Specjalista z PZPN zabrał głos. Odpowiadamy…

redakcja

Autor:redakcja

10 listopada 2011, 18:13 • 6 min czytania

Piotr Gołos – związkowy specjalista od wszystkiego, co wymaga użycia laptopa (włączonego, rzecz jasna, bo na wyłączonym Lato świetnie operuje) – stanął przed dziennikarzami, by wyjaśnić, dlaczego godło narodowe na koszulkach reprezentacji zostało zastąpione jakimiś obierkami od ziemniaka. Niestety, jak się można było spodziewać, jego tłumaczenia mogą przyjąć tylko te osoby, które bezkrytycznie przyswajają wszystkie informacje podawane przez media. Napiszmy wprost – pan Gołos nawygadywał takich głupot, że aż nam wstyd na wspomnienie, że kiedyś jego transfer do PZPN na tych łamach zachwalaliśmy.
– Przede wszystkim produktów z godłem sprzedawać nie możemy, bo nie jesteśmy dysponentem. Co więcej, jeżeli ktoś wyprodukuje sobie koszulkę z godłem, to jako związek nie jesteśmy w stanie egzekwować swoich praw, ścigać twórców podróbek i pilnować swojego biznesu.

Specjalista z PZPN zabrał głos. Odpowiadamy…
Reklama

– To, że PZPN do zeszłego roku nie zanotował jakiegokolwiek przychodu z tytułu sprzedaży artykułów reklamowych i pamiątek wynika z właśnie z tego, że posługiwaliśmy się wyłącznie orłem. Takie gadżety może wyprodukować każdy. Zawsze znajdzie się przysłowiowy pan Andrzej z Leszna, który sprzeda je pod płotem za 5 czy 10 zł. Nie jesteśmy w stanie z tym konkurować.

Przyczyn braku przychodów z tytułu sprzedaży artykułów reklamowych w zeszłym roku należy szukać jednak trochę wnikliwiej, bez przyglądania się samej koszulce. Po pierwsze – PZPN nie posiada nawet oficjalnego sklepu, w którym można byłoby te produkty kupować, więc sens narzekania na kiepską sprzedaż, gdy się tak naprawdę niczego nie sprzedaje, jest mocno dyskusyjna. Nawet na oficjalnej stronie PZPN nie znajdziemy sklepu on-line, kilka produktów jest od niedawna dostępnych na portalu klubu kibica – jednakże są to produkty po prostu żenujące, a i sama strona wygląda dzieło początkującego studenta informatyki. Sprzedawanych tam otwieraczy do butelek to poważne firmy wstydzą się nawet rozdawać ludziom za friko. A koszulki nie da się kupić NAWET TAM. O możliwości nadruku – numer, nazwisko, wszystko identyczne jak na trykocie reprezentacji – nawet nie wspominamy. Tak, trzeba się rozstać z rozumem, by niczego nie sprzedawać i narzekać, że się słabo sprzedaje. Weszło nie ma żadnych dochodów ze sprzedaży arbuzów, ponieważ – kurwa – nimi nie handluje!

Ale przejdźmy do spraw jeszcze ważniejszych.

Reklama

Podrobienie koszulki z logiem PZPN i z orzełkiem jest tak samo możliwe, jak było wcześniej i stanowi takie samo przestępstwo – nie można podrabiać żadnego produktu firmy Nike, nawet jeśli jest na nim Myszki Miki, a nie logotyp kadry. Oczywiście, do końca się z podróbkami nie wygra, więc ucieczka jest zawsze w jakość. Jak się idzie ulicą Rzymu, to co jakiś czas można spotkać ludzi sprzedających podróbki Louis Vuitton, Gucci, Burberry itd. Niektórzy kupują, niektórzy nie – jak to w życiu. Ci, którzy mają dość pieniędzy na oryginał – wybierają oryginał, ze względu właśnie na jakość oraz po prostu jakiś szacunek dla samego siebie (no i miłą świadomość pt. „mnie było stać”). Z koszulkami może nie jest podobnie, bo to towary relatywnie tanie, ale można znaleźć pewne analogie. Jeśli ktoś chce kupić koszulkę oryginalną, to ją kupi – ze względu na sam fakt „oryginalności”, ale też materiał, jakość wykonania, trwałość itd. Każdy woli mieć oryginał od podróbki – tak przynajmniej było do tej pory, bo od kilku dni nie jest już to takie oczywiste.

Teraz PZPN zmienił koszulki na mniej atrakcyjne, zastępując orzełka obierkami i licząc, że nikt nie będzie tego podrabiał. Oczywiście – raczej nikt nie będzie. Tu powinien być sukces. A że nikt nie będzie podrabiał, bo nie będzie w tym żadnego interesu – to druga strona medalu.

Producenci nieoficjalnych gadżetów tylko zyskają – ubywa im przecież konkurencja w postaci produktów oficjalnych, bo te – mimo jakości wykonania – straciły cały swój urok. Mówiąc krótko – podróbki nie tylko ze względu na cenę, ale – bądźmy nowocześni – także design stały się bardziej konkurencyjne dla wyrobów „legalnych”. Jeśli ktoś zyskał, to właśnie ten „przysłowiowy Andrzej z Leszna” (chociaż nie znamy przysłowia o Andrzeju z Leszna), ponieważ aktualnie ma po swojej stronie nie tylko cenę, jak do tej pory, ale też wzór.

Gdyby teraz Adidas wypuścił na rynek repliki koszulek z 1974 albo 1982 roku, to prawdopodobnie odniósłby spory sukces. Old-school jest w cenie, orzełek tym bardziej. A granie na nosie związkowi – jeszcze bardziej.

– PZPN był jedną z ostatnich federacji w Europie, która umieszczała godło państwowe na koszulkach reprezentacji. Na 52 federacje tylko 6 używa dziś godła – powiedział Gołos. Nie, jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy odchodzą od tradycji. Nudzi nas już przypominanie, że np. Francja nie ma w ogóle godła, więc nie może go też mieć na koszulkach. Albo że symbol reprezentacji Włoch jest o kilkadziesiąt lat starszy od godła kraju. I że Anglicy mają trzy lwy w niezmienionej postaci od XIX wieku. I tak dalej. Przyjadą jednak na Euro 2012 Hiszpanie – mistrzowie świata i Europy – o dziwo z godłem na koszulkach. Zacofańcy. Ciekawe, czy cokolwiek na tych koszulkach zarobią?

Weźmy Niemców, którzy połączyli godło z symbolem reprezentacji, ale zrobili to z poszanowaniem tradycji. Gdyby PZPN dorobił coś wokół oryginalnego orzełka i w ten sposób stworzył swoją nową „identyfikację wizualną” (co na nowomowa!), to nie byłoby głosów oburzenia. Niemcy potrafili to zrobić kilkadziesiąt lat temu i z niezmienionym symbolem – zawierającym w sobie godło – grają do dziś.

Dalej Gołos mówi: – Kierując się pewnymi względami komercyjnymi uznaliśmy, że to najlepszy moment, żeby właśnie teraz, przed Euro 2012, dokonać renowacji i wprowadzić nowego, lepszego i bardziej nowoczesnego orła niż w godle – wyjaśnia.

Polska nie potrzebuje nowego, lepszego i nowoczesnego orła. Potrzebuje nowego, lepszego i nowocześniejszego związku piłkarskiego, z nowym, lepszym i nowocześniejszym prezesem. Nie potrzebuje też Polska nowych, lepszych i nowocześniejszych barw, ani nowego, lepszego i nowocześniejszego hymnu. Gołos jednak tego nie rozumie i mówi: – Oczywiście mamy świadomość, że jest to pomysł, który może wywoływać kontrowersje. Jesteśmy świadomi wszystkich zagrożeń. Chciałbym jednak, żeby docenili państwo to, że PZPN patrzy śmiało do przodu, ma plan, chce go zrealizować, ma kompleksowy pomysł na realizację planu marketingowego.

Za sam plan to jeszcze nikt pochwał nie zebrał. Jerzy Engel miał plan, żeby zdobyć mistrzostwo świata, ale niestety dokopali mu kurduple z Korei. Plan Gołosa, żeby obierki po ziemniaku zastąpiły godło narodowe też nie zasługuje na to, by od razu bić brawo.

Na koniec padło pytanie, czy na koszulce mogło być zarówno logo, jak i orzełek (wtedy logo zamykałoby temat „podróbek”, których tak bardzo PZPN się boi). – Teoretycznie taka możliwość była, ale wybraliśmy inną koncepcję. Taką, która naszym zdaniem pozwala na optymalne wykorzystanie szansy, przed jaką stanęliśmy – stwierdził Gołos.

Skoro wybraliście inną koncepcję, to nie liczcie, że media będą was chwalić. Niestety, wybrały inną koncepcję.

Najnowsze

Polecane

Media: Zaskakujący scenariusz. Polska siatkarka może zmienić obywatelstwo

Wojciech Piela
3
Media: Zaskakujący scenariusz. Polska siatkarka może zmienić obywatelstwo
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama