Lechia Gdańsk nie załapała się nawet do eliminacji europejskich pucharów, ale od mistrzostwa Polski dzieliło ją tak naprawdę bardzo niewiele. Wprawdzie patrząc na czwartą pozycje gdańszczan może to dziwnie brzmieć, ale… no takie są fakty. By myśleć o mistrzostwie Lechia potrzebowała:
a) Remisu w Białymstoku,
b) Miałkiej Legii, która ma problem z wejściem na wysokie obroty.
No i właśnie tak się to ułożyło – Jaga dogoniła Lecha w meczu u siebie i trzymała remis, co było dla gdańszczan idealnym scenariuszem. Do tego Legia nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, więc goście nieoczekiwanie mieli wszystko w swoich rękach. Gdyby Lechia strzeliła na 1:0 – doszłoby do wielkiego przewrotu w tabeli i to ona świętowałaby tytuł mistrza Polski.
Do Gdańska wraca jednak ze spuszczonymi głowami i za taki stan rzeczy może podziękować Sławciowi Peszce, który zamiast walczyć o mistrzostwo Polski, wolał powalczyć o tytuł idioty roku (nie pierwszy raz w tym sezonie, jest więc solidnym faworytem tego konkursu). I zrobił to:
#Peszko out! #LEGLGD pic.twitter.com/EHSqaNZ8uY
— Paweł Dudzik 🇵🇱 (@dudzio9) 4 czerwca 2017
Peszko ujrzał dziś jedenastą czerwoną kartkę w swojej karierze (!) i wciąż się nie potrafi nauczyć, że za burackie wejścia sędziowie wypraszają z boiska. Sławku, jesteś – o zgrozo – jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy Lechii i – Chryste Panie – reprezentantem Polski, a znów pokazałeś, że nie warto posądzać cię o jakiekolwiek pokłady zdrowego rozsądku. Jakim cudem Peszko mógł zaatakować w takim meczu w ten sposób? Co on chciał osiągnąć? Przerwać akcję? Przecież to nie była groźna akcja. Urwać Vadisowi nogę? O tak, wszystko było na dobrej drodze do takiego rozwiązania. Problem w tym, że – no popatrz, Sławciu – z gry wykluczyłeś sam siebie.
Bez problemu wyobrażamy sobie scenariusz, w którym Legii w końcówce pali się w dupce, a Lechia zamiast grać na czas wykorzystuje swoje pięć minut i prze do przodu po bramkę. Tak jednak nie było – zamiast fantastycznego finiszu była gra na czas i pobudka z ręką w nocniku w końcówce. Lechia powinna pomyśleć nad jakąś karą wychowawczą – trzymanie tego recydywisty w składzie to na dłuższą metę działanie na własną szkodę.
Fot. FotoPyK