Arifovic, Krajanowski, Mazurkiewicz, Niedziela, Nwaogu, Pruchnik, Ł»ukowski plus oczywiście trener Petr Nemec. To właśnie ci ludzie stanowili o sile Floty Świnoujście w zeszłym sezonie. Co ich łączy? Masowy, przypominający ucieczkę exodus z tego statku. Po utracie całej załogi wraz z cenionym w całej Polsce kapitanem, wielu zapowiadało rychłe zatonięcie. Flota tymczasem płynie niemal tak wysoko, jak w zeszłym sezonie, gdy napędziła solidnego stracha ŁKS-owi i Podbeskidziu.
Z Flotą piłkarscy eksperci problem mają już od dawna. Klub ze Świnoujścia nigdy nie był potentatem – wszelkie laury zbierała pobliska Pogoń Szczecin, swoich lokalnych rywali pozostawiając daleko w tyle, na pustynnych boiskach III ligi. Nie znaczy to jednak, że Wyspiarze pozostawali anonimowi w świecie polskiej piłki. Naprawdę głośno zrobiło się o nich, gdy zapobiegli łódzkiej wojnie w 2003 roku. Flota trafiła w Pucharze Polski na drugoligowy wówczas ŁKS, a już wcześniej wiadomym było, że zwycięzca tego meczu zmierzy się z Widzewem. Każdy, kto oglądał Football Factory wyobrażał już sobie radość ze spotkania śmiertelnych wrogów w ramach pucharowego starcia, tym bardziej, że obie łódzkie drużyny od kilku lat grały w innych ligach. Podczas gdy lokalne media spekulowały o bezpieczeństwie meczu derbowego, a działacze zastanawiali się w jaki sposób załatać dziurę w budżecie powstałą po organizacji arcydrogiego spotkania, ŁKS pojechał do Świnoujścia i… dostał w plecy. Wydarzenie to zakrawało o absurd, a część kibiców sugerowała, że ich ulubieńcy specjalnie podłożyli się III-ligowcowi, by uniknąć starcia z Widzewem. Flota tymczasem cichuteńko, powolutku przygotowywała się do kolejnego meczu. Wpadł do nich czterokrotny mistrz Polski, który jeszcze sześć lat wcześniej walczył z Atletico, czy innymi Borussiami i… też przegrał. Awans do III rundy był zresztą największym sukcesem piłkarzy z wyspy Uznam w krótkiej historii klubu. Na kolejne radości nielicznym kibicom ze Świnoujścia przyszło jednak czekać aż do 2008 roku, w którym to zaliczyła historyczny awans do I ligi. Od tej pory nie przestaje zaskakiwać, stała się także dla I ligi tym, czym swego czasu dla Ekstraklasy była Odra Wodzisław – produkuje kadry dla całej klasy rozgrywkowej, jednocześnie utrzymując poziom.
Przez dwa sezony wydawało się, że to zasługa cudotwórcy Petra Nemeca. Co 6 miesięcy czyszczono mu skład z najlepszych zawodników odchodzących do potentatów, jednocześnie podsuwając mu pozornie bezużyteczny, piłkarski szrot. Trener brał to, co miał do siebie na treningi, potem prowadził rozmowy, motywował i w efekcie z piasku ukręcał bicz na faworytów ligi. Przez Flotę przewijali się, najczęściej grając po rundę, góra dwie, m.in. Paweł Buśkiewicz (odszedł do Korony), Krzysztof Hrymowicz, Omar Jarun (obaj do Pogoni), Łukasz Burliga (wypożyczenie z Wisły), czy Sebastian Fechner (filar defensywy Sandecji). To zresztą jednostkowe przykłady pokazujące stały trend – Nemec wychowywał kolejnych piłkarzy w moment, kilka tygodni, które odmieniało zupełnie ich zachowanie na boisku. Sam trener pytany o zaskakującą zdolność do regenerowania utraconych sił w każdym okienku transferowym odpowiada. – Myślę, że to opiera się tylko na pracy. Nieraz wygląda to tak, że zawodnicy pracują ponad własne siły, ale kiedy idą z tym w parze wyniki, to wiedzą, że trzeba zacisnąć zęby i dają z siebie jeszcze więcej. Do pracy nie trzeba ich gonić czy dodatkowo motywować, bo każdy z nich wie, czego od niego oczekuję – opowiadał serwisowi sportowefakty.pl, zdradzając po części sekrety swoich treningów, które dla piłkarzy najlżejsze nie są. To przynosiło jednak efekty – w sezonie 2010/11 Nemec stworzył zespół tak silny, że niemal „przypadkiem” nie awansował do Ekstraklasy. Zabrakło determinacji w końcówce sezonu, a kto wie, czy takie rozwiązanie nie było na rękę włodarzom klubu, którzy na organizację rozgrywek na najwyższym szczeblu zwyczajnie nie mieli pieniędzy. O tym, jak wielki potencjał ma Flota niech świadczy ostatni mecz ubiegłego sezonu, gdy świnoujścianie zepsuli świętowanie awansu przez piłkarzy ŁKS-u pokonując ich w łódzkiej twierdzy 5:1. Czeski szkoleniowiec dokonał cudów, ale awansu zrobić mu się nie udało…
Nic dziwnego, że Świnoujście latem zastygło w bezruchu i oczekiwaniu na jego decyzję. Petr Nemec, po czterech długich latach, miał bowiem opuścić wyspę zamieniając ją na gdyńską Arkę. Gdy klamka zapadła, wielu zaczęło wróżyć Flocie spadek. Potem zaś nadeszły jeszcze gorsze chwile – legendarny w Świnoujściu trener zabrał ze sobą czterech podstawowych zawodników. Kolejnych podebrał ŁKS (Pruchnik), Śląsk (Ł»ukowski), czy Energie Cottbus (Nwaogu). Utrata czarnoskórego strzelca wyborowego, który w sezonie 2010/11 zdobył oszałamiające 20 goli (w 31 występach) zabolała najbardziej, ale osłabione zostały właściwie wszystkie formacje. No i odszedł ten czarodziej z czeskiej Ostrawy, a ta strata była uważana za największą.
We Flocie nastroje nie były najlepsze, ale klub nie miał zamiaru poddać się bez walki. Nemeca miał zastąpić inny znany „strażak”, który ostatnio osiągał całkiem niezłe wyniki ze Stilonem Gorzów Wielkopolski, oczywiście dopóki klub było stać na opłacenie autokaru dla piłkarzy. Gdy drużyna z zachodniego końca Polski wycofała się z ligi (zajmując wówczas całkiem niezłe, jak na bankruta, miejsce), Pawlak odchodził z podniesionym czołem po charytatywnej walce do ostatniej kropli krwi. Do biednej Floty pasował wyśmienicie. Znów w Świnoujściu przeprowadzono szereg castingów, przejeżdżali tam m.in. Marciszko i Rosiak z ŁKS-u, Jarosiński z Wisły Kraków, czy Daniel Bożkow i Dejan Miloseski z Widzewa – żaden z nich nie pozostał na Wyspie, co może świadczyć wyłącznie o tym, jaki poziom prezentowali zgromadzeni na testach zawodnicy. Ściągnięto nieco zapomnianego Mateusza Brozia, wcześniej znakomicie rozwinął się Tomasz Ostalczyk, z Ilanki Rzepin wyczarowano następce Nwaogu, Christiana Nnamaniego, przyszli zdolni młodzieżowcy z SMS-u Łódź, czy Młodej Ekstraklasy Lecha Poznań – po raz kolejny zgarnięto hurtem graczy niemal anonimowych, którzy swoją markę zaczęli wypracowywać już przed sezonem. Pod skrzydłami trenera Pawlaka (na zdjęciu). – Pracuję z nim już drugi rok. Uważam, że wykonuje bardzo dobrą robotę. W Gorzowie osiągaliśmy fajne wyniki – tutaj jest podobnie. Wszyscy nas skazywali na porażkę, a mimo tego złożył skład, postawił na nas i myślę, że wszyscy widzą pozytywy – komentował pracę nowego szkoleniowca Radosław Jasiński w rozmowie z Ekstraklasa.net. Wyniki sparingów, a także pierwszych kolejek ligowych potwierdzają jego słowa. Świnoujska młodzież wciąż się rozwija.
Warunki do tego ma idealne – młodych graczy nie peszy presja, której nie wywołują ani działacze, ani nawet kibice, którzy w Świnoujściu rzadko kiedy dają o sobie znać. – W Świnoujściu są sami spokojni ludzie, żadnych rasistów. Bardzo mi się tu podoba, zresztą już wcześniej to miasto zachwalał mój przyjaciel Charles Nwaogu – komentuje Nnamani dla Ekstraklasa.net, który co prawda nie ma tak świetnego dorobku strzeleckiego jak jego poprzednik i kolega, jednakże przykłada swoją cegiełkę do niezłej gry Floty w tym sezonie. Brak jakiejkolwiek presji zachwala także były piłkarz chorzowskiego Ruchu, Piotr Kieruzel. – Chciałbym wrócić i zagrać na Cichej. Może już w przyszłym roku? Może w barwach Floty? To byłoby historyczne wydarzenie, bo przecież zespół ze Świnoujścia nigdy nie grał w elicie. Presji nie ma, ale na razie radzimy sobie tak dobrze, że trudno nie myśleć o awansie – wyznał oficjalnej stronie kibiców Ruchu, niebiescy.pl, niemalże cytując wypowiedzi Wyspiarzy sprzed roku.
Podobnie jak w 2010/11, tak i teraz Flota gra bowiem dobrze, a momentami nawet bardzo dobrze. Przez kilka tygodni mówiło się o mistrzostwie jesieni, ostatecznie po 17 meczach Wyspiarze do lidera tracili dwa punkty. Choć nadal jest cicho o planach awansu, tym razem działacze zaczęli się ubezpieczać na wypadek tego typu „wpadki”. Rozpisano już przetargi na budowę zadaszenia, a działacze szykują się na przyjęcie wydatków związanych z awansem. – – Ta Flota jest lepsza niż w poprzednich sezonach – uważa Leszek Zakrzewski, wieloletni kierownik drużyny. – Mówiłem to już latem i zdanie podtrzymuję – oświadcza na łamach Gazety Wyborczej. O ile faktycznie nazwiskami zespół nie powala, o tyle jego opinia nie wydaje się być przesadzona. Wystarczy spojrzeć na to, jak radzą sobie eks-wyspiarze z trenerem Nemecem na czele w gdyńskiej Arce. Ósme miejsce i pięć punktów mniej niż świnoujścianie musi boleć całą eksportowaną na wschód piątkę. Arifovic, Krajanowski, Mazurkiewicz, Niedziela i oczywiście czeski trener na ławce przyjechali w tym roku do Świnoujścia i dostali w czapkę od wesołej gromadki z Uznam. Znów triumfuje Flota. Czy tak będzie także na koniec sezonu?
JAKUB OLKIEWICZ