. Młodszy z braci Dos Santosów tego lata był bliski opuszczenia Katalonii, jednak w ostatnim momencie zdecydowano się na przedłużenie kontraktu. Wierzy w niego Guardiola. Nie ma wielu zawodników, którzy potrafią kreować grę tak jak on, ponadto jest bardzo uniwersalny i ma jeszcze spory margines poprawy – mówi szkoleniowiec Dumy Katalonii. Tak jak pewne jest to, że Jonathan dysponuje wielkim potencjałem, tak w Barcelonie mają spore wątpliwości co do jego dojrzałości – był jednym z meksykańskich graczy zamieszanych w sex-skandal z prostytutkami w hotelu, przez co nie pojechał na finały Copa America.

Joan Isaac Cuenca

Wiek: 20 lat
Pozycja: pomocnik/napastnik

W 2005 roku wyrzucono go ze szkółki, bo podobno był za chudy i za niski nawet jak na barcelońskie standardy. Ale Cuenca się nie poddał i grał tak, że wysłannicy Guardioli w 2008 roku ponownie zwrócili na niego uwagę. Odrzucił oferty Espanyolu i Villarrealu i powrócił do La Masii. W sezonie 2010/11 został wysłany na wypożyczenie, aż w końcu po powrocie zainteresował swoją osobą Pepa Guardiolę. Chłopak, który aż trzy razy opuszczał klub i zawsze wracał musi być wyjątkowy. W przedsezonowych meczach bardzo rzadko tracił piłkę, mimo że często angażował się w pojedynki jeden na jeden – mówił Pep. Cuenca szturmem wdarł się do pierwszego składu – wystąpił jak dotąd w sześciu meczach, w których strzelił dwa gole i zaliczył cztery asysty. Nie zanosi się na to, żeby Isaac zamierzał zwalniać.

Wydaje się, że Barcelona jest bliższa „futbolowego perpetuum mobile”, o którym pisze Stanowski, niż szybkiego i bolesnego upadku. Wydaje się, że opracowali sobie swój mały, kataloński patent na długowieczność, a tajemnice sukcesu, mimo że są wszystkim znane, to sprawiają wrażenie niepodrabialnych. Talent za talentem i talentem pogania. To Thiago, to Rafinha, to Cuenca, wcześniej Pedro, Iniesta, Busquets – wychodzą z La Massi jak gotowe części zamienne do mercedesa, który od trzech lat nie miał nawet najmniejszej usterki i czekają – gdy coś się popsuje, Pep sięgnie po jednego z nich, wmontuje i samochód pojedzie dalej. Wolniej, czy szybciej? Tego nie wiadomo – pewne jest, że pojedzie. Może kolejnych rekordem do pobicia, jest długość dominacji w światowym futbolu…

Ale trzeba wspomnieć jeszcze o Realu. Nie ma wielkiej Barcelony bez wielkiego Realu. Blaugrana może przejrzeć się jedynie w oczach największego rywala i tylko obok niego może zabłysnąć jak Adam obok Ewy na praskiej starówce. W całej historii obu klubów, zawsze ambicją jednych było, to żeby być zupełnie innym niż główny rywal. Obecnie: Barcelona długo rozgrywa piłkę, więc Real przeprowadza błyskawiczne kontry. Barcelona stawia na swoich wychowanków, Real sprowadza najlepszych piłkarzy z innych klubów, gdy jedni mają łagodny wizerunek, drudzy odbierani są jako agresorzy. I tak od lat, jak śpiewał Staszek Soyka. Tylko w meczach pomiędzy tymi rywalami udowodniona może zostać przewaga jednego nad drugim. Tylko stojąc obok siebie, jeden może tak naprawdę zabłysnąć i odsunąć drugiego w cień – mecze z Valencią, Sevillą, Lyonem, czy Milanem, to już nie jest żaden wyznacznik.

Jeśli droga Barcelony do panteonu futbolowej historii, to jednocześnie ich zielona mila i marsz na szafot, to trudno – widocznie nie może być happy endu, a oni nie mogą prezentować takiego poziomu w nieskończoność. Ale to nie zmienia faktu, że dopóki John Coffey idzie, pozostali aktorzy są na planie, a za kamerą stoi najlepszy reżyser, to należy się rozkoszować i podziwiać ten być może najpiękniejszy film w historii kina. A zielona mila czasem tak bardzo się dłuży…

JAKUB PفODZICH

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama