Arkadiusz Głowacki przed meczem z Włochami deklaruje w wywiadach, że dziś, w wieku 32 lat, czuje się mocniejszy niż kiedykolwiek. Ł»e chciałby swoje doświadczenie sprzedać na Euro, że w ostatnie dziewiętnaście dni rozegrał sześć meczów i… nic go nie boli. A jeśli tylko wytrwa w zdrowiu, na mistrzostwach będzie w formie.
Teraz więc dwie kluczowe sprawy. Wpisując nazwisko Głowackiego w wyszukiwarce Google, jedna z pierwszych podpowiedzi brzmi „nigdy więcej w kadrze”. Ale skoro wiadomo, że stoperów mamy w niej gównianych, a jeden od drugiego w zasadzie różni się fryzurą, nie ma się co zarzekać, że akurat Głowacki na Euro się nie przyda. Pytanie, czy będzie zdrowy?
Jakby to powiedział Siara z „Kilera”, Głowa to superinteligentny gościu i nie ma w zwyczaju opowiadać bajek. Nie można odmówić mu chęci, bo nogi też nigdy nie odstawiał. Ale… Może się złościć, może mówić, że przesada, a i tak wiadomo, że jeśli nie jest akurat kontuzjowany, najprawdopodobniej zaraz będzie. Z kadry wypadał już tyle razy, że gdyby nie urazy, dziś pewnie byłby w Klubie Wybitnego Reprezentanta.
W tym sezonie zagrał w sześciu z dziesięciu meczów ligowych plus kilka razy w pucharach. Nieźle, choć kibice Trabzonu i tak są podzieleni. Jedni życzą zdrowia, inni twierdzą, że to już jakaś przewlekła niepełnosprawność. Ł»e przy Głowackim nie otwiera się lodówki, bo złapie przeziębienie. Można zresztą wyliczać:
Sierpień 2010 – naderwane więzadła poboczne – 9 tygodni pauzy
Listopad 2010 – kontuzja łydki – 8 tygodni pauzy
Styczeń 2011 – uraz mięśni brzucha
Marzec 2011 – niegroźny uraz, przerwa w treningach na kadrze
Maj 2011 – kontuzja wyklucza powołanie na mecz z Argentyną i Francją
Lipiec 2011 – uraz w pierwszym dniu przygotowań do sezonu
Październik 2011 – naderwany mięsień przywodziciela, wypada z wyjazdu do Korei.
Nie chcielibyśmy wiedzieć, jak wygląda jego lekarska kartoteka. Po dziewięciu tygodniach rehabilitacji wytrzymał w zdrowiu 81 minut. Jak tylko wyleczył więzadła, od razu uderzyło mu na łydkę. Pograł trochę od stycznia do maja, to rozsypał się po urlopie. No i tak w kółko, jak ten Syzyf. Wtacza ten swój głaz – w górę, mocno, coraz wyżej, a zaraz znów winda na dół.
Sami jesteśmy ciekawi, na którym piętrze zatrzyma się w czerwcu.
PAWEŁ MUZYKA